Rozdział 6

4.9K 293 58
                                    


4 lata temu

- Gdzie ty znowu idziesz smarkulo? - ojciec wyszedł z salonu słysząc jak zakładałam buty. 

Cholera jasna, jak ja go nienawidziłam.

- Po prostu wychodzę. Nie chcę już tu siedzieć. Za bardzo wali jakby starym alkoholikiem - odpowiedziałam zakładając na siebie kurtkę.

- Jak ty się do mnie odzywasz? Jestem twoim kurwa ojcem! - parsknęłam ironicznym śmiechem i potrząsnęłam głową.

- Ah tak? Jesteś moim ,,kurwa ojcem"? Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej. Kiedyś kiedy jeszcze powiedzmy, że cię potrzebowałam. Za dwa lata będę mogła się od ciebie wyprowadzić i mieć jakieś normalne życie. Jak Josh - zauważyłam, że wzdrygnął się na dźwięk jego imienia. 

Gdzieś wewnątrz tęsknił za nim, widziałam to. Zauważyłam to w jego oczach. Były smutne. I wtedy zrobiło mi się autentycznie przykro. Po milionowy raz, chciałam podejść do niego, do mężczyzny, który mnie wychował i go przytulić. Przeprosić za wszystko, usłyszeć przeprosiny od niego i zapewnienie zmiany i po prostu żyć dalej. 

Ale on na to nie pozwalał. Wszystko musiał zawsze zniszczyć, każdą ostatnią tlącą się we mnie iskierkę nadziei musiał zgasić. Podszedł do mnie i walnął z pięści prosto w twarz. Upadłabym, ale zatrzymała mnie ściana, przed która stałam. Obróciłam głowę w jego kierunku i spojrzałam na niego. Uważałam, że mój wzrok mówił wszystko i nie było już potrzeby jakiegokolwiek komentarza z mojej strony. Wzięłam plecak i wyszłam z mieszkania, trzaskając drzwiami najmocniej jak umiałam. Usłyszałam jeszcze głośne "kurwa" zza drzwi i zbiegłam po schodach.

Szczęka pulsowała od bólu. Wręcz czułam jak napływa do niej krew i jak staje się czerwona. Chłodne marcowe powietrze uśmierzyło nieco ból. Szłam przed siebie. Łzy napływały mi do oczu. Szybko je starłam i powstrzymałam kolejne odchyleniem głowy. 

Muszę się tego oduczyć, pomyślałam. Muszę być twarda. Zmierzałam w stronę mojego tajemniczego miejsca. Mojego kochanego dachu. Wyciągnęłam jeszcze paczkę papierosów i wsunęłam jednego do buzi.

- Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin Amber - wymamrotałam do siebie odpalając fajkę. 

Amber

Obudziłam się nagle zlana potem. Nawet nie wiedziałam kiedy zaczęłam płakać. Cała się trzęsłam i szczękały mi zęby. Do pokoju wpadł Josh. Musiał mnie usłyszeć i również się obudzić.

- Amber! Amber, uspokój się! - krzyczał trzęsąc mnie za ramiona. 

Nie mogłam przestać. Kręciłam głową, łzy nadal leciały, a gardło zaczynało boleć mnie od krzyku. Mój brat uścisnął mnie mocno i zaczął mnie gładzić po włosach, szepcząc uspokajające słowa i kołysząc się ze mną. Sam był bliski płaczu. Mimo, że mnie trzymał, nadal jeszcze się trzęsłam. Łzy leciały i leciały, ale robiłam się coraz bardziej zmęczona. Woda w moim organizmie chyba powoli się już wyczerpywała, bo po chwili nie miałam już czym płakać. 

Uspokoiłam się. Josh nie przestawał mnie uciszać ani głaskać po włosach. Policzek miałam oparty na jego ramieniu. Wpatrywałam się ślepo przed siebie z uchylonymi ustami. Mimo, że patrzyłam, nic nie widziałam. Czułam tylko zaschnięte łzy, wyczerpanie i rękę Joshiego na moich plecach. Po jakimś czasie po postu zamknęłam oczy, i zasnęłam. Miałam nadzieję, że jeden koszmar na noc wystarczy już mojej psychice.

                                                                                      ***

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz