chapter seven; powód

230 31 3
                                    

칠장; 대의 명분

Rano, gdy się obudziłem od razu udałem się do swojego pokoju. Była siódma rano więc nie chciałem budzić Lisy, wczoraj wylała zbyt dużo łez więc niech się chociaż wyśpi.

Wchodząc do pokoju poczułem zapach alkoholu, całkiem mocny. Zakryłem usta i noc koszulką. Chanyeol leżał rozwalony na łóżku z jakąś nagą blondynką obok. Nie było to coś co chciałem zobaczyć, ale nie mogę mu zabronić. W końcu biedaczek nikogo nie ma.

Zobaczyłem stojącą szklankę z wodą. Akurat była na wyciągnięcie ręki. Wziąłem ją i całą zawartość wylałem na dziwkę i elfa z krzywymi nogami.

— Co kurwa?! — wydarł się przypadkiem zrzucając blondynkę z łóżka na podłogę.

Co złe to nie ja, jakby ktoś pytał.

Zanim się zorientował, że to byłem ja zdążył wyprosić panią niskich obyczajów i założyć bokserki. Blondynka wyszła, a on zauważył mnie stojącego w rogu pokoju z pustą szklanką w dłoni.

— Oops! — powiedziałem i wszedłem do łazienki uprzednio zabierając nowe ubrania z garderoby i ręcznik.

Park był zdenerwowany, ale jeżeli chce mogę go budzić tak codziennie. Raz zimną wodą raz wrzątkiem, wedle jego preferencji.

Puściłem przyjemnie ciepłą wodę i stanąłem pod prysznicem. To było miejsce stworzone dla mnie. Zabrałem pierwszy lepszy żel i zacząłem się myć. Przyjemna waniliowa woń rozeszła się po całej łazience. Kocham ten zapach. Jednak coś mi w nim nie pasowało. Czy to nie żel Chanyeola? Trudno, on i tak się nigdy nie myje. Nawet nie zauważy.

Po spędzeniu tam pół godziny uznałem, że dość przyjemności i wyszedłem z szklanej kabiny na marmurową podłogę. Spojrzałem w lustro znajdujące się nad umywalką. Co tam zobaczyłem przeraziło mnie. Moje oczy były podkrążone, a resztki eyelinera z koncertu znajdowały się wokół moich oczu.

Cicho westchnąłem i po skończeniu mycia twarzy ubrałem się i wyszedłem z łazienki. Pokój główny był zadziwiająco czysty i prawie idealny, ale niestety na łóżku siedział Park zaburzający całą tą perfekcyjną scenerię.

On też miał podkrążone oczy, ale porównując go ze mną to ja byłem bardziej ogarnięty. Przynajmniej nie śmierdziałem alkoholem i nie miałem kaca.

— Ile wypiłeś? — mimowolnie spytałem.

— Za dużo. — odpowiedział bez emocji. Dalej patrzył się w swój telefon. Z kim on tak zawzięcie pisał? To pewnie ta blond dziwka, która wyglądała jak glonojad na sterydach.

— Chcesz coś na ból głowy?

Pokręcił głową.

— Od Ciebie wolę nic nie brać, jeszcze dasz mi jakiś środek na przeczyszczenie.

Zaśmiałem się cicho i zabrałem się szukanie czegoś na kaca. Wiecie, ja zawsze wszystko miałem i byłem przygotowany na każdą możliwą okazję. Wziąłem trzy tabletki i rozpuściłem je w wodzie. Szklankę zaniosłem chłopakowi siedzącemu na łóżku.

— Możesz mi zaufać, nie chcę się zemścić.

Pokiwał głową i zabrał pełną szklankę po czym wypił ją na raz.

— Dziękuję, Baekhyun. — posłał mi lekki uśmiech.

Chyba dostanę zawału. Jeszcze się zdziwi. Rewolucja nadchodzi, chuju.

— Nie ma za co.

Uśmiechnąłem się do niego, tym razem nie tak jak zwykła suka. Był to przyjazny uśmiech, tak, żeby niczego nie podejrzewał. Wyszedłem na balkon nakładając na siebie szary kardigan i zabierając książkę. Nie miałem ostatnio czasu, żeby ją dokończyć, a teraz wydaje się, że to jest idealna okazja. Dodatkowo poczekam aż lek Chanyeola zacznie działać, bo chcę to zobaczyć na własne oczy.

off stage; bbhxpcy Where stories live. Discover now