chapter eight; kocham Cię

Start from the beginning
                                    

— Kocham Cię, Channie. — powiedziałem i się do niego przytuliłem uśmiechając się pijacko.

To była ta sama sytuacja. Ten sam błąd. Te samo wspomnienie. Znowu spieprzyłem wylewając mu swoje uczucia.

Spojrzał się na mnie zdziwiony.

— Wracamy, Baekhyun. — powiedział patrząc się na mnie bez wyrazu.

Znam to spojrzenie. U niego oznacza ono smutek i ból. Pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia. Wciągnął mnie jakoś do samochodu, którym wcześniej przyjechaliśmy.

— Jesteś pijany, Yeollie. — przypomniałem mu — Nie możesz prowadzić

Pokręcił głową i odpalił go. Oddychał ciężko i uparcie patrzył przed siebie mimo moich prób zwrócenia na siebie uwagi. Po chwili zaprzestałem, bo wszystkie moje próby były nie udane.

— Znowu? — zapytałem. — Nic nie dorosłeś przez te dwa lata. — fuknąłem i odwróciłem się w stronę okna i podziwiałem widoki mijające za oknem.

— Nie. — odpowiedział surowo.

Nikt się nie odzywał aż nie dojechaliśmy do resortu. Ledwo trzymając się na nogach jakoś z pomocą Chanyeola dotarłem do drzwi. Padłem na łóżko nawet nie zdejmując ubrań. I tak jutro wszystko zapomnę, chyba.

Chanyeol chyba myślał, że zasnąłem i zaczął mówić coś do siebie.

— Spieprzyłeś Chanyeol, spieprzyłeś.

Materac ugiął się pod ciężarem większego mężczyzny. Po chwili znowu zostałem przyciągnięty do uścisku.

— Hmm? — mruknąłem.

— T-to ty nie śpisz? — spytał.

Lekko się uśmiechnąłem będąc dalej lekko pijanym. Rozśmieszyła mnie jego reakcja na moje nagłe otworzenie oczu.

— Co spieprzyłeś, Channie?

Westchnął i pokręcił głową.

— Nie powiem Ci, Hyun. Nie teraz, nie gdy jesteś upity i tylko mnie wyśmiejesz.

Wzruszyłem ramionami i mocniej wtuliłem się w ciepłego chłopaka, na szczęście. Na zewnątrz było już od dawna ciemno, a my nie włączaliśmy światła. Mogłem więc spokojnie zasnąć w lekko uwierających mnie ubraniach, ale przecież Chanyeol mnie nie ro—. Poczułem jak moje spodnie się zsuwają, a mojego grzejnika nie ma obok mnie.

— Co ty robisz? — zapytałem nie wiedząc czego mam się zaraz spodziewać.

— Rozbieram Cię.

Pokiwałem głową i już więcej nic nie mówiłem, bo znowu mnie uciszy. Chce już wrócić do domu i iść spać, tu nie jest tak fajnie jak kiedyś. Może i możemy pić, ale cała atmosfera zabawy znikła.

Chanyeol znowu położył się obok (już prawie nagiego) mnie. Tym razem nic nie mówił i o niczym nie wspominał. Po prostu się na siebie patrzyliśmy. Ja pijany, a on trzeźwy. Idealne połączenie.

— Teraz możesz mnie zgwałcić, jutro i tak nie będę pamiętał.

Zmarszczył brwi zdziwiony. No tak, przecież rzadko ktoś mu proponuje gwałt i to z jego korzyścią. No, ale tej propozycji jednak nie przyjął, może i lepiej. W końcu nie jestem gejem, co to to nie.

— Jesteś dziwny, Bae. — muszę przyznać, że lubiłem jego śmiech. Szczególnie w takich momentach, gdy wszystko było cicho, a on się śmiał jak idiota. Uroczy idiota.

Spojrzałem na niego dalej się uśmiechając. Muszę przyznać, że z tej perspektywy jest przystojny nawet. Ale to dalej debil, idiota, cwel bagienny, szmul i tak dalej. Mogę wymieniać godzinami.

— Skoro się ze mną zadajesz to ty też jesteś dziwny.

Pokiwał twierdząco głową.

— Idziemy spać? — spytał szeptem. Nie wiem po co skoro jesteśmy tu sami, chyba, że czegoś nie wiem.

Kiwnąłem mu i przytuliłem się do jego cieplutkiej, nagiej klatki piersiowej. Ma fajne mięśnie skubany. Jak on to robi.

— Kocham Cię. — mruknąłem przed zaśnięciem.

— Ja Ciebie też.

⚐ To nie jest jeszcze koniec, chociaż może tak się zdawać to nie. Jeszcze zostały nam przynajmniej 4 rozdziały, tak mi się zdaje haha. Wiem, że dawno nie było, ale nie miałam czasu i chęci na napisanie czegokolwiek. Next wstawię jak napiszę! Zostawiajcie gwiazdki i komentarze to może next będzie wcześniej

off stage; bbhxpcy Where stories live. Discover now