white kalia 9

202 40 16
                                    

,,Dobra, opowiem ci".

Zegarek wskazywał chwilę po szóstej rano, kiedy Taehyung otworzył oczy. Ścierpnięta ręka, na której od dłuższego czasu ktoś leżał, zaczęła dawać o sobie znać, przez co się przebudził. Kim nie miał serca budzić dziewczyny więc próbował podnieść się najdelikatniej jak potrafił. Właściwie to nie chciał już wstawać i najchętniej jeszcze by poleżał. Uznał jednak, że mogłoby być dosyć niezręcznie, jeżeli Sooyoung zaraz by się obudziła.

Do tego blondyn prawdopodobnie pobił swój rekord najdłuższego snu. Minęło kilkanaście godzin i pewnie, gdyby nie drażniąca go już ręka, to spałby jeszcze dłużej. Jednak z drugiej strony był zadowolony z takiego obrotu sprawy i tego, że to on wstał pierwszy. Dopóki sobie nie uświadomił, że ta przyjemna drzemka skutkowała pustym brzuchem. W kuchni udało mu się znaleźć tylko niezdrowe i dziwne słodycze, które sam wczoraj przyniósł. Spało mu się naprawdę dobrze i pierwszy raz tak wygodnie, ale trochę żałował tego, że nie zdążyli nawet zamówić niczego do jedzenia.

Przez dłuższą chwilę chłopak siedział bezczynnie w kuchni i przypomniał sobie, jak to Sooyoung mu gotowała, po czym złapały go malutkie wyrzuty sumienia. W końcu ona potrafiła zapewnić mu naprawdę dobry posiłek, a dodatkowo dbała o niego cały dzień. Głupio czuł się z myślą, że wymęczona dziewczyna, jak się obudzi, to nie zastanie nic, ba, pewnie sama zabierze się za przyrządzenie czegoś dla nich. Blondyn podniósł się z wysokiego krzesła i z lekkim zawahaniem zaczął przeglądać szafki z nadzieją na znalezienie czegokolwiek.

Każdy już wiedział, że umiejętności kulinarne Taehyunga były na poziomie przypalania wody na herbatę. Jego wiedza na ten temat opierała się tylko na tym, co widział w filmach albo w kuchni swojej mamy kilka lat temu. Po chwili poszukiwań w końcu natrafił na najzwyklejsze i niegroźnie wyglądające opakowanie ryżu. W lodówce znalazł też warzywa, co nie było jakimś dużym zaskoczeniem, w końcu Sooyoung jadła ich sporo. W głowie chłopaka narodził się już plan, co przyrządzi i nie obchodziło go to, że kompletnie nie wiedział, od czego zacząć, a samo śniadanie będzie banalne.

Na szczęście każdy ryż, makaron i tego typu rzeczy do ugotowania zawsze miały z tyłu opakowania zapisany sposób przygotowania. Teraz to już wszystko musiało pójść z górki. Chłopak dorwał jeszcze marchewkę, którą niestety musiał w jakiś sposób obrać i pokroić. Chociaż kukurydza była w puszce i nie musiał się z nią męczyć. Taehyung złapał jakikolwiek nóż, który na milion procent nie nadawał się do obierania warzyw, ale on nie widział w tym nic złego i właściwie już miał się zabierać do roboty, kiedy rozproszył go delikatny chichot. Speszony odwrócił głowę i zobaczył jeszcze delikatnie zaspaną szatynkę, która wpatrywała się w niego lekko rozbawiona.

— Zamierzałeś kroić marchewkę na blacie? — zapytała na dzień dobry, zwracając uwagę na fakt, że Taehyung nawet nie pomyślał o tym, żeby wziąć sobie deskę czy jakąkolwiek podkładkę, nawet taką w jego stylu.

Chłopak patrzył raz na nią, a raz na leżące przed nim rzeczy. Drapał się po głowie wyraźnie zawstydzony i zmieszany, bo dał się przyłapać. Sooyoung westchnęła cicho, dalej się uśmiechając i wyciągnęła z jednej z szafek wcześniej wspomnianą deskę.

— Ja wstawię ryż i pójdę się trochę ogarnąć, a resztę zostawię tobie — oznajmiła, nie chcąc już bardziej gasić zapału chłopaka. Taehyung nie raz wspominał jej o tym, że nie potrafił gotować więc chciała mu pokazać, że naprawdę bardzo doceniała jego gest.

Kim przytaknął i obserwował, jak szatynka sprawnie poradziła sobie ze swoim zadaniem ani razu nie spoglądając na instrukcję. Dziewczyna miała już wychodzić, kiedy jej uwagę zwrócił biały zwierzak, krzątający się pod ich nogami.

la vie en rose; kthOù les histoires vivent. Découvrez maintenant