~weakness~

2.6K 193 14
                                    

- Mamo co się stało?- spytała zaniepokojona małolata widząc widocznie zdenerwowaną rodzicielke krzątającą się w tą i z powrotem wśród czterech zamkniętych ścian kuchni.

Kobieta nie odpowiedziała córce tylko mamrotała coś niezrozumiałego pod nosem. Dziewczynka zirytowana tą niecodzienną sytuacją tupnęła delikatną nóżką co w jej wykonaniu wyglądało dość komicznie i w pewnym sensie uroczo.

- Mamo! - powtórzyła dobitniej co chyba poskutkowało bo brunetka odwróciła w jej strone swój rozbiegany wzrok.

Podeszła do niej o trzęsocych kończynach. Na gołe oko było widać ,że kobieta jest mocno zestresowana a nawet rozgoryczona jednak siedmiolatka niedokońca umiała pojąć co wprowadziło ją w taki stan.

- Dziecko.- jej głos był łamiący się i pozbawiony wszelkich dobrych emocji. Złapała małą za ramiona mówiąc nieco obłąkanie:

- Ja.. Ja musze to zrobić. Musze. Rozumiesz?! Nie miej mi tego za złe ale musze. On mnie zniszczy.

- Kto mamusiu?- spytała coraz to bardziej zaniepokojona dziewczynka widząc z każdą minutą narastający strach w oczach matki. I dokładnie w momencie wypowiedzianych przez nią słów do domu wparował widocznie pijany mężczyzna.

- Schowaj sie skarbie. Szybko, no już.- ponagliła ją kobieta z sączącymi się z policzków słonymi łzami żalu. Emma nie mając praktycznie żadnego wyboru za kryjówkę ubrała sobie kącik pod stołem za beżowo-kartonowymi pudłami . Z jednej strony była bardzo mało widoczna i ryzyko ,że ktoś ją zauważy było naprawde niewielkie a z drugiej strony miała wspaniały podgląd na całą sytuacje w kuchni co jak sie potem okazało nie było takim plusem jak mogło się to wydawać...

Ojciec wbiegł a raczej gwałtownie wparował do kuchni zrzucając każdy przedmiot który jeszcze niedawno beztrosko spoczywał na pobliskim blacie.

- Ty zdradziecka suko- wycedził przez zęby wskazując graślawym palcem na wysoką nieco przemęczoną kobiete.

- Daj mi to wytłumaczyć Steve.- broniła się robiąc wolne lecz niepewne kroki w tył.

- Zajebie cie! Zajebie!- wrzeszczał niebezpiecznie się do niej zbliżając.

Kiedy jego gruboskórną pięść dzieliły zaledwie centymetry od twarzy Elizabeth ta wzięła się na niespodziewany chyba dla wszystkich ruch i wyciągnęła z jednej z kuchennych szafek mieniący się solidnym ostrzem nóż. Kobieta przyłożyła go sobie do krtani a za stertą kartonów wciąż kucała malutka Emma która zupełnie nie pojmowała co teraz ma miejce. Jej ręka była sina od wszelkiego rodzaju uszczypań gdyż była bardziej niż pewna że to tylko zwykły, niezwykle realny koszmar ale wciąż koszmar. Niestety nic z tych rzeczy.

Wszystko działo się tak niespodziewanie i niezwykle szybko tak jak to że na ziemi zaraz potem strugami płynęła czerwona ciecz z ciała niegdyś tętniącej życiem, uśmiechniętej od ucha do ucha kobiety która teraz leżała trupem z widocznymi ranami na ciele i zniszczoną psychiką.

Elizabeth Clark nie dała rady. Poddała się. Chciała to skończyć lecz nie wiedziała ,że popełniła samobójstwo w towarzystwie swojej córki. Niewiedziała ,że dla niej to już koniec lecz dla Emmy to okrutny początek jej cierpienia. Niewiedziała jaką blizne zostawiła w jej psychice. Niewiedziała że przez to że sie poddała skrzywdziła ją. Niewiedziała ,że Emmie obraz z tego dnia zostanie do końca swojego życia.

Malutka dziewczynka o bladej twarzy z lekkimi na niej piegami patrząc na tą scenerie niczym z horrou nie zareagowała tak jak byśmy się mogli spodziewać po siedmiolatce. Nie panikowała. Nie histeryzowała. Nie szlochała i krzyczała w głos "Dlaczego ona?!". Więc co w takim razie robiła Emma? Siedziała jedynie patrząc się tępym wzrokiem w ciało rodzicielki z wydzierżoną w krtani głęboką raną z zakrwawionymi od przygryzania ustami ciśniętymi w wąską linię. Z jej oczu płynął potok łez lecz nie wydała żadnego nawet pojedyńczego jęku. Mimo jej młodego wieku już wtedy w duszy poprzysięgła sobie ,że nigdy nie będzie tak słaba jak matka.

Riddle stał wryty jak słup soli a Emma patrzyła na niego z pogardą jak i niedowierzaniem.

- O to ci chodziło? Chciałeś znaleźć na mnie haczyk, słaby punkt? To gratuluje, udało ci sie.- Tom wciąż tylko stał na nic nie odpowiadając a Clark była tak przesycona złością ,że nie miała już najmniejszej ochoty przebywać ze stojącą obok osobą którą był Voldemort.

Jedną z wad Emmy było uciekanie przed problemami. Zawsze wybierała kręte drogi tylko po to aby bezpośrednio nie skonfrontować się z jej obawą, lękiem, problemem. Tak i też postąpiła w tej sytuacji bez słowa porzegnania opuściła gabinet Toma nie zaszczycając nawet spojrzeniem przechodzących śmierciożerców.

Natomiast Tom Riddle reszte swojego dnia od tamtej pory ani krok nie ruszł się z miejsca w którym stał a przez jego głowe przewijało się niczym zacinający się fragment flimu wspomnienie wzięte wprost z dzieciństwa Emmy.

Piwnooka ponownie powtórzyła swoją czynność i bez pukania wtargnęła do gabinetu nie Czarnego Pana a Moodyego. Alastor obdarzył ją pytającym wzrokiem a ta bez zbędnych ceregieli wypowiedziała najmniej oczekiwane przez niego zdanie:

- Rezygnuję.

***

No to troche nam sie wyjaśniło. Rozdział nieco ciężki bym powiedziała. Poruszone w nim zostały mało przyjemne tematy ale przyznam wam sie szczerze ,że takie rzeczy pisze mi sie najlepiej.

No wręcz kocham opisywać jakieś dramaty czy tragedie. Naprawde niewiem skąd mi sie to wzięło. Mam nadzieje że jako tako mi sie to udaje i da sie to czytać.

Do zobaczenia Black_cat💜

Death EaterWhere stories live. Discover now