day 24 - chwila słabości

17.6K 1.6K 191
                                    

Zdezorientowana usiadłam na łóżku. Odrobina blasku latarni ulicznej wpadała do mojego pokoju, prześwitując przez liście drzewa. Rozejrzałam się nieprzytomnym wzrokiem, próbując wypatrzeć źródło hałasu. Nie zauważyłam nic i już miałam ponownie opaść na łóżko, jednak wtedy znowu rozległ się ten dźwięk.

Ktoś rzucał czymś w moje okno.

Z przyspieszonym oddechem wstałam. Była druga w nocy. Przez myśl przeszły mi najgorsze scenariusze, kto to mógł być. I po co podchodzisz do tego okna, Brooklyn? Jeśli ten ktoś siedział na drzewie, to spokojnie mógł cię dostrzec. Mógł rozbić szybę i po prostu wejść do środka.

Wyjrzałam ostrożnie na zewnątrz i wstrzymałam oddech, gdy zauważyłam niepewnie siedzącą na gałęzi postać. Zmrużonymi oczami obserwowałam, jak grzebie po kieszeniach bluzy, a po chwili do moich uszu dotarło ciche przekleństwo przez uchylone okno. Uniosłam wysoko brwi, rozpoznając ten głos i burzę pokręconych włosów.

- Ashton, co ty robisz, do cholery? – szepnęłam, gdy otworzyłam okno. Chłopak zachwiał się niebezpiecznie, jednak utrzymał równowagę i uśmiechnął się do mnie promiennie, przesuwając się w moją stronę.

 - Będziesz miała coś przeciwko, jeśli wejdę do środka? – mruknął niewyraźnie. Z westchnieniem odsunęłam się, robiąc mu miejsce. Najpierw pojawiła się jego głowa, potem ramiona, a po chwili Ash wylądował na ziemi z hukiem, chichocząc cicho pod nosem.  Z założonymi rękami przyglądałam się, jak próbuje się podnieść, aż w końcu wczołgał się na moje łóżko, wzdychając ciężko.

- Co tu robisz? – zapytałam w końcu, siadając na krawędzi łóżka. W duchu modliłam się, żeby nie obudził mojej mamy. To byłoby zdecydowanie nieciekawe.

- Nie wiem – odpowiedział z zamkniętymi oczami, sprawiając, że zmarszczyłam brwi.

- Jak to nie wiesz?

- No bo – zaczął, przecierając twarz dłonią – mój ojciec był u nas w domu. Pamiętam, że się z nim pokłóciłem, wyszedłem, a teraz jestem tutaj.

Zaśmiał się, jednak nie było w tym ani odrobiny radości. Zapaliłam lampkę obok łóżka, chcąc przyjrzeć się blondynowi. Skrzywiłam się, gdy zobaczyłam jego zaczerwienione oczy, kilka kosmyków włosów przylepionych do skroni, niedbale założoną bluzę i nierozwiązane buty. Sadząc po zabrudzonych spodniach, kilka razy musiał się potknąć. Przymknął oczy z cichym sykiem; ujęłam jego twarz w dłonie delikatnie, jednak stanowczo ją przytrzymałam, gdy próbował się odsunąć.

- Jesteś pijany – mruknęłam, czując nieprzyjemny zapach alkoholu. Chłopak uśmiechnął się do mnie rozbrajająco, uchylając jedno oko. Normalnie pewnie wyglądałby wręcz urzekająco, jednak teraz było mi go naprawdę szkoda. Gdyby nie jego ojciec, Ashton nie byłby w takim stanie.

- Nie – pokręcił gorliwie głową, przez co spojrzałam na niego z uniesioną brwią. – Noooo – przeciągnął, robiąc dziubek z ust – może troszkę – zachichotał, pokazując mi na palcach, że wypił trochę. Westchnęłam z rezygnacją. Ściągnęłam jego bluzę, ignorując zadowolone pomruki i słowa typu Brooke, nie sądziłem, że będziesz mnie rozbierać

- Połóż się – rozkazałam; Ashton wyprostował się i krzywo mi zasalutował, po czym zaczął się śmiać, zrzucił niezawiązne trampki i położył się, wtulając twarz w moją poduszkę z chichotem. Wyszłam cicho z pokoju i ruszyłam do kuchni, chcąc przynieść Irwinowi wodę.

Gdy wróciłam, chłopak ciągle wciskał twarz w moją białą poduszkę i dodatkowo przykrył się kołdrą. Spojrzał na mnie nieprzytomnie i usiadł, widząc szklankę w mojej dłoni. Podałam mu ją i wdrapałam się na łóżko obok niego, przyglądając mu się uważnie. Wypił całą zawartość naczynia, odstawił go na szafkę i ponownie opadł na łóżko, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco i przysunęłam się, pozwalając, by wtulił się we mnie. Objął mnie ramionami w pasie i przycisnął twarz do zagłębienia pomiędzy moją szyją a obojczykiem, oddychając głęboko. Wyciągnęłam się, żeby zgasić lampkę, a następnie kojąco pogładziłam go po plecach i zaczęłam się bawić jego włosami.

- Nie chcę go w naszym życiu – powiedział łamiącym się głosem.

Coś w jego postawie sprawiało, że nie był już tym Ashtonem, którego zdążyłam poznać. W tym momencie wydał mi się tak cholernie kruchy, wyczulony na każde słowo czy gest, nieodporny. Kolejne spotkanie z ojcem nim wstrząsnęło do tego stopnia, że nie wytrzymał i pozwolił sobie na słabość. Przycisnęłam usta do czubka jego głowy.

- Nie przejmuj się tym teraz – mruknęłam cicho, czując, jak zacisnął palce na mojej koszulce. Czułam, jak jego ciałem wstrząsnął delikatny dreszcz, gdy przejechałam palcami po odkrytej skórze na szyi chłopaka. – Nie jest tego wart, Ashton.

Irwin pokiwał parę razy głową, akceptując to, co powiedziałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że jutro będzie zdezorientowany; powinnam go wsadzić do samochodu i odwieźć do domu, jego mama pewnie się martwi. Jednak nie zrobiłam tego. Jakaś część mnie wiedziała, że Ashton właśnie tego potrzebował, chciał kogoś obok siebie, kogoś, do kogo mógł się przytulić. Irwin w ogóle lubił się przytulać, jak zdążyłam zauważyć.

- Śpij, Ash – szepnęłam, owijając sobie kosmyk blond włosów na palec. – Jutro będzie lepiej.

Mruknął coś niezrozumiale w odpowiedzi, a ja już miałam pewność, że alkohol go wymęczył i zasypia. No cóż, jutrzejszy poranek będzie dla niego trudny, ale kaca da się wyleczyć.

- Brooklyn – mruknął przeciągle, coraz bardziej pogrążając się w śnie.

- Hm? – mruknęłam, odsunęłam trochę głowę i spojrzałam na niego. Miał zamknięte oczy i lekko uchylone usta. Jęknął cicho, ponownie wtulając się w moją szyję. Westchnął, a do moich nozdrzy ponownie dotarła woń alkoholu.

- Chyba cię kocham – szepnął i jego oddech się unormował. Zamrugałam kilka razy, nie wiedząc, co mam zrobić. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie i oparłam się policzkiem o jego głowę. Próbowałam przestać się uśmiechać, wiedziałam, że to zaszło zdecydowanie za daleko, nie powinnam pozwolić mu się tak do mnie przywiązać, jednak nic nie mogłam na to poradzić. Nie potrafiłam odmówić sobie tej przyjemności posiadania go obok. Byłam na siebie zła, ponieważ to wszystko wkrótce miało się skończyć, a ja i tak się w to zagłębiałam, pozwalając sobie na to dziwne, nieznane uczucie.

- Tylko nie mów tego – dodał nieprzytomnie po kilku minutach. – Nikt nie może o tym wiedzieć, a ty szczególnie.

Miałam ochotę się roześmiać. Cóż, pijany Ashton to całkowicie szczery Ashton. Ciągle czując ten cholerny uśmiech na ustach, przymknęłam oczy i pozwoliłam sobie na powrót do snu, który tym razem był o wiele przyjemniejszy ze względu na osobę obok mnie. 

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz