Rozdział 22

2.4K 105 6
                                    




Josh

- Sam już nie wiem co mam myśleć... - westchnąłem do słuchawki przecierając oczy. 

Z drugiej strony przez jakiś czas również panowała cisza.

- Dobrze wiesz, że nie mogę ci kazać niczego zrobić. - powiedział po drugiej stronie delikatny kobiecy głos - I ani Amber, ani ja, ani nikt na tym świecie nie zmusimy cię, żebyś cokolwiek zrobił. Sam musisz podjąć tę decyzję Josh. 

Nienawidziłem gdy Taylor miała rację. Ale zazwczynaj to ona właśnie ją miała. Znów westchnąłem.

- Wiem, wiem Ty. Ale to wcale nie ułatwia sprawy. Jeszcze przed chwilą dzwonił do mnie znowu mój szef - mówiłem dalej, idąc wzdłuż ścieżki rowerowej w Central Parku. 

Przejechały obok mnie dwie roześmiane dziewczyny, a chwilę później chłopiec, który najwyraźniej dopiero co zdjął boczne kółka. Można tak sądzić po dopingującym go i biegnącym za nim mężczyźnie.

-I co chciał? - spytała Ty.

- Po prostu pytał się kiedy wrócę do kancelarii.

- Przecież masz urlop. Nie ma prawa ci kazać wracać przed wyznaczonym terminem -  już zaczęła się burzyć. 

Czasem wydawała zachowywać się jakby cały świat był przeciwko niej i musiała być wiecznie czujna i gotowa na atak.

- To też wiem. Ale jestem tam póki co na okres próbny. Nie chciałbym tego zawalić - kontynuowałem kopiąc jakiś kamyk leżący na drodze. - Po prostu serio już nie wiem co mam robić. Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. 

Ty znów westchnęła po drugiej stronie słuchawki. Już miała zacząć coś mówić, ale nie dałem jej dojść do głosu. 

- Wiem co powiesz. Powiesz żebym do niego poszedł. Ale ja naprawdę nie dam rady na niego patrzeć i jeszcze... - mimowolnie zacisnęła mi się szczęka. - i jeszcze co? Mam mu współczuć?

- Josh - głos w telefonie stanowczo mi przerwał. - nikt nie będzie ci nigdy mówił co masz czuć. I nikt cię do niczego nie zmusi. Ale musisz popatrzeć na to wszystko z innej strony. Z strony swojej siostry. Pomyśl co ona musi teraz czuć, będąc tam zupełnie sama przy nim. Przecież oboje wiemy jak bardzo ją kochasz Joshie.

- Nienawidzę gdy masz rację - powiedziałem, siadając na najbliższej ławce. 

Ty cicho się zaśmiała.

- To musisz mieć w sobie serio dużo nienawiści biedaku. - również się zaśmiałem, ale wyjątkowo smutno. 

Taylor, jakby umiejąc domyśleć się wszystkiego z tonu mojego głosu natychmiast zareagowała. 

- Josh, serio. Pamiętasz co mówiłam ci o sobie. O własnej sytuacji. Nie chcesz czuć tego, co ja czułam. 

Słyszałem jak smutno westchnęła. Miałem przed oczami jak leży teraz na swojej fioletowej kanapie i nerwowo się drapie. 

- W sumie co nadal czuję - kontynuowała. - Z tego co wiem, twój ojciec nie ma dużych szans. Będziesz tego żałował. Uwierz mi na słowo. 

Nie bardzo wiedziałem co jej odpowiedzieć. Gdzieś głęboko wiedziałem, że miała rację. Ale.. Ale to co innego. Ja po prostu nie mogłem znieść jego widoku bez ochoty przywalenia mu w tą wiecznie czerwoną twarz. Na samą myśl cały się spinałem.

- Ty... - zacząłem po chwili. 

Nie mogłem dać się ponieść tej fali gniewu, on nie był tego warty, on niczego nie był warty.

Nic już nie ogarniamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz