Rozdział 11 Poprzedni władca

Zacznij od początku
                                    

Zesztywniała w jednej chwili, ponownie zaciskając mocno szczękę, gdy ból rozlał się po jej ręce gorącą falą. Nasłuchiwała. Nie była pewna, kto mógł być po drugiej stronie głazów, jednak bała się, że ktokolwiek wtargnął do zamku, właśnie przeszukiwał gruzy. Mogła być w niebezpieczeństwie i nie zamierzała ryzykować. Nic nie wiedziała o tym, kto zaatakował zamek — mógł się nawet posunąć do urwania jej ręki za cenę wydostania jej. Ktoś, kto postanowił wtargnąć do środka i zabić wszystkich tam będących, był w stanie zrobić cokolwiek. Zemira bała się, że jeśli ją zauważą, bez wahania ją zabiją. Wiedziała, że właśnie taki był ich cel. W końcu, by panować Yaalą, najpierw musieli pozbyć się wszelkich poprzednich władców.

Kiedy spoza gruzów, które ją otaczały, wydobył się cichy jęk, Zemira uspokoiła się nieco. Dźwięki spadających kamieni i sypiącego się pyłu utwierdziły ją w przekonaniu, że ktoś jeszcze musiał się obudzić. Nagle przypomniała sobie, co takiego robiła i z kim była przed całym zajściem i wypadkiem. Zaczęła się modlić do Kha, by osobą, która się wybudziła, okazał się Elias. Jednak nie odważyła się odezwać. Czekała, aż osoba kompletnie odzyska świadomość, uspokoi się. Po barwie głosu i dźwiękach próbowała rozpoznać, kto to, jednak wszelkie odgłosy były za bardzo stłumione i zniekształcone przez grubą ścianę gruzu, która ich oddzielała.

— Do ciemnej Pustki! — krzyk odbił się od ścian i dotarł do uszu królowej.

Zemira otworzyła szeroko oczy, rozpoznając ten okrzyk i powiedzenie. Poczuła, jak wielka ulga rozlewa się po jej ciele i pozostawia po sobie przyjemne ciepło. To był Elias.

— Elias! — Próbowała krzyknąć, jednak do jej gardła dostało się za dużo pyłu. Z jej buzi wydostał się jedynie cichy szept. Kobieta przełknęła ślinę i powtórzyła po chwili: — Elias! To ty?

Mężczyzna odwrócił się w stronę głosu kobiety, nie chowając zdumienia. Wszędzie było ciemno i nie mógł nic dojrzeć, jednak domyślał się, gdzie Zemira wylądowała. Chciał się ruszyć, wstać i pójść po nią, jednak gdy tylko podparł rękę, o najbliższą stertę głazów, poczuł wielki ciężar. Masywna, podłużna płyta spadła na jego lewą część ciała, przykrywając tors i nogi. Zacisnął mocno szczękę, odsuwając od siebie frustrację. Przełknął ślinę, by zwilżyć wyschnięte gardło i odpowiedział:

— To ja. — Jego głos był łamliwy i słaby. Po chwili mężczyzna mógł usłyszeć cichy jęk ulgi.

— Wszystko w porządku?

— Jak myślisz? — Zaśmiał się krótko, rozglądając się wokół. Musiał wymyślić sposób, by ściągnąć z siebie ten wielki kamień.

— Jesteś ranny? — Elias wyczuł w jej głosie nutkę paniki. Martwiła się o niego. Pod jego nosem rozciągnął się uśmiech.

— Nie wiem — wyznał. Próbował poruszyć nogą, skupić się na niej, by ocenić, czy w ogóle coś czuje. Jednak nic do niego nie dotarło. Nie miał czucia w tej nodze.

— Nic nie czujesz? — Głos królowej był piskliwy i zabarwiła go panika.

Elias wziął głęboki oddech przez nos. Dostało się tam dużo kurzu, więc po chwili mężczyzna zaniósł się głośnym kaszlem.

— Mogą nas usłyszeć! — uciszyła go.

Elias nigdy nie był przy Zemirze, która traciła nad sobą panowanie. Pierwszy raz słyszał ją tak spanikowaną, przestraszoną. Jednak nie dziwił jej się. Sam był naprawdę przerażony.

— Kto? — wypalił. Nie miał pojęcia, co takiego się stało. Kto miałby ich usłyszeć?

— Kamień uderzył cię w głowę? Przecież ktoś przejął zamek!

Dziedzictwo Orfanów: Zakon Krwi | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz