day 25 - dokuczanie

17.3K 1.5K 77
                                    

Rozdział jest beznadziejny, jezu, tak bardzo za niego przepraszam! To taki trochę zapychacz, nie lubię takich zapychaczy, ten jest wyjątkowo bez sensu, więc naprawdę bardzobardzobardzo przepraszam. 

✖ ✖ ✖

Weszłam z Ashtonem do kuchni, zastając tam jego mamę.

- Dzień dobry, pani Irwin – przywitałam się, odwzajemniając jej uśmiech.

- Dzień dobry, Brooklyn – odparła i spojrzała na Ashtona. Jej mina momentalnie zrobiła się poważna. – Ja wychodzę, Ashton. Gdy wrócę, dom ma być w jednym kawałku, rozumiemy się?

Irwin wywrócił oczami, jednak uśmiechnął się i posłusznie pokiwał głową. Jego mama wyszła, obdarzając nas ostatnim uśmiechem; gdy w domu rozległ się trzask zamykanych drzwi, Ashton wszedł w głąb kuchni, otworzył lodówkę i zaczął coś wyciągać.

- Co robisz? – zapytałam z ciekawością, podchodząc do niego. Stanęłam obok blondyna i zauważyłam, że wyciągnął słoik z sosem do spaghetti i mięso w misce.

- Będziemy robić obiad – powiedział radośnie, sięgając do wiszącej szafki i wyciągnął paczkę z makaronem. Uniosłam brwi i z małym uśmiechem obserwowałam, jak Ash krząta się po kuchni, szukając garnka na makaron oraz patelni.

Razem udało nam się ogarnąć dość szybko. Ja pilnowałam smażącego się mięsa i sosu, a Irwin czekał na makaron. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy, Ashton co chwilę skradał mi krótkie, czułe całusy. Tak jak przypuszczałam, nie pamiętał, jak znalazł się ostatnio w moim pokoju i nie pamiętał, co wtedy powiedział. Nie zamierzałam mu tego mówić. Chyba wolałam to zostawić dla siebie, taki mały sekret.

- Hej, młody.

Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Harry’ego. Usiadł przy stole i wlepił w nas jasne spojrzenie.

- Cześć, Harry – powiedziałam, uśmiechając się do niego ciepło.

- Cześć, Brooke.

Zadowolona z odpowiedzi, powróciłam wzrokiem do mięsa. Wyglądało na gotowe; wzięłam trochę na łyżkę, podmuchałam i spróbowałam, krzywiąc się lekko, gdy i tak poparzyło mnie w język.

- Jest okej? – zapytał się Ashton, podchodząc do mnie.

- Tak, spróbuj – nabrałam ponownie mięso na łyżkę i nawiązując kontakt wzrokowy z Irwinem, podmuchałam chwilę i wyciągnęłam w jego kierunku. On złapał moją rękę i wziął łyżkę do ust; poczułam ogarniające mnie gorąco, gdy rzucił mi długie spojrzenie spod lekko przymkniętych powiek. Zamrugałam gwałtownie, oblizując usta i przyciągając tym jego spojrzenie; zaczął się powoli zbliżać do mojej twarzy, a wtedy w kuchni rozległ się niezadowolony jęk Harry’ego.

- Ja tu jestem! – zawołał, ściągając nasze spojrzenia na niego. Poczułam gorące rumieńce na policzkach, jednak u Ashtona też one były, i dodatkowo jego rozanielone spojrzenie. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem i znowu odwróciłam się do pieca.  

Gdy Ash nakładał na talerze makaron, z uśmiechem do niego podeszłam; wzięłam jedną porcję makaronu i zjadłam.

Dlaczego ja zawsze muszę mu jakoś dokuczyć? Potem tylko mi się obrywa, a i tak to robię. Zdecydowanie cos jest ze mną nie tak, jednak zignorowałam tą myśl i z chytrym uśmieszkiem ponownie wzięłam makaron i szybko rzuciłam nim w jego twarz. Chłopak zmarszczył brwi, łapiąc makaron do ręki; rzucił mi zirytowanie, ale również trochę rozbawione spojrzenie, odłożył makaron na talerz i objął mnie w pasie, przerzucając sobie przez ramię.

Taka sobie powtórka z rozrywki.

- Ashton! – krzyknęłam, uderzając pięściami w jego plecy, jednak to oczywiście było na nic. Spojrzałam błagalnie na idące za nami Harry’ego, ale to też na nic. Ashton wyszedł ze mną na ogród i postawił na trawie, przytrzymując, gdy chciałam uciec. Schylił się po wąż ogrodowy i kiwnął Harry’emu; młody odkręcił wodę, śmiejąc się z mojego krótkiego krzyku.

Zasłużyłaś sobie, Sparks.

Zacisnęłam usta i oczy, gdy poczułam, jak Ashton kieruje strumień wody na mnie. Oczywiście, dlaczego nie? Skoro może, jest większy, silniejszy i te sprawy, to dlaczego znowu by mnie nie polać? Śmiał się głośno, podczas gdy ja piszczałam jak mała dziewczynka, czując zimną wodę. Zacisnęłam dłonie na jego koszulce; plus był taki, że on też był mokry. Jakoś nam to nie przeszkadzało. Spojrzałam na niego z grymasem, odgarniając mokre włosy z twarzy. Uśmiechnął się olśniewająco i pocałował krótko w nos, na co westchnęłam z rozdrażnieniem.

- Jesteś idiotą, Irwin – mruknęłam, wtulając się w niego. Zignorowałam kapiącą ze mnie wodę, on także miał to gdzieś. Rzucił węża ogrodowego na ziemię i ciasno mnie objął, przyciskając usta do czoła.

- Twoim idiotą – szepnął, przesuwając palcami po moim plecach. Wykrzywiłam usta w czułym uśmiechu i odsunęłam się trochę, patrząc uważnie na jego twarz.

Jak to się stało, że wyrzuty sumienia jeszcze cię nie wykończyły, Brooke?

Odsunęłam się szybko, czując ogarniającą mnie złość na samą siebie, jednak musiałam to ukryć.

- Chodźmy jeść – zadecydowałam; pogratulowałam sobie brak spiętego głosu. – Jestem głodna!

Ashton zaśmiał się głośno, pokiwał głową i złapał mnie za rękę, prowadząc w stronę domu. Poprosił Harry’ego, żeby przyniósł nam dwa ręczniki; popędziłam do łazienki, nie chcąc zamoczyć podłogi za bardzo. Przebrałam się w suchą, dużą koszulkę Ashtona i ponownie dresy jego młodszej siostry. Właśnie, jego siostra. Dlaczego jej jeszcze nie poznałam?

Weszłam powoli do pokoju i uśmiechnęłam się, widząc głośno chichrającego się Harry’ego oraz jakąś dziewczynę z ciemnymi włosami. Ashton stał po drugiej stronie stołu i ich rozśmieszał. Gdy mnie zauważył, kiwnął na mnie ręką, wołając moje imię. Podeszłam do stołu, zastając czekającą na mnie porcję spaghetti.

- Brooke, to moja młodsza siostra, Lauren – powiedział Ash, wskazując na dziewczynę. Uśmiechnęła się do mnie uroczo, co od razu odwzajemniłam.

- Miło mi cię poznać, Lauren – usiadłam obok blondyna, a on spojrzał pod stół, zbierając tym moje zdziwione spojrzenie.

- Mam nadzieję, że moje spodnie są wygodne – zaśmiała się dziewczyna; nie wyczułam żadnej złości czy żalu, więc cicho odetchnęłam z ulgą. Pokiwałam głową i zabrałam się za jedzenie.

Obiad w rodzinie Irwinów był głośny, pełen radości i śmiechu. Szybko się do nich dołączyłam i naprawdę cieszyłam się z tego, że byłam akurat w tym miejscu z takimi osobami. 

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz