day 12 - nie jesteś jednak taki zły

21.3K 1.5K 79
                                    

Nie podoba mi się ten rozdział, cholera, przepraszam za niego. 

✖ ✖ ✖ 

- Jesteś pewien, że chcesz na to iść? – zapytałam, patrząc na Ashtona z powątpiewaniem. Przed nami wyrastał ogromny rollercoaster, do którego była ustawiona spora kolejka.

- Tak – odparł pewnie, uśmiechając się do mnie. – Boisz się? Spokojnie, księżniczko, będziesz mogła złapać mnie za rękę – rzucił zaczepnie, a ja tylko wywróciłam oczami.

- Oczywiście – mruknęłam z przekąsem i ruszyłam przed siebie, żeby ustawić się w kolejce. – Co cię tak wzięło na wesołe miasteczko? – zapytałam po chwili, odwracając się do Irwina, a on wzruszył ramionami.

- Nie wiem – odparł obojętnie. – Muszę się jakoś rozerwać, więc to może być dobry pomysł, prawda?

Zaśmiałam się na jego słowa. Czekaliśmy parę minut, aż w końcu przyszła nasza kolej.

- Denerwujesz się? – zapytał się Ashton, gdy czekaliśmy, aż wszystkie miejsca będą zajęte. Przyjrzałam mu się, a na moich ustach pojawił się kpiący uśmieszek, gdy zauważyłam jego zaniepokojone spojrzenie. Uniosłam brwi, postanawiając się z niego ponabijać.

- Nie, a co? – odpowiedziałam słodkim głosem. – Boisz się? Spokojnie, książę, będziesz mógł złapać mnie za rękę – powtórzyłam jego wcześniejsze słowa i zaczęłam się śmiać, gdy rzucił mi zirytowane spojrzenie.

- Zabawne – burknął pod nosem i zacisnął oczy, gdy rollercoaster powoli ruszył.

***

Śmiałam się głośno, zwracając na siebie uwagę niektórych ludzi wokół, jednak Ashton był tego wart. Chwilę temu skończyła się nasza jakże cudowna jazda rollercoasterem, która Irwinowi zdecydowanie się nie podobała. Siedział teraz na ławce i patrzył na mnie z irytacją w piwnych oczach.

- Boże, zabrzmiałeś parę razy jak dziewczynka! – wydusiłam i opadłam obok niego, ocierając łzy z oczu.

- Mogłabyś przestać? – mruknął i przetarł twarz dłonią, po czym oparł się łokciami o kolana.

- Nie – odpowiedziałam, chichiocząc.

Nieustraszony Ashton Irwin pokazał, jak bardzo nieustraszony jest, zaciskając mocno oczy, zagryzając zęby i ściskając moją rękę, jakby miała mu pomóc. A przed jazdą był taki odważny!

- Dobra, chodź – powiedziałam, gdy opanowałam moje wybuchy śmiechu. Wstałam i pociągnęłam go za ramię, zastanawiając się, gdzie moglibyśmy teraz iść.

- Wata cukrowa? – zaproponował Ashton, patrząc na mnie. Pokiwałam twierdząco głową, więc ruszyliśmy na poszukiwania. Szliśmy alejką, wokół nas było mnóstwo ludzi, którzy stali przy budkach i dobrze się bawili. Ashton uważnie się rozglądał, tak jak ja, jednak nigdzie nie dostrzegałam stoiska z watą cukrową.

Poczułam za to, jak Ashton obejmuje mnie ramieniem. Zerknęłam na niego ze zdziwieniem, zastanawiając się, dlaczego to, do cholery, zrobił, jednak jego oczy uważnie patrzyły na kogoś przed nami. Popatrzyłam się do przodu i napotkałam grupkę chłopaków parę metrów od nas. Każdy z nich odwrócony był w naszą stronę i skanował mnie wzrokiem. Na ich ustach widziałam obrzydliwe uśmieszki i poczułam się tak, jakbym była bezbronną ofiarą. Spuściłam wzrok i nic nie mogłam poradzić na to, że oplotłam ręką Ashtona w pasie. Nieśmiało na niego zerknęłam i zorientowałam się, że chłopak uważnie obserwuje to, co robię. Posłał w moim kierunku ciepły uśmiech, który słabo odwzajemniłam, po czym patrzyłam z zainteresowaniem, jak Irwin obdarował wkurzonym spojrzeniem każdego chłopaka, który się we mnie wpatrywał. Miał zaciśniętą szczękę i wyraźnie nie podobało mu się to, jak ci kolesie się na mnie patrzą. Musiałam powstrzymać śmiech, gdy każdy z nich szybko odwrócił głowę, udając, że się na mnie nie gapili.

- Idioci – powiedział cicho pod nosem, gdy ich minęliśmy. Zaśmiałam się i zacisnęłam dłoń na jego koszulce, zadzierając głowę do góry, żeby spojrzeć na niego z wdzięcznością.

- To było w pewnym sensie słodkie – wyznałam z zamyśleniem. – Twoja dziewczyna będzie szczęściarą, Irwin.

Ashton zamrugał kilkakrotnie, przetwarzając moje słowa, po czym na jego ustach pojawił się uśmiech.

- Wiem – odparł pewnym głosem, a ja wywróciłam oczami. Jak można mieć tak ogromne ego i normalnie funkcjonować?

- A teraz dość tych czułości – jęknęłam, wysuwając się spod ramienia chłopaka. Irwin wydął usta, próbując udawać, że jest smutny, ale ja się tylko zaśmiałam.

- Wata! – powiedział po chwili z radością, więc ruszyliśmy w jej kierunku.

Po paru minutach siedzieliśmy na ławce. Jedliśmy w ciszy watę cukrową i obserwowaliśmy tłum ludzi wśród kolorowych budek. Głównie rodziny z dziećmi, było kilka obejmujących się czule par, grupki przyjaciół.

W pewnym momencie kątem oka zauważyłam, że Ashton mi się przypatruje. Odwróciłam się w jego stronę z pytającym wzrokiem.

- Co? – zapytałam zdezorientowana, a on jedynie uśmiechnął się tajemniczo i odwrócił wzrok.

- Nic – odparł rozbawiony, a ja odwróciłam się przodem do niego.

- No co? – powtórzyłam zniecierpliwiona ze wzrokiem wbitym w jego twarz.

- No nic! – powiedział ze śmiechem. Pokręciłam zrezygnowana głową. Nie zrozumiem tego chłopaka.

- Jak sobie chcesz – prychnęłam i ponownie usiadłam prosto, całą swoją uwagę skupiając na wacie cukrowej.

- Hej, Brooklyn – usłyszałam po chwili. Zerknęłam na niego i zdziwiłam się, widząc zdenerwowanie na twarzy. – Uznajmy, że tego na rollercoasterze nie było, okej? – zapytał z nadzieją w oczach. Zamrugałam, patrząc na niego, po czym zaczęłam się głośno śmiać, przypominając sobie jego strach.

- Spokojnie, Irwin – westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego ironicznie. – Nikt się nie dowie.

- Jakoś ci nie wierzę – mruknął, a następnie szybkim ruchem zabrał mi patyk z watą. Otworzyłam szerzej oczy.

- Oddaj mi to – zażądałam, a on się uśmiechnął szeroko.

- A obiecasz, że nikt się nie dowie? – zapytał. Zmrużyłam oczy i pochyliłam się nad nim, próbując odzyskać swoją własność, jednak nie udało mi się, bo Ash przytrzymał mnie w talii, uniemożliwiając wyciagnięcie się bardziej.

- Jezu – jęknęłam i złapałam jego ramię, nie chcąc paść na twarz. – Obiecuję – powiedziałam z rezygnacją. – Nikt się nie dowie, że piszczałeś jak dziewczynka – dodałam dobitnie, uśmiechając się przed jego twarzą.

- Ewentualnie może być – stwierdził i oddał mi patyk, dzięki czemu mogłam wrócić na swoje miejsce. Westchnęłam głęboko, starając się ignorować to, jak blisko niego byłam chwilę temu.

- Wiesz co, Irwin? – zaczęłam, zerkając na niego z delikatnym uśmiechem.

- Hm? – mruknął, wpychając sobie watę do ust. Wyglądał jak małe, urocze dziecko, przez co mój uśmiech zrobił się szerszy. Zmarszczył brwi, patrząc na mnie wyczekująco.

- Nie jesteś jednak taki zły – wyznałam w końcu. Ashton zaśmiał się na moje słowa i dokończyliśmy jeść, po czym pociągnął mnie za rękę, mówiąc, że dzisiejszy wieczór jeszcze się nie skończył. 

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz