pink freesia 8

216 38 9
                                    

"Proszę, zostaniesz?"

Oczywiście, że Taehyung przyjął propozycję dziewczyny i zgodził się do niej przyjść. Chociaż na początku czuł się trochę niezręcznie i było wstyd mu przez tę całą sytuację jaka zaszła pomiędzy nim a kuzynem szatynki. Przy okazji dowiedział się, jak ona się czuła, kiedy on śmiał się z jej sposobu na wyciągnięcie jakichś informacji w szpitalu. Prawdopodobnie będą to sobie nawzajem wypominać do końca życia.

Przyjaciele szybko dotarli z powrotem do mieszkania Sooyoung. Chłopak jak to miał w zwyczaju, zaczął się rozglądać i szukać czegoś ciekawego, a szatynka w tym samym czasie rozpakowywała jego dzisiejsze zakupy.

— Taehyung, co mam otworzyć najpierw? — krzyknęła z kuchni, trzymając w jednej dłoni jakieś serowe chrupki, a w drugiej ostre chipsy, które miały na opakowaniu narysowaną uśmiechniętą paprykę. — Pytam, bo jak otworzymy wszystkie na raz, to potem będą niedobre — dodała, ale odpowiedziała jej głucha cisza. Nie było słychać nawet żadnych kroków.

Wydawało jej się to trochę niepokojące, bo jeszcze przed chwilą chłopak hałasował w korytarzu obok kuchni, męcząc się ze zdjęciem butów. Sooyoung wyszła z pomieszczenia i przeszła z wcześniej wspomnianego przedpokoju do małego salonu. Taehyung na szczęście tam był, cały i zdrowy. Kucał przed małą pufą, na której smacznie spał kot dziewczyny. Ciemne oczy blondyna wpatrywały się w zwierzaka. Przyglądał się mu się, jak co najmniej jakiemuś obrazowi wybitnego malarza.

— Co ty robisz? — podeszła do niego i złapała go za ramię.

— Nie wiedziałem, że masz kota — odpowiedział jej chłopak i wpatrywał się w nią z dołu. Wyglądał całkiem rozkosznie z tymi pojedynczymi kosmykami włosów, które wpadały mu do oczu i szerokim uśmiechem. Poza tym Sooyoung mogła poczuć się przez chwilę wyższa. Oczywiście trwało to tylko moment, bo chłopak już po paru sekundach wstał i teraz znowu mógł obserwować ją tak jak zawsze. — Jak ma na imię?

— Właściwie to nie ma imienia. — Dziewczyna się trochę zmieszała. Nigdy nie myślała o tym, żeby jakoś nazywać tego białego rozrabiakę. — Najczęściej mówię do niego po prostu kocie. Znalazłam go dawno temu pod blokiem. Ledwo udało mi się namówić właścicielkę, na to, żeby pozwoliła mi go zatrzymać. — Teraz to ona ukucnęła przed śpiącym kotem i pogłaskała go po główce. Brązowowłosa wyniosła się z akademika, kilka miesięcy przed zakończeniem studiów więc minęło już trochę czasu, od kiedy mieszkała sama. Obecność zwierzątka w domu poprawiała jej humor i sprawiała, że nie czuła się aż tak samotna.

Nagle w mieszkaniu rozległ się dzwonek. Taehyung się trochę spiął, bo to oznaczało, że wszedł ktoś, kto znał kod do klatki. Oczywiście to kuzyn Sooyoung przyszedł mu pierwszy na myśl. Wolał go już nie spotykać, mimo że cała sytuacja była już wyjaśniona.

— Spodziewasz się kogoś? — wyrwało się blondynowi.

— Nic mi o tym nie wiadomo.

Głos Sooyoung nie brzmiał zbyt pewnie. Chłopak nie mógł rozgryźć czy na pewno nie wie i zdziwił ją dzwonek do drzwi, czy jednak ktoś miał przyjść, a jej to wyleciało z głowy. W każdym razie wyglądała na trochę zdezorientowaną, a jednocześnie zaniepokojoną. Dziewczyna ruszyła przodem, a on zaraz za nią, tak w razie czego. Ręce miał schowane w kieszeniach spodni i stanął kawałek za koleżanką. Ona westchnęła ciężko, kiedy spojrzała przez wizjer i od niechcenia otworzyła drzwi.

Przed drzwiami stały dwie osoby, które Taehyung już dziś widział. Byli w szpitalu razem z Sooyoung i Jungkookiem, ale nie miał pojęcia, kim mogli być.

la vie en rose; kthWhere stories live. Discover now