34: „Hyung, musimy wreszcie o tym porozmawiać!" ~ Jimin

4.2K 574 196
                                    

Normalna czcionka – angielski

Pogrubiona – koreański

Będę na ciebie czekał po szkolę. Ja kończę szybciej — obiecał.

Park kiwnął głową i nim wsiadł do auta, posłał mu szeroki uśmiech, w który włożył całe skumulowane przez ostatni kwadrans szczęście. A gdy zajął już miejsce na przednim siedzeniu, zawarczał, nim szofer zdążył się odezwać:

— Ani słowa.

Wilcza hybryda obdarowała jasnowłosego chłopca, przypominającego Golden Retrievera podobnym uśmiechem. Poczekał, aż ten odjedzie. Nie wrócił tak od razu do domu. Potrzebował ochłonąć i przemyśleć to. Szok zaczął powoli się ujawniać.

Tymczasem w samochodzie przez prawie połowę drogi było cicho. I kiedy Jimin już myślał, że ma spokój od głupich uwag i ten idiota za kółkiem nie popsuje mu już humoru po tym zniewalającym wieczorze, padły następujące słowa:

— Czyli jednak przyjaciele z korzy-

— ZAMKNIJ SIĘ, BOŻE, JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ!

Później było słychać już tylko głośny śmiech Josepha.

~*~

Następnego dnia był już piątek – dzień oddania wypracowań (którego Yoongi nie napisał nawet w jednej trzeciej). Był to też dzień, w którym wszystko miało się wyjaśnić. Bo mimo że Jimin czuł się niemalże pijany ze szczęścia, zwłaszcza, kiedy w pełni dotarło do niego, co się stało, chciał, żeby wszystko między nim, a Yoongim było jasne i klarowne. No bo chyba... nie pocałowałby go sobie ot tak bez powodu, prawda? Nie ktoś taki, jak Yoongi. To musiało coś znaczyć.

Nie mógł przez to w pełni skupić się na lekcjach, dostał już dwie reprymendy od nauczycieli, bo nie uważał na zajęciach, ale on po prostu nie potrafił odgonić swoich myśli od wczorajszego wieczoru. Cherry patrzyła na niego tak, jakby z ciekawości nad jego stanem miała zaraz wyjść z siebie. Niczego jej jeszcze nie powiedział, wciąż siedząc z głową w chmurach.

Tymczasem Yoongi zbliżał się do klasy biologicznej, gdzie miał mieć następną lekcję.

I o dziwo Min wydawał się niezwykle spokojny. Był wyspany, przed wyjściem do szkoły uczesał niesforne, ciemne kosmyki oraz ubrał jedną ze swoich lepszych koszulek. Nie spodziewał się, że to co się stało między nim a Jiminem przyjmie z takim spokojem, jak coś, co miało się stać, jakby taka była kolej rzeczy. Tym bardziej nie potrafił zrozumieć strachu, który w głównej mierze tak długo odpychał go od psiej hybrydy.

Skrzywił się, gdy tuż nad czułym uchem rozbrzmiał dzwonek oznajmiający lekcję. Z niezadowoleniem udał się do środka sali biologicznej, tradycyjnie siadając w pierwszej ławce. Nie spodziewał się towarzystwa, dlatego spojrzał ze zdziwieniem na ciemnowłosego chłopaka, który okazał się być tym kolesiem, który prowadzi radiowęzeł.

— Cześć — przywitał się, posyłając wilczej hybrydzie neutralny uśmiech. Zaraz po tym rzucił na ławkę zeszytem, który przejechał kilka centymetrów po śliskiej powierzchni. — Min Yoongi, prawda?

Brunet patrzył na syna dyrektora nieufnym spojrzeniem, od razu czując wewnątrz niepokój. Nabrał nawet dość agresywnej postury, odsuwając na kraniec ławki.

— Bez przesady, chciałem się tylko przywitać — zaśmiał się towarzysz, siadając wygodnie na krześle — Jestem Mark Lee.

Yoongi jeszcze przez chwile mierzył chłopaka spojrzeniem pełnym niechęci. Warknął cicho pod nosem. Bardziej w złości na siebie. Z góry założył, że jego rówieśnik to jakiś szpieg, albo ktokolwiek. Ta paranoja zaczynała męczyć wilcza hybrydę. Koleś puszczał dobra muzykę w głośnikach, musi być spoko.

savaged by a dog »yoonmin«Où les histoires vivent. Découvrez maintenant