day 8 - do twarzy ci ze złością

24.8K 1.6K 121
                                    

Łapcie dzień 8 w podziękowaniu za 2.8k odczytów, ponad 400 votes i ponad 100 komentarzy. Boże, kocham was, naprawdę. 

✖ ✖ ✖

- Czujecie tą wolność? – zapytał się nas podekscytowany Calum, wychylając głowę przez okno. Zaczął się wydzierać, wymachując rękami jak jakiś wariat, a ludzie idący po chodniku odwracali się, wpatrując w Hooda jak w jakąś anomalię. Jakby pierwszy raz widzieli popieprzonego nastolatka.

- Stary, opanuj się – powiedział ze śmiechem Luke siedzący obok mnie. Jego dłoń leżała spokojnie na udzie Mai, spleciona z jej własną. Rozczuliłam się trochę na ten widok, po czym ponownie odwróciłam się w stronę okna, ignorując rozchichotanego Caluma na przednim siedzeniu. Nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w plażę, która była naszym celem.

Miałam ochotę podziękować Bogu, gdy okazało się, że jedziemy samochodem Ashtona, więc on prowadzi. Czułabym się wyjątkowo niezręcznie, siedząc koło niego i mając świadomość, jak blisko wczoraj był i jak się przez to czułam. Nie odezwaliśmy się dzisiaj do siebie ani słowem, jedynie rzuciliśmy w swoim kierunku skrępowane spojrzenia. To było dla mnie dziwne, zdecydowanie bardzo dziwne, szczególnie, że to był Ashton Pieprzony Irwin. Nie powinnam czuć przez niego stada motyli próbujących rozwalić mi brzuch.

Jak to banalnie brzmi. Motyle w brzuchu. Jak słowa jakiejś nastolatki zauroczonej przystojnym kolesiem z klasy.  Idiotyczne.

Ale moja irytacja wzrastała, gdy tylko tak umiałam określić to, co poczułam na wczorajszym koncercie. Pierdolone motyle w brzuchu.

- Halo, ziemia do Brooklyn – zobaczyłam przed twarzą gwałtownie machającą rękę i zamrugałam kilkakrotnie, spoglądając na Luke'a. Uśmiechnął się szeroko, widząc moją nieogarniętą minę. – Zaraz będziemy, obudź się!

Wywróciłam oczami i zignorowałam jego uwagę, podnosząc się z pozycji wpół leżącej. Po paru minutach czekaliśmy, aż Irwin zamknie samochód, po czym ruszyliśmy z uśmiechami po schodkach w dół. Na plaży było dość dużo ludzi, ale znaleźliśmy spokojne miejsce, gdzie wokół nie było wielu plażowiczów. Rozłożyliśmy ręczniki, a Maya postawiła koszyk z piciem i jedzeniem mniej więcej w środku naszej miejscówki. Calum, jak to Calum, szybko ściągnął koszulkę i w spodenkach poleciał do morza, od razu znikając na chwilę pod powierzchnią wody. Pokręciłam głową z uśmiechem i ściągnęłam okulary przeciwsłoneczne, chowając je do torby. Maya stanęła koło mnie i uśmiechnęła się, ciągnąc za moją koszulkę.

- Rozbieraj się, ale to już! – rzuciła pewnym głosem. Z udawanym przerażeniem odskoczyłam od niej.

- Mogę to zrobić sama, ty zboczeńcu? – zapytałam z oburzeniem, ściągając koszulkę przez głowę. – Rozbierać to ty możesz Luke’a.

Dziewczyna uśmiechnęła się zadziornie, po czym odwróciła się do swojego chłopaka i momentalnie posmutniała, widząc go w samych spodenkach kąpielowych.

- Przepraszam – powiedział ze śmiechem, przyciągając ją do siebie i ściągając delikatnie koszulkę. Odwróciłam się od tego jakże uroczego widoku i momentalnie tego pożałowałam.

Kawałek przede mną, zwrócony do mnie plecami, stał Ashton. Natrafiłam na moment, w którym ściągał swoją koszulkę. Rozczochrał tym swoje włosy, dlatego poprawił je dłonią, co było zupełnie niepotrzebne, bo od razu wiatr rozwiał je na wszystkie strony. Stałam w miejscu, trzymając mój t-shirt w rękach i gapiąc się na jego opalone plecy jak jakaś idiotka. Jego mięśnie łagodnie się napięły, gdy rzucił koszulkę na swój ręcznik, a wtedy ja poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramię.

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz