Rozdział 32

1.2K 55 4
                                    


Amber

- Smacznego droga pani.

 Scott postawił przede mną talerz z górą parującego makaronu. 

- Dziękuję, że pozwoliłeś mi u siebie pokoczować. I jeszcze  mnie karmisz. Bez ciebie dawno bym zginęła.

Uśmiechnął się do mnie uroczo. 

- Przestań, wiesz jak na mnie działają komplementy - Scott machnął na mnie ręką. - za bardzo napompujesz mi ego. 

Tamtego wieczoru nie potrafiłabym być  sama. Mogłoby wydarzyć się coś złego. Następnego dnia mieliśmy chować tatę, a ja zaczynałam tracić nad wszystkim kontrolę. 

Będzie leżał na cmentarzu z mamą, sam nas o to prosił. Mówił, że tylko to się dla niego liczy, wszystko inne jest mu obojętne. Powiedział, że nie musi mieć nawet nagrobka, wystarczy jakiś krzyż i już.  

W sumie uważałam, że, na swój chory sposób, to całkiem romantyczne. Mama była jedynym sensem życia taty, kochał ją mocniej niż cokolwiek, czy kogokolwiek innego. Zapewne włącznie z własnymi dziećmi. 

Kiedy umarła olał wszystko, nie potrafił się pozbierać, pozbyć się tego cierpienia spowodowanego jej brakiem. 

Więc stoczył się. Na samiusieńkie dno. A my niestety z nim.

- Musisz pamiętać, że mimo tego wszystkiego on zawsze cię kochał. To, że ty i Josh pogodziliście się z nim, że odszedł mając was przy sobie, opiekujących się nim i kochających go. To jest najważniejsze, Amber. Myślę, że umarł będąc naprawdę szczęśliwym.

Obiecałam sobie, że tak nie będzie, ale nie mogłam powstrzymać napływających do oczu łez. Nos mnie swędził od powstrzymywania płaczu. W końcu odpuściłam, przymknęłam powieki i po chwili poczułam spływające po policzkach łzy. 

Scott złapał moją dłoń. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego smutno. Był taki zmartwiony. Ścisnęłam mocniej jego dłoń. Chciałam go przekonać, że wszystko jest dobrze.

- Masz rację. Najważniejsze, że Josh też dał się namówić. Nigdy nie sądziłam, że zaniedbałby studia i rzucił wszystko, po to żeby opiekować się naszym ojcem. Zawsze czułam od niego bijącą do taty nienawiść.

Znów zabolał mnie brzuch. W głowie pojawiały się obrazy z przeszłości. Josh na skraju załamania nerwowego, rzucający na wpół pustą butelką wódki o ścianę. Ojciec wydzierający się tak, jakby ktoś wyrywał mu z rąk jedyne dziecko. W napadzie furii rzucił się na Josha z pięściami. Biedny, musiał tamtej nocy jechać do szpitala. Tata złamał mu żebro. Pamiętałam wszystko jak przez mgłę. Oboje myśleli, że spałam, ale ja stałam przy szparze w drzwiach i cicho płakałam. Nie chciałam żeby mnie usłyszeli, bałam się obojga. Bałam się, że mnie też zaczną tak bić. 

Scott potrząsnął mną.

- Amber błagam cię nie myśl teraz o tym. Musisz pamiętać, że pogodziliście się, on żałował tego wszystkiego i nie mógł sobie nigdy wybaczyć krzywdy jaką wam wyrządził. Na pewnym poziomie na pewno wiedział, że wasza mama załamałaby się widząc co się z wami działo. 

Schowałam twarz w dłoniach i pokiwałam głową. Miał rację, miał rację, jesteśmy pogodzeni. 

Ale, Chryste, w co on zmienił nasze życie? Jeden wielki koszmar przepełniony bólem nie do zniesienia dla dziecka. 

Ale przecież on już nie żył, nic już nie można było zrobić. 

- Poza tym - Scott przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. - Gdyby twój tata nie pił, twój brat się nie wyniósł, nigdy byśmy się nie poznali. Nigdy nie trafiłabyś do... Jak on się nazywał?

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz