blue iris 7

200 39 22
                                    

Tamten ciepły, listopadowy wieczór szybko zamienił się w chłodną połowę grudnia. Oziębłą jak ostatnie relacje Sooyoung i Taehyunga. Ta dwójka przez ostatnie dwa tygodnie nie zamieniła ze sobą ani słowa.

Szatynka obawiała się, że swoim wybuchem, przekreśliła ich całą przyjaźń. Jednak to nie Kim przestał przychodzić do kwiaciarni co czwartek. Wręcz przeciwnie, liczył, że uda mu się porozmawiać z przyjaciółką. To Sooyoung przestała się tam pojawiać. Brązowowłosa w ostatnim czasie naprawdę rzadko pracowała na całą zmianę w sklepie, dlatego, że była wykończona. Nie tylko kłótniami z blondynem, ale i stanem swojej babci, który miał się polepszać, a zamiast tego, drastycznie się pogorszył. Dziewczyna właśnie kolejny dzień w tym tygodniu spędzała w szpitalu zamiast w pracy.

— Soo, proszę, uspokój się — powiedziała Ahin przez telefon. Naprawdę współczuła swojej przyjaciółce, najchętniej rzuciłaby wszystko, co robiła i od razu do niej pojechała. Nie miała jednak takiej możliwości.

— Oni już jej nie uratują Ahin — oznajmiła szatynka, a cała wypowiedź zabrzmiała trochę pusto. Prawdopodobnie sama nie dowierzała w swoje własne słowa i nie za bardzo chciała to wszystko do siebie dopuścić.

— Sooyoung, kurwa. Wiem, że nie jesteś tam sama, ale nie ma tam z tobą kogoś, kogo potrzebujesz. Odezwałaś się do niego? Nie chcę się martwić, wystarczy mi świadomość, że nie mogę ci pomóc, bo jestem po drugiej stronie miasta. Jeśli tego nie zrobisz, to sama do niego napiszę — zagroziła jej przyjaciółka. Blondynka wiedziała, że obecność rodziny ani trochę nie podnosi na duchu roztrzęsionej dziewczyny. Wręcz przeciwnie, raczej ją dobijała i tylko dodatkowo irytowała.

— Dobra — westchnęła po chwili. — Dam ci znać później.

Dziewczyna od razu się rozłączyła, nie czekając na odpowiedź. Wierciła się przez chwilę na plastikowym krzesełku, zerkając w podłogę albo rozglądając się po pustym korytarzu. Wszystko było takie przytłaczające i męczące, a ona zaczynała czuć się źle sama ze sobą.

Ja: Wiem, że nie rozmawiamy od prawie dwóch tygodni, ale naprawdę cię potrzebuję. Jestem w szpitalu na kardiologii i właściwie to pożegnałam z babcią. 

16:46

Taehyung za to był pod wrażeniem tego, jak jedna wiadomość może uderzyć. Jak może sprawić, że zapomina się o całym żalu do kogoś i jak szybko zamyka się mieszkanie, mimo kilkukrotnego nietrafienia w zamek ze zdenerwowania.

Dwadzieścia minut dla każdego z nich, ciągnęło się jak cała wieczność, mimo że byli w zupełnie dwóch różnych miejscach. Dopiero po ich upłynięciu, w końcu udało im się stanąć na jednym korytarzu. Taehyung jednak nie do końca rozumiał scenę, którą właśnie miał okazję obserwować z końca holu. Postać, za którą zdążył się tak cholernie stęsknić, przez te kilkanaście dni, przytulała właśnie jakiegoś obcego mu mężczyznę. Po kilku sekundach zniknęła z dwójką innych osób i lekarzem za drzwiami jednej z sal. Blondyn zawahał się pierwszy raz od momentu wyjścia z domu. Wcześniej był zdeterminowany, ale Sooyoung zdecydowanie nie wyglądała jakby na niego czekała, nawet go nie zauważyła. Zaczął się zastanawiać czy ta wiadomość na pewno miała dotrzeć do niego. Postanowił jednak zaryzykować i wykorzystać fakt, że ów chłopak nadal stał na korytarzu. Wyglądał na trochę spiętego, a dłonie miał schowane w kieszeniach spodni. Na początku w ogóle nie zwrócił uwagi na zbliżającego się Taehyunga, ponieważ jego wzrok był wlepiony w budynki za oknem.

— Hej, wybacz, że przeszkadzam. — Dopiero teraz szatyn odwrócił głowę w stronę Kima. — Szukam Sooyoung, wiem, że się znacie.

la vie en rose; kthWhere stories live. Discover now