chapter three; dzięki, Park

272 36 7
                                    

삼장; 고마워,박

Na dworze zaczynało się już powoli ściemniać, a ja siedziałem na dworze już trzecią godzinę. Teoretycznie mógłbym pójść do Sehuna, ale nie. Wtedy każdy by się dowiedział w jakiej jestem relacji z Chanyeolem i zaczęłyby się niepotrzebne pytania.

Więc czekałem aż mi otworzy. Prawdopodobnie nastąpi to jutro, sam nie wiem.

Wyjąłem z walizki ciepłą bluzę, bo nagle stało się zimno. Szkoda, że nie spakowałem koca lub czegoś takiego. Następnym razem jak będę jechał gdzieś z owłosionym trolem to nie zapomnę o czymś takim, z nik nigdy nic nie wiadomo.

Westchnąłem i oparłem się plecami o drewnianą ścianę domku. Chciałem kiedyś mu przebaczyć, ale nie potrafię. Po tym co mi zrobił chyba nie dam rady. Otrzymałem dzięki niemu taką falę poniżenia jak nigdy.

Z każdą chwilą było coraz zimniej. Podciągnąłem kolana pod klatkę piersiową. Ciekawe co robi teraz reszta. Pewnie się śmieją i dlatego o mnie zapomnieli. Zabawne. Coś czuję, że jutro będę chory. Dzięki, Park.

———

Rozejrzałem się i dopiero zobaczyłem, że jestem w dosyć wysokim, przyjemnie pachnącym wanilią pokoju. Czyżby Chanyeol okazał mi łaskę. Szczerze w to wątpię. Po prostu nie wiedział co by zrobił z moim ciałem jakbym umarł z wyziębienia. Jeszcze pozostaje pytanie jakby wytłumaczył to reszcie. Już sobie wyobrażam jego debilną twarz tłumaczącą się im w najbardziej idiotyczny sposób z możliwych.

Powoli podniosłem się z podłogi? Czy on naprawdę zostawił mnie na podłodze. Dzięki, Park.

Pokój był cały drewniany z białymi elementami, tak jak na zewnątrz. Wszystko było by super gdyby nie jedno łóżko, które swoją drogą było ogromne. Rozejrzałem się po przestronnym, jasnym pomieszczeniu i zauważyłem, że w rogu obok toaletki stoją dwie duże walizki. To pewnie Chantrola.

Nie zobaczyłem jednak tych moich. Zgaduję, że były na zewnątrz.

Otworzyłem masywne drzwi z jasnego drewna i czy wy też czasami tak macie, że czujecie deszcz? Właśnie ja tak miałem, tylko, że to był zapach, który utrzymywał sie po deszczu. I w tym momencie do mnie dotarło, że moje walizki nie są wodoodporne, a spędziły całą noc na zewnątrz. Po prostu wspaniale. Nie chcę się powtarzać, ale dzięki, Park.

Zabrałem swoje przemoczone walizki z wielkim westchnieniem. Teraz wystarczy wypakować ubrania do szafy. Szukałem po całym głównym pomieszczeniu, ale za cholere nie mogłem jej znaleźć. Skoro tak to chyba musi być za którymiś drzwiami, co nie? Z wielką pewnością siebie, której zaraz pożałuję, pchnąłem pierwsze lepsze drzwi.

Poczułem nagłe uderzenie pary i intensywmy zapach wanilliowego latte. Kurwa. Chyba zjebałem jeszcze bardziej.

Jedyne co pamiętam to Chanyeola wychodzącego spod prysznica i jego zdziwione spojrzenie. Najdziwniejsze jest to, że wzruszył ramionami jakby nic po czym zwyczajnie chwycił ręcznik. Mówiłem już, że on jest posrany?

Wyszedłem z zaparowanej łazienki i szybko chwyciłem za klamkę od drugich drzwi. Teraz to na pewno garderoba. Przysięgam, że jak zastanę tam kolejnego roznegliżowanego faceta to nie wiem co zrobię.

Na szczęście nic takiego nie nastąpiło, a ja mogłem w spokoju rozpakować swoje rzeczy. Przynajmniej te co nie były mokre. Czyli wyłożyłem tylko połowę całości. Resztę zaniosłem na balkon i rozwiesiłem na słońcu. Przyznam, że nie mam pojęcia kiedy wyschną, bo jest zimno i wilgotno na zewnątrz. Ale co z tego.

Reszta dnia przebiegła znośnie, bez jakiś większych konfrontacji z Parkiem. Byliśmy dzisiaj na plaży i w sumie tyle. Jutro wieczorem mamy zaplanowany jedynie jakiś średniej wielkości koncert. Nic wielkiego.

Zaraz dochodziła dwudziesta i byłem umówiony z Sehunem na spacer po plaży. Po szybkim ogarnięciu włosów udałem się do garderoby by wybrać sobie coś świeżego.

Wybór padł na beżową bluzę i czarne spodenki. Nic zbyt wystawnego, po prostu luźne ubrania na spacer, prawda? No właśnie, dla niektórych tak, a dla Park Debila nie.

— Idziesz na dziwki czy idziesz zamienić przyjaciółkę w tym zawodzie? Albo może jakoś kurskik z tego zawodu. — zaśmiał się spoglądając się na mnie z pogardą. Przewróciłem oczami i chciałem mu odpowiedzieć, ale problem w tym, że nie mam pojęcia czym.

Wyszedłem szybkim krokiem, nie miałem ochoty spędzić w jego towarzystwie minuty dłużej.

Okazało się, że Sehun czekał już na plaży. Szybko do niego podbiegłem i przytuliłem go od tyłu.

— Boże, Hyun. Posrało do końca. — zaśmiał się czochrając mi włosy.

Uśmiechnąłem się do niego i zacząłem iść wzdłuż wybrzeża. O tej godzinie nie było w tym miejscu nikogo więc mogliśmy się nacieszyć chwilą prywatności.

— Udało się zrobić jakiś krok? — Spytał.

Zmarszczyłem brwi kopiąc kolejny kamyk.

— W czym?

— Dupek? — i nagle wszystko mi się rozjaśniło.

— Kurwa, zapomniałem. — Sehun zaśmiał się. — To nie jest śmieszne.

Szturchnąłem go w bok na co on mi oddał łaskotkami. Po chwili skończyliśmy na ziemi. W dosyć dwuznacznej pozycji, ale nie ważne. Oboje się śmialiśmy. Zrzuciłem go ze mnie i się podniosłem. Otrzepałem ubrania z irytującego piachu i poszedłem dalej.

— Nie mam pojęcia co mogę zrobić. Nie podejdę do niego chyba i nie pocałuję tak z dupy.

Prawdopodobnie w kwestii planowanej, ale nie do końca zemsty byłem stracony. Nie jestem w takich sprawach zbytnio kreatywny. Dla mnie równie dobrze, mógłbym go po prostu wykastrować i tyle. Przynajmniej zrobię przysługę światu.

— Wiem! — krzyknął nagle Sehun.

— Debilu nie drzyj się, w oceanie żyją zwierzęta... Jeszcze je wystraszysz — pouczałem go. — aish, co ja z tobą mam Sehi...

— Shhh, cicho bądź. Ja tu obmyśliłem plan idealny. — zaśmiał się. Zaczynam się nieco bać.

— Chodź, opowiesz mi przy soju. — powiedziałem, gdy na horyzoncie dostrzegłem bar przy plaży.

Miejsce było ciemne, a jego jedynym oświetleniem były różowe i fioletowe neony z różnymi napisami. Na piasku ustawione były leżaki i stoliki. Bar nie był zbytnio oblegany, ale było parę osób. Podeszliśmy do barku i zamówiliśmy po butelce soju. Potem po jeszcze następnej i tak nie wiem do kiedy. szczerze to nawet nie pamiętam.

Oboje mieliśmy bardzo dobry humor, śmieliśmy się z wszystkiego i każdego. Szczególnym obiektem naszych kpin był Chanyeol, no może nie Sehuna, ale moich tak. On go niby lubił, ale ostatnio nikomu zbytnio nie ufam.

— S-słuchaj stary. Opowiem ci o-o takiej sytuacji fajnej. — oparłem się o niego, tak, żeby mnie słyszał przez dudniącą z głośników muzykę. — Wbiłem tej cioteczce niedawno do łazienki — zaśmiałem się będąc dumnym. — i pomimo, że jest takim debilem to ma dużego.

Upiłem kolejny łyk, a Hun razem ze mną. I tak nie wiem do kiedy. Do teraz nie pamiętam nawet drogi do hotelu. I mimo, że z początku mieliśmy omówić plan Sehuna to skończyło się na omawianiu nie tak małego Park Juniora.

Wszedłem cicho do pokoju. Nie wiem nawet jak bardzo byłem upity. Co nie co pamiętałem gdzie jest co, ale i tak obijałem się o ściany lekko się przy tym śmiejąc. Jednak w tamtym momencie nie pamiętałem o jednym bardzo ważnym szczególe tego pokoju, ale mój błąd okaże się dopiero rano i wtedy tego pożałuje.

Rozebrałem się i zostawiłem na sobie tylko bieliznę. Czy wspominałem już jak tu jest gorąco? Szybko wślizgnąłem się do łóżka i od razu zasnąłem.

°

Już trzeci rozdział, który jest jak narazie najdłuższym. Boję się jednak trochę o publikowanie czwartego, bo nie jest zabawny ani nic takiego. Jednak postaram się napisać dobrze piąty hah. 🐻

off stage; bbhxpcy Where stories live. Discover now