Rozdział 11

3.7K 183 9
                                    

Rachel

-Poproszę dwie teuqille - wykrzyczała w stronę barmana Erin. 

Spojrzałam się na nią morderczym wzrokiem. Chyba ją posrało. Tequilla z moją słabą głową? 

- No co? - dziewczyna wzruszyła ramionami patrząc na mnie tymi niby niewinnymi oczami. 

Wspięłyśmy się na wysokie stołki barowe, co nie było takie znowu proste w takich krótkich sukienkach. Ona przynajmniej nie miała obcasów. Już po chwili wymachiwała nogami okrytymi jedynie wysokimi, czarnymi conversami. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież kompletnie nie pasują do ciemnozielonej, obcisłej sukienki i totalnie skracają jej nogi, ale ją gówno to obchodziło. Powiedziała, że i tak jest już wysoka i nie chce być wyższa od jakiegoś faceta w klubie, bo to zniszczy jego biedne, kruchutkie ego. A poza tym przecież szpilki to tylko głupi wynalazek mężczyzn, by kobiecy tyłek wydawał się bardziej kształty niż jest w rzeczywistości - cytując moją kochaną współspaczkę.   

- Dziękuję bardzo - Erin uśmiechnęła się pięknie do mężczyzny za ladą i odebrała nasze shoty - Za to, żebyś nie zwariowała na punkcie nauki i nie sfrajerowała się - powiedziała. 

Pochyliłam się nad nią, by przebić swój głos przez tę głośną, na marginesie beznadziejną, muzykę.

- Nie ma takiego słowa!

- O tym właśnie mówię! - wykrzyczała. 

Stuknęłyśmy się kieliszkami i wlałyśmy w siebie alkohol jednym ruchem ręki. Rozpalający dreszcz przeszedł przez całe moje ciało. Nie zdołałam powstrzymać małego wzdrygnięcia, na co moja przyjaciółka wybuchnęła śmiechem. 

- O! Widzę naszych towarzyszy! - powiedziała głośno, zeskakując z siedzenia. 

Obróciłam się w stronę wskazaną przez Erin i... Zmroziło mnie. Niedaleko wejścia stała grupka czterech facetów. Scott, Marshall oraz Cameron i Tom - pozostali członkowie kapeli Maryego. Klasyczne faux-pas jakiego mogłam się spodziewać na koniec beznadziejnego dnia. To karma za to, że zdecydowałam się w ogóle gdzieś wychodzić.

Gdy podeszłyśmy bliżej nich, Erin przywitała się z wszystkimi muzykami i przedstawiła się Scottowi. Moich dwóch przyjaciół obrzuciło mnie potępiającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się najsłodziej jak tylko potrafiłam i przywitałam z Camem i Tomem. Zdążyłam już kiedyś ich poznać, nawet towarzyszyli nam parę razy w wypadach na miasto. 

- Proszę, proszę - Scott pokręcił głową krzyżując ramiona na klatce piersiowej. 

Wszyscy poza naszą trójką wydawali się być nieco zdezorientowani. Zresztą ja też! Co oni do cholery tu robili i co mieli wspólnego z nową pracą Erin? 

- Podobno miałaś się uczyć - wykrzyczał w moją stronę Scott.

Marshall przytaknął przyjacielowi. Dobrze, że było tam tak głośno, dudniąca muzyka ściągała z tej sceny conajmniej połowę napięcia.

- Zaraz, to wy się znacie ? - spytała Erin

- Chodźcie usiądziemy.  Zaraz wszystko się wyjaśni - zadecydował Mary. 

Gdy znaleźliśmy wystarczająco duży stolik, i to w nieco cichszym miejscu, Erin spojrzała na nas pytającym wzrokiem, najwyraźniej czekając na wyjaśnienia. Miałam ochotę się do niej przyłączyć.

- Więc tak. Scott, Rachel i ja - zaczął Marshall wskazując każdego z osobna, jakby ktokolwiek nie wiedział o kogo chodzi - znamy się od liceum. To - tym razem wskazał na basistę i wokalistę - są moi drodzy współczłonkowie zespołu. A to - tym razem, z bananowym uśmiechem na twarzy, przeniósł wzrok na krótkowłosą - jest Erin Tucker. Nasza nowa perkusistka.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz