Rozdział 31

1.4K 72 15
                                    

Amber

- Dobra przekażę chłopakom. Wracaj szybko - powiedziałam, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Przy okazji sprawdziłam godzinę. Dochodziła szósta. Czekając poprzedniego dnia na Scotta musiałam zasnąć u niego w pokoju. Nadal miałam na sobie jeansy i bluzę.

Miałam tego dnia strasznego doła. Nie umiałam przestać myśleć o Rachel i tym głupim Adamie. Głównie o Rachel.

Wszystko mi o niej przypominało, każda najmniejsza głupota. Piosenka w radiu, zapach proszku do prania którego używała, nawet widok jedzenia, które razem jadałyśmy. Nie mogłam wytrzymać, nawet gdy bardzo się starałam o niej nie myśleć, zawsze wracała do mojej głowy.

Chciałam z kimś pogadać. Albo chociaż móc się przy kimś rozpłakać. Wiedziałam, że Josh skoczyłby za mną w ogień i tak dalej, ale nie chciałam dokładać mu problemów. Było tyle roboty z tatą, z dnia na dzień było z nim gorzej. Szczególnie gdy zaczął przyjmować chemię. Poza tym Josh był już w pewien sposób nastawiony do Rachel i wiedziałam, że od niego mogę spodziewać się tylko agresji w stosunku do niej.

No i okej, zachowała się strasznie, ale przecież nie było tak cały czas. Poza tym może za dużo od niej wymagałam, może sama wmawiałam sobie, że się kochamy i wszystko jest super, podczas gdy ona tylko w tym wszystkim się męczyła.

Miałam wrażenie, że zwariuję więc wsiadłam w autobus i pojechałam do Scotta. Wiedziałam, że jest empatyczny, zrozumie mój ból, wysłucha mnie, ale będzie też widział drugą stronę medalu. No i cokolwiek by się nie działo on zawsze był szczery. Kochany, ale szczery.

Tylko, że w mieszkaniu go nie zastałam, Marshalla zresztą też nie. Otworzył mi Aiden, ale on sam też wydawał się być czymś przybity. Gdy spytałam o co chodzi powiedział tylko, że pewna dziewczyna odwołała ich spotkanie. Na blacie leżały kwiaty, więc domyślałam się, że to nie było takie znowu pierwsze lepsze spotkanie, ale nie chciałam naciskać. Ewidentnie był przybity i nie chciał o tym gadać. Usiedliśmy więc razem na kanapie, zamówiliśmy pizzę i oglądaliśmy Przyjaciół.

Aiden zasnął po siódmym odcinku z rzędu, więc odstawiłam pudełka z pizzą, przykryłam go kocem. Ku woli ścisłości dwoma kocami, żeby starczyło na całe jego długie cielsko. Potem poszłam do łóżka Scotta. Czekałam na niego i czekałam, słuchałam muzyki, przeglądałam czasopisma, aż w końcu zasnęłam.

Jego poranny telefon mnie obudził. Przeprosił i powiedział, że była straszna awaria metra i utknął tam na całą noc.

Przetarłam oczy i strzyknęłam karkiem. Domyślałam się, że już nie zasnę, mogłam więc równie dobrze zrobić coś produktywnego.

Wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie koc w postaci peleryny i poszłam do kuchni. Myślałam, że wszyscy będą jeszcze spać, ale przy barku siedział Marsh. Aiden spał na kanapie tak, jak go zostawiłam.

- Co ty już nie śpisz? - szepnęłam otwierając jednocześnie lodówkę.

Marshall powoli podniósł głowę znad blatu.

- Chyba raczej jeszcze nie śpię. A ty co tu robisz?

- Przyszłam wczoraj do Scotta, ale go nie było. Właśnie zadzwonił, że dopiero wyszedł z metra. Pociąg się zepsuł i utknął tam na całą noc.

Marshall podrapał się po głowie i przetarł oczy. Wyglądał jakby umarł i właśnie wrócił do żywych. Miałam wrażenie, że nie rejestruje conajmniej połowy słów, które do niego kieruję.

- Co z tobą jest? - spytałam.

- Nic takiego. Byłem na imprezie. W klubie. Całą noc - znów położył głowę na blacie.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz