RachelKiedy pociąg zniknął w tunelu, stałam na peronie jeszcze dobre pięć minut. Nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Zajęcia zaczynały się dopiero po południu, a czekać na Amber nie było sensu. Pewnie sama nie wiedziała kiedy wróci.
Martwiłam się o nią. To tylko jej ojciec, wiedziałam o tym. Ale przecież z tego co mówiła był niepoczytalny. Wolałabym jechać z nią. Czułabym się wtedy o wiele spokojniejsza.
Tylko, że to nie o mnie tutaj chodziło. A Amber chciała jechać sama. Zresztą ona zawsze wszystko wolała robić sama.
Więc co mogłam zrobić? Gapić się w ciemny, głęboki tunel, przeszkadzać śpieszącym się nowojorczykom, kręcić się wokół jak obłąkana? Bo właśnie to robiłam. W końcu stwierdziłam, że było tylko jedno miejsce, gdzie mogłam pójść. Najlepsze w całym Nowym Jorku.
***
- Hej, jest tu kto? - krzyknęłam wychylając głowę przez drzwi.
Jak zwykle niezamknięte.
- Hej Rache - pierwszy przywitał mnie promienny uśmiech Aidena, stojącego przy blacie.
Majstrował coś przy dużej, sportowej torbie. Ubrany był w jeansy i biały t-shirt, zapewne już wychodził do pracy. Cieszyło mnie, że znalazł coś, czego robienie sprawiało mu przyjemność i satysfakcję. Niektórzy ludzie nie potrafią tego doświadczyć przez całe życie. Dla Aida było to najwidoczniej trenowanie koszykarzy. Gdyby ktoś mijał go na ulicy, pomyślałby, że sam gra w jakiejś drużynie, ta myśl aż się nasuwała. Pokołtunione, jasne włosy związane w kucyk lub koka, luźny styl bycia typowy dla sportowca, no i ten wzrost.
Mało kto wiedział, że Aiden był kiedyś gwiazdą koszykówki w swojej szkole i uczelnie wręcz biły się o niego. Dostał wiele propozycji stypendiów sportowych. Jako jedyny z naszej paczki, nie chodził z nami do liceum, poznaliśmy go przy innej okazji. Scott i Marshall szukali współlokatora no i on jako jedyny znalazł z nimi wspólny język. Ze swoimi 25 wiosnami na karku, był starszy ode mnie i Marshalla o trzy lata, od Scotta o dwa, a od Amber o całe pięć lat. Dopiero jakiś czas później podzielił się z nami swoją historią. Niestety straszny wypadek w ostatniej klasie liceum pokrzyżował mu plany i skończył jako (żeby nie było, jeden z najlepszych) trener w jednym z klubów koszykarskich na Manhattanie.
- Co ta torba ci zrobiła? - spytałam siadając na stołku po drugiej stronie blatu.
- Nie chce się zapiąć - odpowiedział wracając do szarpania zamka.
Zauważyłam, że już pobielały mu kostki od zaciskania ich na suwaku.
- Daj to - powiedziałam odbierając od niego źródło problemu.
- Zaraz się spóźnię przez to wszystko na trening - powiedział wzdychając.
Uśmiechnęłam się pod nosem, odsuwając przeszkadzający materiał z drogi suwaka. Typowy facet. Wolał się siłować, niż pomyśleć. Aiden miał najniższy baryton jaki u kogokolwiek słyszałam, może poza Barry Whitem. Pomyślałam, że to zabawne. Taki wielki, z takim groźnym głosem, a zachowywał się jak chłopczyk, który nie umiał sobie zapiąć plecaczka do szkoły.
- Proszę bardzo - uśmiechnęłam się do niego przesuwając torbę przez blat. - a nie zaczynałeś przypadkiem nieco później zajęć?
Spytałam jeszcze, gdy zakładał już buty na stopy. Pewnie rozmiar 89.
- Yyy.... - wyraźnie się speszył.
Kolejna rzecz zupełnie niepasująca do jego wizerunku. Nieco zwolnił proces zakładania butów. Wręcz widziałam jak się męczy z wymyśleniem jakiejś odpowiedzi.
CZYTASZ
Nic już nie ogarniam
Teen FictionAmber i Rachel to zupełnie dwie różne osobowości. Jednak od zawsze łączyła je nadzwyczajnie silna przyjaźń. Czy może doświadczenia i los pokażą im, że przeznaczone im jest coś więcej? Czy bedą potrafiły to zrozumieć? Ustatkowana blondynka i studentk...