day 13 - mogę chwycić cię za rękę?

21.3K 1.6K 182
                                    

Okej, więc trzynastka! Osobiście uważam, że to mi się udało. Jeśli byście chcieli, możecie pisać do mnie na twitterze (@Lashtooon), chętnie z wami popiszę czy odpowiem na pytania, jeśli jakieś będą (wątpię lol). Ashton i Brooke są tacy idealni razem aw. 

Dziękuję za ponad 10 tysięcy odczytów, 1.2k votes i 200 komentarzy. Dla mnie to jest coś niesamowitego, nie myślałam, że tak dobrze będzie mi szło z tym opowiadaniem. Tyle cudownych słów, jeju, uśmiecham się, czytając wasze komentarze. KOCHAM WAS. 

Alex 

✖ ✖ ✖

Jak na złość, problemy ze snem muszą przychodzić wtedy, gdy jestem najbardziej zmęczona. Czuję się, jakbym miała paść na twarz, a gdy w końcu położę się z ulgą do łóżka i zamknę oczy, nie mogę usnąć. Coś wewnątrz mnie nie pozwala mi usnąć, jakkolwiek to brzmi.

Mam tak od dawna. Gdy byłam dzieckiem, moja mama zabierała mnie w nocy na balkon, żebym pooddychała świeżym powietrzem. To pomagało mi zasnąć. Z czasem, po piętnastych urodzinach, zaczęłam wychodzić z domu i chodziłam po okolicy.

Tak było też i tym razem.

Sen nie chciał przyjść, wzbudzając we mnie irytację. Odrzuciłam kołdrę i po omacku przebrałam się w dresy, po czym zarzuciłam na siebie bluzę. W domu panowała cisza. Nie byłam tym zdziwiona, w końcu była przeszło druga w nocy. Zeszłam cicho po schodach z dłonią na ścianie, wciągnęłam trampki na stopy i wyszłam, starając się nie obudzić nikogo. Nabrałam głęboko rześkiego powietrza i rozejrzałam się, czując pewnego rodzaju ulgę. Pusta jezdnia, latarnie w równych odstępach, słabo widoczne gwiazdy, wszystko na swoim miejscu. Spokojnym krokiem weszłam na pustą drogę i ruszyłam przed siebie.

Czasami tęskniłam za moim starym domem. Za deszczową, angielską pogodą, brytyjskim humorem, obowiązkową popołudniową herbatą mojej babci. Za moją przyjaciółką Missy, gonieniem się w deszczu z dziećmi sąsiadów, codzienną grą na pianinie mojego brata, gotowaniem z ojcem. Tęskniłam za tym wszystkim, jednak wtedy myślałam o tym, co zyskałam tutaj, w Australii. Oczami wyobraźni widziałam moich przyjaciół, widziałam to, że moja mama jest tutaj szczęśliwa, tak jak ja i Debby. To sprawiało, że tęsknota malała.

- Brooklyn?

Zamrugałam gwałtownie oczami, słysząc moje imię. Kilka metrów przede mną stał Ashton. Spod kaptura bluzy wystawały blond kosmyki, dłonie miał wciśnięte do kieszeni, a jego brwi były lekko zmarszczone, gdy patrzył się na mnie ze zdziwieniem.

- Irwin? – zapytałam niepewnie, przystając. – Co ty tu robisz?

- Ciebie mógłbym zapytać o to samo – odparł z westchnieniem, po czym przekręcił głowę na bok, mrużąc oczy. – Dlaczego nie jesteś w domu?

 - Potrzebowałam spaceru – odpowiedziałam szybko. – A ty?

- Ja też – mruknął. Zapadła między nami chwilowa cisza, podczas której mierzyliśmy się niepewnymi spojrzeniami. – Może chcesz ze mną posiedzieć? – zaproponował w końcu. Podszedł do krawężnika i usiadł, wzdychając głośno. Powoli podeszłam do niego i usiadłam obok, obejmując się ramionami.

Coś było nie tak. I to coś nie dawało mi spokoju. Normalnie Irwin już dawno by się uśmiechał i rzucał idiotycznymi tekstami na prawo i lewo, a teraz nie zauważyłam ani odrobiony radości w jego postawie. Siedział wpatrzony w asfalt przed sobą i nie wyglądało na to, że to on zacznie rozmowę.

- Chcesz mi opowiedzieć, o co chodzi? – zapytałam cicho, wpatrując się w niego. On tylko na mnie zerknął i ponownie odwrócił wzrok. Milczał przez chwilę, aż w końcu zaczął mówić.

- To nic takiego – zaczął zachrypniętym głosem. Odchrząknął, chcąc brzmieć pewniej. – Chodzi o mojego ojca – wyznał.

- Co z nim?

- Widziałem się z nim po kilku latach – mruknął. Widziałam, że to dla niego ciężki temat. Zaciskał niespokojnie dłonie oparte na zgiętych kolanach i mrugał niespokojnie. Czy Ashton próbował odgonić łzy?

- I co? – ponagliłam go łagodnie.

- I nic – warknął ze złością. – Cieszę się, że on i moja mama się rozwiedli – powiedział i zacisnął usta, a jego ręce zaczęły się lekko trząść. Delikatnie ujęłam dłonie chłopaka w swoje. Słyszałam, jak odetchnął głęboko, uspokajając się. Przymknął oczy i spuścił głowę, jakby mój dotyk przynosił mu ukojenie

Wiedziałam, że już nic więcej nie doda. Nie oczekiwałam tego od niego – jeśli tylko to chciał powiedzieć, okej. Irwin przechylił głowę, opierając ją o moje ramię, a ja musiałam powstrzymać śmiech, ponieważ kilka wystających loczków połaskotało mnie w szyję. Jedną dłonią zsunęłam mu kaptur i czułym gestem pogładziłam jego głowę, zatrzymując rękę na jego szyi. Zaczęłam kreślić na odkrytej skórze nieokreślone wzory, mając nadzieję, że to go chociaż trochę uspokoi. Uśmiechnęłam się, gdy do moich uszu doszedł zadowolony pomruk.

- Nie przejmuj się tym, nie teraz – szepnęłam w jego włosy. On jedynie westchnął i oboje zamilkliśmy.

Nie wiem, ile tak siedzieliśmy. Ciągle trzymałam go za rękę, głaskałam kojąco jego głowę i szyję, a on opierał się o moje ramię. Wiedziałam, że Ashton tego potrzebuje, jednak nie chciałam przyznać się do tego, że ja także tego chciałam. Obecność Ashtona działała na mnie inaczej niż obecność kogokolwiek innego i to mnie fascynowało.

A mojej dłoni spodobało się to, jak miękkie są w dotyku włosy Ashtona, oraz to, jak ciepłą skórę ma, ale to już całkowicie coś innego.

Ashton podniósł głowę, jednak ciągle siedział blisko mnie. Zerknął na mnie, a ja się do niego uśmiechnęłam. Jego twarz wyglądała inaczej w świetle lapy ulicznej, jednak ciągle była piękna.

- Okej – powiedział i wstał, po czym wyciągnął w moją stronę rękę. – Wstawaj, księżniczko, odprowadzę cię do domu.

Zaśmiałam się, ujmując jego dłoń. Wstałam, otrzepałam dresy i ramię w ramię z Ashtonem ruszyłam w kierunku mojego domu. Przeszliśmy jakiś czas w ciszy, która mi zdecydowanie nie przeszkadzała, jednak Irwin ją przerwał czymś, przez co poczułam przyjemne ciepło w sercu.

- Brooke, mogę chwycić cię za rękę?

Zerkał na mnie niepewnie, oczekując mojej reakcji. Na początku nie wiedziałam, co powiedzieć, jednak na moich ustach pojawił się czuły uśmiech. Wyciągnęłam do niego rękę, którą niemal od razu ujął. Posłaliśmy do siebie skrępowane uśmiechy, ale nie puściliśmy się. Jego dłoń wydawała się ogromna w porównaniu do mojej. Pomimo tego, że jego palce były takie długie, splecione z moimi wyglądały idealnie.

Ani się obejrzałam, a znaleźliśmy się pod moimi drzwiami. Ashton stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się w skupieniu w nasze złączone dłonie, tak jak ja. Nie chciałam go puszczać, chciałam, żeby trzymał mnie za tą cholerną rękę.

Ash odchrząknął i odsunął się, puszczając mnie i zostawiając dziwne uczucie pustki. Chłodne powietrze uderzyło w moją skórę i nie podobało mi się to, jednak nie mogłam nic zrobić.

- Dobranoc, Brooklyn – powiedział szybko. Wyczułam w jego głosie nietypowe napięcie, jednak to zignorowałam. Pokiwałam głową i chwyciłam za klamkę, otwierając drzwi.

- Dobranoc – szepnęłam i weszłam do środka. Zanim zamknęłam drzwi, obserwowałam, jak Irwin zarzuca kaptur i odchodzi w swoją stronę z rękami w kieszeniach. – Ashton – dodałam, jednak usłyszała mnie tylko noc. 

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz