pink peony 4

248 40 33
                                    

"Masz wzrok taki pełen troski i ulgi"

Sooyoung już dawno się tak nie cieszyła na nadchodzący weekend. Jednym z powodów było to, że Ahin przez całe cztery dni wypytywała o sytuację z klubu, o to, co się stało potem i o spotkanie z tajemniczym klientem, którego od miesięcy nazywała dziwakiem, mimo że szatynka opowiedziała jej już wszystko, wliczając w to swoje przykre wspomnienia z Seokjinem. Dłużej by nie wytrzymała, dlatego była wdzięczna za to, że Ahin pozwoliła jej wyjść wcześniej w to piątkowe popołudnie. To było kolejnym powodem dobrego humoru szatynki. Taehyung poprosił ją, żeby towarzyszyła mu i jego młodszej kuzynce w obiecanym jej już jakiś czas temu wypadzie do wesołego miasteczka.

Chłopak się spóźniał, a ruch w kwiaciarni był w takich porach znikomy więc Sooyoung z nudów przeglądała wiadomości z zeszłego tygodnia.

Taehyung: Soo ja jestem załamany.

19:56

Taehyung: Nie potrafię gotować, prędzej spalę kuchnię. Znowu muszę jechać do sklepu.

19:57

Na samo wspomnienie tego, jak blondyn pomylił ich siatki z zakupami uśmiechnęła się szeroko, całkowicie zapominając o tym, jak może wyglądać takie szczerzenie się do telefonu. I o tym, że Ahin obserwuje każdy ruch szatynki, kiedy tylko mowa o ich nowym znajomym, którego wczoraj miała okazję poznać.

Chłopak pojawił się po prawie dziesięciu minutach i przeprosił za spóźnienie, ale centrum już zaczynało się wypełniać ludźmi wracającymi z porannych zmian w pracy. Przy okazji podziękował też Ahin za to, że zgodziła się zająć sklepem przez dwie godziny sama.

Po wyjściu pierwszą rzeczą, na jaką miała ochotę Sooyoung, był powrót do środka. Było naprawdę zimno, do tego stopnia, że nawet długi płaszcz nie ratował sytuacji. Dziewczyna marzyła o tym, żeby znaleźć się już w ciepłym samochodzie, jednak wszystko wskazywało na to, że jeszcze trochę pocierpi, ponieważ Taehyung dostał jakiś pilny telefon i odszedł kawałek od dziewczyny, prosząc, żeby zaczekała. Soo nie miała pretensji o to, że nie chciał rozmawiać przy niej, nie rozumiała tylko dlaczego chłopak nie może rozmawiać i iść w stronę auta jednocześnie.

Było przed piętnastą, a zbliżająca się grupka młodych studentów już zaczęła świętować piątek. Im bliżej byli, tym głośniej się robiło. Sooyoung niezbyt się tym przejmowała — przyszli to i pójdą, zwłaszcza że najprawdopodobniej tylko tędy przechodzili. W tej okolicy nie było nawet żadnego baru czy pubu. Całą swoją uwagę skupiła na psie, który podbiegł do jej nóg. Dziewczyna ukucnęła przed nim, a po krótkiej chwili dołączyła do niej właścicielka uroczego szczeniaka.

Właściwie to nikt nie przejął się hałaśliwymi studentami i praktycznie każdy starał się ich zignorować. Niestety okazali się oni ludźmi, którzy postanowili świętować Nowy Rok już w listopadzie. Najpewniej nikt nigdy się nie dowie co ich podkusiło do rzucenia dokładnie dwoma petardami na ulicę. Jednak to wystarczyło, żeby zwierzę, które przed chwilą grzecznie się bawiło, wbiegło spłoszone na ulicę. Pisk opon i krzyk właścicielki przyciągnął ciekawskich ludzi do okien. Niewiele myśląc, Sooyoung chciała się wpakować za szczeniakiem pod koła samochodu, licząc, że zdąży go jeszcze złapać. W ostatnim momencie poczuła szarpnięcie, na szczęście, niespowodowane uderzeniem auta, tylko Taehyunga, który pociągnął dziewczynę za siebie, przy okazji zamieniając się z nią miejscami. W efekcie chłopak upuścił telefon na ziemię, a z jego ust wydobyło się głośne przeklęcie.

— Taehyung?! — Dziewczyna jedną ręką trzymała ramię chłopaka, a drugą zasłaniała sobie buzię. Była zszokowana, a jej własna głupota i możliwe konsekwencje dopiero zaczynały do niej docierać.

la vie en rose; kthDove le storie prendono vita. Scoprilo ora