16. Nie zostawiaj mnie znów samej

2.5K 97 6
                                    

MAYCY

Od dobrych piętnastu minut siedziałam na krzesełku na lotnisku czekając na Shawna, oczywiście powiedział mi, że nie muszę przyjeżdżać i, że samolot ląduje o czternastej, ale ja stwierdziłam, że nie usiedzę w mieszkaniu ani minuty dłużej.
Prawda jest taka, że ani razu nie przestałam go kochać, zawsze od kiedy zorientowałam się co tak naprawdę czuję trwałam w tym i nawet gdy było ciężko, gdy wyleciałam do Montrealu, gdy zobaczyłam ją w jego mieszkaniu, za każdym razem miałam nadzieję, że to tylko zły sen i za chwilę obudzę się w którymś z Azjatyckich miast w objęciach Shawna.
Nagle jedne z drzwi się otworzyły i wyszli przez nie pasażerowie lotu 88.
Przez kilka pierwszych minut nie widziałam nigdzie osoby dla której tu jestem, ale gdy w końcu wyszedł na przód grupy poczułam jak moje serce przyspiesza. Podbiegł do mnie i zapominając o walizce wziął mnie w ramiona i podniósł do góry.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
Poczułam jak jego lekki zarost drapie mój policzek.
- Hej. - odpowiedziałam, a on postawił mnie z powrotem na ziemię.
- Przepraszam.
Złapał rączkę walizki i ruszył za mną.
- Maycy? - zatrzymał się nagle.
- Tak?
- To może być dosyć dziwne zważając na naszą sytuację ale... Chciał bym żebyś wiedziała, że ona była dla mnie nikim.
- Nie myślmy o tym teraz, co?
- Jasne.

***

- Długo tu jesteś? - zapytał wchodząc do mieszkania mojej kuzynki.
- Cztery dni.
- A wcześniej? Może uznasz, że to nie moja sprawa, ale...
- Nic się nie stało. - przerwałam mu - Mieszkałam u koleżanki z uczelni. Siadaj. - wskazałam kanapę w pokoju, który przez najbliższe dni zajmowałam, a sama zajęłam miejsce na podwieszanym fotelu.
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie wbijając we mnie wzrok.
- Jest w porządku.
- Maycy, tak cholernie przepraszam, że to wszystko się stało akurat teraz.
- To nie twoja wina. To po prostu przypadek, że akurat teraz Peter postanowił wrócić do mojego życia. Nie wiesz czy Alex dalej jest na mnie zła?
- Z tego co zrozumiałem nigdy nie była. Co najwyżej była po prostu smutna bo nie potrafiła ci już więcej pomóc.
- Cała Alex.
- Tak... Więc, chcesz już teraz wiedzieć co dokładnie się działo?
- Shawn... Najpierw musisz wiedzieć, że potrzebuję czasu aby to wszystko zrozumieć. Wiem, że mnie nie zdradziłeś i tak dalej, ale mimo wszystko gdy byliśmy w trasie spędzałeś z nią mnóstwo czasu, a to bolało. Za każdym razem gdy wychodziłeś do niej, albo ona była u nas czułam się okropnie. Nie potrafiłam znieść tego, że traktujesz w ten sposób kogoś innego niż ja. Chyba... Chyba byłam po prostu zazdrosna. - dodałam ciszej.
- Ej... - podszedł do mnie i ścisnął moją dłoń w swoich - Nic nie szkodzi, dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. To ja powinienem przepraszać.
Spojrzałam na niego przygryzająć wargę i razem z nim usiadłam na kanapie.

***
SHAWN

- Maycy?- zwróciłem się do dziewczyny opierającej się o moje ramię.
Nie odpowiedziała, jej oczy były zamknięte, a włosy opadały lekko na twarz.
Zacząłem bawić się pojedynczymi pasmami blond kosmyków.
- Tak cholernie mi ciebie brakuje. Nawet nie wiesz jak bardzo chciał bym codziennie móc zasypiać i budzić się obok ciebie, mieć cię przy sobie i móc przytulać kiedy przyjdzie na to ochota. Wtedy, w tym hotelu gdy zaprosiłem Sky... Chciałem poprostu wynagrodzić jej zniszczenie tych wszystkich papierów. To był kawałek bardzo ważnej pracy na studia, przez kilka następnych dni pomagałem jej zrobić to od nowa. Dopiero gdy wyjechaliśmy do Bangkoku powiedziała mi, że miała to zapisane na komputerze i nie musieliśmy pisać tego od nowa.
Byłem na siebie cholernie zły za to, że pozwoliłem się tak zmanipulować i przez to cierpiałaś. Cholera, nie zasłużyłaś na to. Kocham ciebie, to dziecko i... I nigdy nie przestanę, tylko mi wybacz, proszę.
- Skoro tak stawiasz sprawę... - usłyszałem nagle jej głos.
- Ty nie śpisz?
- Nie. - otworzyła jedno oko i spojrzała na mnie uśmiechając się.

MAYCY

- Jestem! - usłyszałam krzyk kuzynki, a chwilę potem kroki drugiej osoby.
Do pokoju zajrzał Mike.
- Hej. Chyba przeszkadzam co?
- Nie. Coś się stało?
- Kupiliśmy wszystko o co prosiłaś.
- Dzięki, jesteście kochani.
- To ja was zostawię. - uśmiechnął się i wyszedł.
- Kto to? - zapytał Shawn.
- Narzeczony Valerie.
- Mhm. To ja chyba będę się już zbierał.
- Zaczekaj.
- I tak już długo zostałem. Jestem tu prawie cały dzień, a muszę jeszcze jechać do hotelu.
- Jasne, a... Może znalazł byś trochę czasu na mały spacer? - zapytałam z nadzieją.
- Jasne.

***

Po tym jak Shawn zostawił swój bagaż w pokoju hotelowym poszliśmy pozwiedzać miasto.
- Więc wreszcie tu jesteś. - powiedział.
- Tak. Pięknie tu. - odpowiedziałam na chwilę zamykając oczy.
Gdzieś w oddali słychać było cichą muzykę, która chwilę potem zamieniła się w znaną nam obojgu melodię.
Natychmiast pociągnęłam bruneta w tamtą stronę. Dookoła trójki ulicznych grajków zebrał się spory tłum przez który się przecisnęliśmy. Gdy dziewczyna grająca na gitarze zobaczyła Shawna natychmiast podeszła do niego i zapytała czy nie chciałby może zaśpiewać. Oczywiście się zgodził i poprosił o instrument, który mu oddała.
Pozostała dwójka grała razem z nim, a blondynka śpiewała chórki.
Nagle dookoła pojawiło się jeszcze więcej osób, a ja patrzyłam na to wszystko z uśmiechem.
Po dwóch piosenkach zostawiliśmy kapelę z tłumem i ruszyliśmy dalej.
- To było niezłe. - stwierdził Shawn z uśmiechem na ustach.
- Nawet bardziej niż niezłe.
- Wiesz... - spojrzał na mnie- Miałem plan żeby cię tu zabrać jeszcze przed trasą i dokładnie... - przerwał na chwilę i pociągnął mnie lekko do przodu - W tym miejscu, miałem zapytać czy zostaniesz moją dziewczyną.
Nagle posmutniał i spojrzał w stronę znajdującej się, po drugiej stronie Sekwany wieży Eiffla.
- Shawn... - złapałam jego twarz w dłonie i zmusiłam by na mnie spojrzał.

SHAWN

Patrzyłem prosto w jej oczy co chwilę łapiąc się na chęci zrobienia kroku którego potrzebowałem. Spojrzałem na jej usta, a ona przygryzła wargę. Zbliżyłem się do niej lekko, a ona uniosła się na palcach.
Nagle poczułem jak przyciąga mnie do siebie i całuje zachłannie co szybko oddałem.
Objąłem ją w talii i nie zamierzałem puścić.
- Shawn... - wydyszała gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Tak?
- Nie zostawiaj mnie znów samej. Proszę. - powiedziała cicho.
- Nigdy. Obiecuję Ci, że już nikt nie stanie naszej dwójce na drodze.
- Trójce. - poprawiła mnie i się uśmiechnęła, a ja musnąłem jej usta.

Oooo jak uroczo...
Co myślicie o tym rozdziale?
Już będzie dobrze, czy może jeszcze coś się zepsuje?

These months /Shawn Mendes [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz