× 14 × " Why do I tire of counting sheep? "

134 21 1
                                    

— Dobra. Czyli mam calutki tydzień na ogarnięcie domu przed sprzedażą, znalezienie sobie jakiegoś mieszkania, spotkanie się znów z Yoongim, dorwanie Parka i powrót do szkoły.  — Taehyung powiedział sam do siebie optymistycznie z szerokim uśmiechem podczas kiedy siedział na krześle przed laptopem. Właśnie odpowiedział na maila od klienta na dom i teraz miał dokładnie tydzień na zajęcie się formalnościami i wszystkimi innymi pierdołami - specjalnie poprosił chętnego klienta o szybkie działania co do kupna domu, bo bądźmy szczerzy, nie miał zamiaru spędzać tutaj kolejnych miesięcy. Ten dom był teraz jedynie sklejką bólu i nieprzyjemnych wspomnień. Po chwili gapienia się w monitor jednak - jego mina zrzedła, a on sam westchnął ciężko i opadł na krzesło. Wszystko fajnie, super, świetnie, ale jak on niby poradzi sobie ze wszystkim? Mógłby poprosić Yoongiego o pomoc, ale... Wolałby żeby ich pierwsze spotkanie po takim czasie rozłąki wyglądało inaczej - no i oczywiście - lepiej.

Dlatego to zostawi na sam koniec kiedy już zbierze siebie i całe swoje życie do kupy - przecież został sam, do cholery i mimo całej jego pogody ducha jaką w sobie nosił, wiedział, że będzie mu cholernie trudno.

Niemalże od razu wziął się za ogarnianie wszystkiego, przez co dom, o dziwo, udało mu się wysprzątać w jakieś trzy dni, co było ogromnym plusem. Owszem - sam budynek był dość spory, ale tak naprawdę przez większość czasu i tak mieszkał tu sam, więc śladów użytku było mało, a jego rodzice zabrali wszystkie swoje rzeczy wraz ze sobą do Ameryki. No właśnie, jeśli o nich mowa - aż dziw, że widocznie nic nie zrobili z faktem, że uciekł z samolotu. Oczywiście zablokował ich numery telefonu, ale był pewien, że gdyby chcieli, dostaliby się do niego w inny sposób. Czyżby zdecydowali się go wydziedziczyć, albo tak po prostu porzucić...? Na tę myśl prychnął kpiąco pod nosem, lecz i tak poczuł to okropne szczypanie w kącikach oczu.  I dobrze - i tak nigdy nie okazywali mu jakiejkolwiek miłości, bo dawanie mu co chwila pieniędzy i drogich rzeczy, oraz trzymanie go w pokoju, kontrolowanie i izolowanie go to wcale nie był żaden dowód miłości. Mimo wszystko jednak ta myśl nieco go przybiła, zakuła gdzieś w tył serca, no bo to jednak byli jego rodzice...

Usiadł na podłodze, rozglądając się po niemalże pustym domu. Czyli sprzedany, teraz tylko wystarczy, że dostanie pieniądze od klientów i...

No tak.

Ostatnio przeglądał wszystkie możliwe oferty mieszkań, czy czegokolwiek wolnego w okolicy i nie znalazł absolutnie nic, co było wręcz tragiczne, bo naprawdę nie miał zamiaru wyprowadzać się Bóg wie jak daleko. Jakim cudem nagle wszystko było zajęte, na miłość boską? Schował twarz w dłoniach, zaciskając usta w wąską kreskę i skupiając się na swoich myślach - oczywiście tylko tych, które w całej tej plątaninie wydawały się logiczne. Musiał mieć jakikolwiek plan, ale nie miał nic. Dosłownie - nie miał w tym momencie nic. Świetnie, Taehyung - nieźle się wkopałeś.

I co on ma teraz niby zrobić...?

firefliesOù les histoires vivent. Découvrez maintenant