Normalna czcionka – angielski
Pogrubiona – koreański
Brunet obserwował cały czas zalęknionego Jimina, wyczuwając nagłą zmianę w jego aurze. Mimowolnie się zaniepokoił.
Słysząc głośny, piskliwy krzyk pani Park, odsunął się nieznacznie. To był jeden z minusów posiadania bardzo czułego słuchu. Słyszał dzięki niemu cała rozmowę syna i matki. W trakcie niej wstał od stołu, podszedł do szuflady w której trzymali reklamówki. Znalazł materiałową, do której zaczął pakować kasztanowe figurki, mając nadzieje, że nie rozwalą się podczas podróży. Sobie zostawił tylko konika (psa?) zrobionego przez Jimina i myszkę.
— Trzymaj, zaopiekuj się nimi — mruknął Yoongi, kładąc torbę obok niego, gdy skończył rozmawiać. Pani Min w tym czasie zapakowała poczęstunek dla rodziców młodej psiej hybrydy.
Jimin zamrugał, gapiąc się przez chwilę na podarunek, a potem przeniósł spojrzenie na hyunga.
— Naprawdę mogę je wziąć? — spytał, wskazując niepewnie na torbę.
Brunet pokiwał głową. Chciał coś powiedzieć, ale przerwała mu pani Min.
— Jiminie, jutro też przyjdź na obiad. Zrobię mojego popisowego kurczaka, takiego nanpewno nigdy nie jadłeś — zapowiedziała mu kobieta, uśmiechając szeroko. Położyła tuż przed nim kilka pojemniczków z dzisiejszymi daniami. — Przeproś rodziców od nas.
— Dziękuję za jedzenie i gościnę, proszę pani — Jimin znów ukłonił się jej, przyjmując pudełeczka. Obawiał się, że nikt oprócz niego w domu ich nie zje, ale nie chciał ranić mamy Yoongiego, więc tylko uśmiechnął się wdzięcznie. — Nie mam pojęcia, czy gdziekolwiek wyjdę do końca tygodnia poza szkołą — westchnął cicho — ale jeśli tylko natrafi się okazja to z wielką chęcią przyjdę! — Na koniec postarał się wykrzesać z siebie trochę entuzjazmu, co nawet nieźle mu wyszło. Odwrócił twarz do hyunga i jego uśmiech nabrał nieco bardziej nieśmiałego wyrazu. — Do zobaczenia w szkole, hyung.
Gdy Jiminie zniknął w przedpokoju, mama Yoongiego klepnęła syna w ramie i kiwnęła głową w kierunku wyjścia. Młody wilk wstał, wzdychając. Poszedł za blondynem, sięgając po swoją kurtkę. Niedbale zarzucił ją na ramiona, a na stopy wsunął adidasy.
— Wyjdę z tobą, to nie jest najciekawsza okolica — poinformował beznamiętnie.
Blondynek tylko pokiwał głową. Wpakował do plecaka zapakowane szczelnie jedzenie, ale torbę z figurkami wciąż trzymał ostrożnie w dłoni w obawie, że te cenne dla niego pamiątki się zniszczą.
Wyszli przed kamienicę, a Jimin wykonał telefon do domowego szofera, podając ulicę, na jakiej aktualnie się znajdował. Potem odłożył komórkę do kieszeni i zapanowała cisza. Ani on, ani Yoongi się nie odzywali, wdychając tylko dość mroźne, wieczorne powietrze i kręcąc się co chwilę z zimna.
— Hyung... — zaczął bardzo cicho, zwracając tym uwagę bruneta. — Dlaczego nie chcesz się ze mną zakolegować? — spytał, podnosząc swoje szczenięce, smutne oczy na Mina.
Yoongi założył kaptur na głowę, co zmusiło go do położenia uszu. Zamyślony patrzył przed siebie, dostrzegając w oddali zamykający się szlaban przy przejściu kolejowym.
W jakiś sposób, czuł się odpowiedzialny za tego chłopca. Mocno mu to nie odpowiadało i miał ochotę tak po prostu zostawić go tutaj samemu sobie, aby uczył się dbać o własny ogon, ale nie umiał odwrócić się i odejść. Wystarczyło to jedno spojrzenie kasztanowych oczu, aby zrezygnował z tego pomysłu.
VOCÊ ESTÁ LENDO
savaged by a dog »yoonmin«
FanficJimin jest psią hybrydą, która niespodziewanie przeprowadza się z rodzinnej Korei do USA w związku z pracą taty. Nigdy nie chodził do szkoły, przez częste zmiany miejsca zamieszkania jego rodzice zdecydowali się na nauczanie domowe. W Stanach jednak...