violet viola 5

240 38 34
                                    

„Nie lubię o tym mówić"

Dlaczego końcówka tego i tak już męczącego dnia, nie zapowiadała się spokojnie? Taehyung od najmłodszych lat znany był ze swoich głupich i nieprzemyślanych decyzji. Nieważne czy chodziło o wyniesienie śmieci, które wygodniej było mu wyrzucić oknem, żeby nie wychodzić z domu, czy też o to, że zamiast zmienić rybce wodę w akwarium, po prostu wrzucił ją do napełnionej wanny. Był dzieckiem i z perspektywy czasu, te historie były zabawne i wspominane na wszystkich rodzinnych uroczystościach. Jednak to, co przyszło mu do głowy tym razem, na pewno pozostanie tym pomysłem, do którego nie będzie chciał wracać i nikomu się nim nie pochwali.

Chłopak siedział dalej na swoim miejscu, co jakiś czas podglądając znad książki, szatynkę, która krzątała się po jego kuchni. Drgnął, dopiero kiedy usłyszał dzwonek do domofonu. Doskonale wiedział, kto przyjdzie, a mimo tego o niczym nie wspomniał nawet słowem.

— To twój kolega? — zapytała Sooyoung i odwróciła głowę w stronę Taehyunga, próbującego podeprzeć się o cokolwiek, żeby jak najbardziej odciążyć nogę. — Mówiłam, żebyś wziął te kule, skoro ci je proponowali — dodała poirytowana bezmyślnością przyjaciela i podeszła do niego, żeby mógł się chociaż trochę o nią oprzeć.

— Potem musiałbym jechać ją oddać, a mi nie po drodze z takimi rzeczami — odpowiedział, łapiąc się wysokiej szafki, która stała w małym przedpokoju.

Taehyung dotarł do drzwi, a dziewczyna została w przejściu pomiędzy korytarzykiem a salonem. Stanęła oparta ramieniem o ścianę i skrzyżowała ręce na piersiach. Chciała po prostu zobaczyć tego dobrodusznego znajomego, który przyjechał specjalnie po kluczyki, autobusem pojedzie pod kwiaciarnię, do której dojazd z centrum zajmował dobre czterdzieści minut i wróci autem chłopaka.

I wystarczyła krótka chwila, żeby Sooyoung zaczęła żałować tego, że była taka ciekawa albo w ogóle tego, że postanowiła tutaj przyjść. Kiedy Taehyung otworzył i przywitał się ze swoim serdecznym przyjacielem, pod szatynką ugięły się nogi, a na twarzy wymalował się taki sam niepokój, jak kilka dni wcześniej pod klubem.

Znowu on.

Chłopcy przywitali się ze sobą, jak gdyby nigdy nic i dopiero po tym, jak gość Taehyunga przekroczył próg mieszkania, zwrócili na nią uwagę.

— Soo, to mój dobry przyjaciel ze studiów, Seokjin — powiedział chłopak, jakby naprawdę nie widział zupełnie nic złego w swoim zachowaniu. Domyślał się, że skoro dziewczyna tak na niego reaguje, to coś musiało się pomiędzy nimi wydarzyć, a on bardzo chciał wiedzieć co.

— My się chyba znamy — odezwał się brunet, a na jego buzi zagościł dobrze znany dziewczynie uśmiech. Przepełniony pewnością siebie, drwiną i strasznym zepsuciem. — Urocza Sooyoung była na tej samej uczelni co my. Za to nie wiedziałem, że wy się znacie — dodał, zerkając raz na dziewczynę, a raz na właściciela mieszkania.

— Ja też jeszcze sporo nie wiem — odpowiedział Taehyung, bardziej sobie niż jemu przy okazji cały czas lustrując szatynkę. — Dobra, zaczekaj tu chwilę, pójdę po te kluczyki do auta. — Chłopak wrócił w głąb mieszkania, starając się cały czas wyłapywać rozmowę z korytarza.

— To chyba przeznaczenie, co? — Czarnowłosy zagadał do Soo, która przeniosła wzrok z podłogi na jego twarz. Nie wiedziała co odpowiedzieć i nawet nie chciała tego robić.

Dlatego właśnie przemilczała jego złośliwą uwagę i odwróciła się na pięcie, mijając się z blondynem, na którego nawet nie spojrzała. W jego mniemaniu jej milczenie mówiło więcej, niż mogłoby się wydawać. Cisza zawsze była taka męcząca i sugerująca coś nieprzyjemnego.

la vie en rose; kthWhere stories live. Discover now