05: „Chciałem tylko pomóc..." ~ Jimin

5.4K 662 205
                                    

Lisica przeskanowała Yoongiego przenikliwym wzrokiem. Nie uszedł także uwadze niezadowolony wyraz twarzy psiej hybrydy, opierającej się o drzwi. Tak na wszelki wypadek, żeby hyung nie próbował uciec.

— A jadłeś coś dzisiaj? — spytała pielęgniarka, zakładając nogę na nogę. Jej puszysta, ruda kita zamiotła podłogę obok krzesła, na którym siedziała.

Yoongi czuł się jak w pułapce, otoczony z każdej strony. Postanowił do samego końca trzymać swoją wersję, przecież wyliże się z tego.

— Nie, wypiłem kawę na pusty żołądek. To chyba przez to. — powiedział spokojnie, starając się stać prosto.

Jimin skrzywił się jeszcze bardziej. O nie, nie odpuści. Nie teraz, kiedy w końcu przywlókł tu starszego. Rzucił mu po części karcące i przepełnione pretensją spojrzenie. Może zazwyczaj blondyn był nieśmiałą, płochliwą kulką, ale w niektórych sytuacjach potrafił ukazać swoją stanowczość.

— Proszę pani, myślę, że Yoongi hyu- — zaciął się, bo prawie dodałby honoryfikat. Robił to już tak odruchowo, że nawet o tym nie myślał. — Że Yoongi... uderzył się w brzuch. Nie sądzę, żeby był w najlepszym stanie.

Rudowłosa pielęgniarka zmierzyła psią hybrydę przeszywającym wzrokiem zielonych oczu, a potem przeniosła go na Mina. Już zaczęła podejrzewać, że coś się dzieje. Zresztą, zachowanie tych dzieciaków było aż nadto podejrzane.

— Dobrze. W takim razie pozwól, że obejrzę twój brzuch — zwróciła się do Yoongiego, wstając z miejsca i poprawiając swój biały fartuch. — Połóż się na leżance. — nakazała łagodnie, acz z wyraźnym rozkazem. Sama sięgnęła do pudełka z gumowymi rękawiczkami jednorazowymi.

Brunet stał po środku skromnego gabinetu pielęgniarki. Pokój był w odcieni szarości, od dawna nie będąc odrestaurowywanym. Ściany zdawały się pamiętać najstarsze dzieje tej szkoły. Tuż nad biurkiem znajdowała się tablica korkowa, obwieszona w nieładzie wieloma kartkami różnego koloru. Tuż pod oknem znajdowała się wspomniana przez kobietę leżanka. Całość tego wydarzenia oświetlała stara lampa, dająca żółte światło, przez co ściany wydawały się obrzydliwie brudne. Przez kilka sekund buczenie, które z niej uchodziło było jedynym dźwiękiem słyszalnym w pomieszczeniu.

Po słowach, które tak szybko opuściły usta pozostałej dwójki, wilcza hybryda za bardzo nie wiedziała co zrobić. Jego ogon zaczął nerwowo bujać się w każdą stronę i nim zdążył zaprotestować, kobieta dotknęła jego ramienia, ciągnąc w kierunku siedziska. W tak krótkim czasie stały się dwie rzeczy, których nie znosił i unikał jak ognia. Został wkopany i ktoś dotknął go wbrew woli. Czuł się na tyle skołowany, że z jego ust nie uleciał żaden dźwięk i posłusznie zajął miejsce tuż przy oknie, kładąc się.

Patrzył w sufit, oddychając coraz ciężej, co zaczynało sprawiać mu ból w okolicach żeber, a on zaczął się nieco krzywić. Zacisnął dłonie w pięści, gdy kobieta dokonywała badania.

— Boli tutaj? — spytała naciskając w okolicy przepony, na co uzyskała skinięcie głowy od nastolatka. Chciał już stąd wyjść i zapomnieć, że taka sytuacja w ogóle miała miejsce, ale kobieta jak na złość wciąż sprawdzała, sprawiając, że z bólu prawie zebrały mu się łzy w oczach. Jego zdolności aktorskie, wysoki próg bólu i samozaparcie nic nie dały, gdy ta dojechała do złamanego żebra. Chłopak na kozetce skulił się, dość brutalnie odsuwając jej dłoń od siebie.

— Tak myślałam. Chyba masz złamane żebro, Yoongi. — Niezrażona jego reakcją, wstała ze swojego taboreciku przy leżance i podeszła do biurka, szukając czegoś w tonie porozrzucanych papierów. — Koniecznie musisz odwiedzić szpital, a ja muszę niestety poinformować o tym dyrektora.

savaged by a dog »yoonmin«Where stories live. Discover now