40: „Staram się, jak mogę..." ~ Jimin

Start from the beginning
                                    

Psiak cały czas rzucał mu zaniepokojone spojrzenia. Domyślał się, że spięta postawa Yoongiego wynika z nadprogramowych gości i tak strasznie, strasznie chciał jakoś mu pomóc. Prawie równie mocno, jak zmniejszyć dzielącą ich odległość, by móc przykleić się do jego boku, co na tę chwilę było bardzo złym wyjściem. Mimo to, co kilka minut przesuwał się parę centymetrów w stronę bruneta, praktycznie niezauważalnie, aż wreszcie siedział na tyle blisko, aby ich uda dotykały się delikatnie. Starał się jak najbardziej zagadywać przyjaciółki pierdołami, żeby broń boże niczego nie zauważyły. Czując jednak obecność swojego chłopaka tak blisko, zaczął się mimowolnie rozluźniać, nawet jeśli aura Mina była wyczuwalnie spięta.

Nastoletnia, wilcza hybryda spojrzała w bok, gdy poczuła dotyk na swoim udzie. Jego wzrok trochę złagodniał, a nos pozwolił mózgowi nareszcie zarejestrować słodki zapach truskawek i malin. Do tej pory ignorował go, nie chcąc tracić walecznej postawy. W głębi duszy miał przeczucie, że dzisiejszy wieczór nie skończy się dobrze. Czy to już paranoja?

— Jimin! Teraz twoja kolej! — zawołała rudowłosa wesołym tonem, przerywając kontakt wzrokowy jaki posyłała sobie druga para na tym spotkaniu. — Grałeś już wcześniej? Pokazać ci, jak to się robi?

Jimin podniósł się z miejsca z prawdziwą niechęcią, ale starał się wykrzesać z siebie choć trochę entuzjazmu, żeby nie sprawić Cherry zawodu. To prawda, że nigdy nie grał, ani nie był na kręgielni (zapewne gdyby nie był tak zajęty przyjaciółkami i Yoongim, rozglądałby się, jak zaciekawione dziecko). Kocia hybryda musiała pokazać mu, jak powinno się rzucać, a że kula była ciężka, podczas gdy tężyzna Jimina nie istniała, przy rzucie literalnie upadł na tyłek. Ale i tak zaczął cieszyć się dziecinnie, kiedy zielona kula zbiła aż pięć kręgli. Jego jasny ogon merdał energicznie, a kasztanowe oczy zalśniły radośnie.

Widziałeś, hyung? Udało mi się zbić pięć! Za pierwszym razem! — paplał podekscytowany do Yoongiego, w zapomnieniu przechodząc na język koreański, gdy opadł z powrotem na swoje miejsce, teraz w ogóle nie dbając o ukrycie tego, że siada tak blisko niego.

Min wyglądał na prawdziwie przestraszonego, gdy Jimin tak spektakularnie wywinął orła. To stało się tak szybko, że nawet, gdy gwałtownie wstał, powodując cichy pisk u Amy, nie zdążyłby go złapać i ocalić przed upadkiem. Zdumiony patrzył na zarumienioną buźkę blondyna, którego czoło ukryte było pod poskręcaną grzywką.

Myślałem, że sobie coś złamałeś — przyznał, wstając ze swojego miejsca.

Brunet w sumie miał już jakiś staż w tej grze. Dawno temu często spędzał czas z Hoseokiem w tym miejscu, gdy jeszcze mieszkał w Korei. Czasami dołączał się do nich Namjoon, albo ktoś inny. Bez problemu chwycił kulę i przybrał bezpieczną pozę, szybko wykonując rzut. Raczej nie był zdziwiony, iż zdobył strike'a, po tym ile razy już w to grał, a także dzięki temu jaką wybrał kulę.

Wrócił na swoje miejsce, odprowadzony ciekawskim spojrzeniem kumpla ze szkoły. Ana zagadywała Jimina, a raczej próbowała, bo ten zbyt bardzo cieszył się z dobrego rzutu swojego chłopaka. Jego psi, puchaty ogon radośnie uderzał o kanapę i w przypływie chwili, objął rękę wilka, wpatrując się w niego jak w obrazek.

— Zjedzcie coś, bo zaraz wszystko za was skończymy — zaprotestowała kotka, zapominając o napiętej atmosferze.

~*~

Dalszy wieczór spędzili głośno rozmawiając, śmiejąc się, jedząc i grając dwie partie kręgli, które wykupili. W tym wszystkim Anastasia mimo wszystko nie potrafiła nie posyłać Jiminowi maślanego wzroku. Rozumiała, co się działo, ale nie umiała tak szybko pozbyć się swoich uczuć wobec psiej hybrydy. Nieco się obawiała Yoongiego, ale ten traktował ją niczym powietrze. Nie próbował pokazać jej, że jest od niej lepszy, albo że on ma coś, czego ona nie mogła mieć. W pewien sposób była mu wdzięczna za zachowany spokój, aczkolwiek nie chciałaby jeszcze raz, aby spojrzał na nią tak, gdy się tutaj pojawiła z Amy.

Sam Yoongi wychodził z założenia, że nie po to Park się z nim wiązał, by przyprawiać mu rogi już na początku związku. Przypatrywał się wszystkiemu z dystansu, a początkowy stres minął, gdy pozostali przestali zerkać na niego z obawą. Zajął się słuchaniem rozmów, czasami coś wspomniał Markowi, albo Jiminowi, raczej unikając konfrontacji z osobami, których nie znał. Poczuł ulgę, gdy jego telefon rozdzwonił się i mógł na chwilę odejść od towarzystwa, żeby odebrać.

Nastąpiło to akurat w momencie, gdy Jimin rzucał. Mając już jedną i pół partii nauczył się jak mniej więcej stanąć i rzucić, by kula nie wpadła do rynny. Udało mu się zbić wszystkie poza tą jedną jedyną, która, gdyby miała twarz, zapewne śmiałaby się z niego w najlepsze. Nie powstrzymało to jednak blondyna od podekscytowanego paplania, jak po jego pierwszym rzucie, tylko tym razem zamęczał swoim potokiem słów Anę, która po prostu siedziała najbliżej.

Entuzjazm psiaka był po prostu zaraźliwy, więc nim dziewczyna się obejrzała, cieszyła się razem z nim i objęła go w pasie, ściskając mocno, w ten sposób wyrażając swoje gratulacje. Posyłała mu przy tym zakochane spojrzenia (gdyby była bohaterką komiksu na pewno w jej oczach pojawiłyby się serduszka), ale Jimin, zanurzony w swojej ekscytacji, nie zwracał na to uwagi.

savaged by a dog »yoonmin«Where stories live. Discover now