Rozdział 13

3.6K 218 11
                                    

Amber

O Boziu... Jak zimno! 

To była pierwsza rzecz, którą pomyślałam, nadal jeszcze na wpół śpiąc. Na ślepo naciągnęłam na siebie kołdrę pod samą szyję. Jak mi było dobrze... Miękki materac, wielka biała poduszka. Pachnąca pościel. Czułam, jak moje wyczerpane ciało łapczywie pochłania ten spokój i wygodę. W powietrzu za to, dało się czuć tak zwany ,,męski zapach" i.... chyba wanilię. 

Kiedy zdałam sobie sprawę, że najpewniej nie udałoby mi się znowu zasnąć, otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu. Nadal było mi cholernie zimno, więc okryłam się kołdrą jak najszczelniej. Pewnie widać było tylko moją głowę nad wielką kupą pościeli. 

Scott siedział na tym samym łóżku, przeglądając coś w telefonie. Miał na sobie koszulkę na ramiączkach, więc mogłam widzieć parę tatuaży na jego ramieniu. Chciał mieć je niżej, ale za bardzo się bał, że ludzie z restauracji, w której pracuje, doczepią się tego.

Chłopak odwrócił się w moją stronę i powitał mnie promiennym uśmiechem szczeniaczka. Dosłownie tak wyglądał, szczególnie z tymi porozwalanymi, ciemnymi włosami. Odłożył telefon na bok i usiadł przodem do mnie.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry  - odpowiedziałam zachrypniętym głosem i lekko odwzajemniłam jego uśmiech. 

Nadal czułam powoli oddalające się wyczerpanie i opuchniętą od wczorajszego płaczu twarz. Kiedy Scottie mnie odebrał od razu pojechaliśmy do niego. Chłopaki już wtedy spali, więc najprawdopodobniej nadal nie wiedzieli o mojej obecności. Kiedy dojechaliśmy, a ja nadal byłam w, dosłownie, opłakanym stanie, mój przyjaciel pożyczył mi jakąś swoją koszulkę i położył od razu do łóżka. Po jakimś czasie sam do mnie dołączył.

Uwaga cytuję: ,,nie będzie się męczył całą noc na kanapie, a poza tym ja i tak jestem homo". Ale dla mnie to nie było nic dziwnego, czy nowego. Miliony razy spaliśmy w jednym łóżku.

- Jak się czujesz? - spytał z poważniejszym wyrazem twarzy.

- Wypompowana. - odpowiedziałam przeczesując palcami tłuste włosy. 

Chłopak westchnął ciężko.

- Am... Chcesz mi powiedzieć co tam robiłaś? Wiesz jaki jest układ. Nie musimy mówić, ale martwię si. - uśmiechnęłam się do niego. 

Taki kochany chłopak. Mój przyjaciel. Cały czas uśmiechnięty, mogłoby się wydawać szczęśliwy prosty kucharzyna. A przecież jego los też nie szczędził. 

- Czy ty byłaś tam... No wiesz.... Na tych całych... Boksach? - parsknęłam śmiechem.

- Eh Scott.... - na mojej twarzy nadal gościł głupi mały uśmieszek. 

To była jedna z tych poważnych rozmów. A co ja wtedy robiłam? Czy mówiłam już jak dobra w ludzkich emocjach jestem? 

Nagle znowu zrobiło mi się smutno i spoważniałam. Oh tak, wspaniała huśtawka nastrojów. Cicho potwierdziłam mruknięciem odpowiedź na jego wcześniejsze pytanie. Scott przysunął się bliżej i objął mnie i moją kołdrową fortecę ramieniem.

- Wiesz, że nie musisz mówić. Ale wiesz też, że możesz mi ufać - wiedziałam to. 

Od początku naszej dziecięcej przyjaźni, gdy spotykaliśmy się w tych ,,gorszych częściach ulic", mogłam mu ufać, a on mi. Chyba najczęściej tak się zdarzało, gdy dwójka ludzi dostawała kopa od życia i odnajduje się w tym nawzajem. Oboje byliśmy, zagubionymi, zranionymi duszami. A takie zawsze się przyciągają. W innym życiu na pewno byliśmy małżeństwem z gromadką dzieci.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz