Słyszę chodzenie po górze, co znaczy, że Lauren już wstała. Postanawiam na nią poczekać byśmy mogły zjeść razem. Udaję się do salonu i siadam wygodnie na kanapie z telefonem w ręku. Włączam tweetera, ale nie zdążam polubić więcej niż dziesięć tweetów nim słyszę kroki, które skutecznie ściągają mój wzrok w kierunku schodów. Nie ukrywam, że dziwi mnie fakt, że Lauren wzięła prysznic, o czym świadczą jej wilgotne włosy, zrobiła makijaż, ale założyła jedynie szare, dresowe spodenki i czarny stanik, w którym swoją drogą wygląda nieziemsko.

-Skarbie, dlaczego nie założyłaś żadnej koszulki? - ciekawość wygrywa ze zwyczajem witania się o poranku.

-Bo nie chcę - mówi zanim podchodzi do kanapy i zamiast usiąść obok mnie, ładuje się prosto na moje kolana.

Zakłada ramię na mój kark i zaczyna go przyjemnie drapać. Mimowolnie odchylam głowę w tył i zaczynam cicho pomrukiwać. Owijam ramiona wokół jej talii i przyciągam do siebie bliżej.

-Zrobiłam śniadanie - informuję ją przed tym jak wydaję z siebie głośniejszy pomruk. Jej dotyk jest jak narkotyk, im więcej dostajesz tym więcej chcesz. Tym więcej potrzebujesz.

-Mruczysz jak kotek - zaczyna składać multum drobnych pocałunków na całej powierzchni mojej twarzy, aczkolwiek nie na ustach. Przyciągam ją tak blisko, że pomiędzy nas nie weszłaby już nawet kartka papieru i łączę nasze usta na krótką chwilę - lubię być tak blisko ciebie. Lubię, kiedy pokazujesz, że do ciebie należę, i że tylko ty masz do mnie prawo.

-Naprawdę? Myślałam, że to może być dla ciebie trochę męczące i denerwujące - mówię zgodnie z prawdą. Bałam się, że może pomyśleć, że ją ograniczam, gdy ktoś patrzy na nią w sposób, który nie do końca mi odpowiada, więc obejmuję ją dość mocno, lub wpijam się zbyt namiętnie w jej usta - dlatego staram się z tym walczyć. Raczej nikt nie twierdzi, że to coś dobrego.

-Bo większość dziewczyn chce być jak najbardziej niezależna i pokazać, że są samowystarczale i świetnie dadzą sobie radę bez drugiej połówki - widzi to i nie stara się działać podobnie? To dziwne, nikt nie chce być od kogoś zależny. Czasem naprawdę nie potrafię jej rozgryźć.

-A ty nie? - pytam autentycznie ciekawa, co jeszcze powie mi na ten temat.

Staram się rozpracować jej poprzednie słowa, ale jej kciuk przesuwający się po mojej wardze skutecznie mnie rozprasza. Wzrok dziewczyny podąża za jej palcem jakby w tamtym miejscu miała ściągę, którą zamierza przeczytać, by nie musieć samodzielnie głowić się nad odpowiedzią. Podnosi spojrzenie do moich oczu, a następnie posyła mi ciepły uśmiech.

-Lubię, kiedy jesteś zaborcza. Lubię wiedzieć, że to w twoich ramionach jest moje miejsce i lubię, kiedy przypominasz o tym innym. To daje mi pewność, że mogę się w nich schować, kiedy tylko chcę, a ty mnie nie odtrącisz. Lubię mój mały świat, w którym zawsze jestem przy tobie. Czuję się wtedy bezpiecznie. Czuję się kochana. Nie ograniczasz mnie w żaden sposób. Wręcz przeciwnie, to przy tobie czuję się naprawdę wolna. Twoja miłość sprawia, że ograniczenia, które postawiłam sobie w moim umyśle, znikają - to strasznie zagmatwane, ale wydaje mi się, że rozumiem co szatynka usiłuje mi przekazać - lubię wiedzieć, że twój dotyk zawsze dla mnie jest, że twoje usta zawsze dla mnie są - ponownie przejeżdża palcem po mojej wardze - że twój spokojny oddech zawsze dla mnie jest - wtula twarz w moją szyję obejmując mnie na wysokości żeber, a następnie muska moją skórę - jestem twoja.

***

-Kochanie, idę kupić sobie wodę, chcesz też? - Lauren pyta odkładając piłkę na piasek.

But my heart knowsWhere stories live. Discover now