~visit~

3.2K 214 23
                                    

- Spóźniona.- skomentował jej nadejście a ta ukrywając się w mroku słabo oświetlonych ulic Londynu przewróciła jedynie piwnymi oczami.

- Wypadek przy pracy że tak to ujme.- burknęła przypominając sobie wcześniej odpytą rozmowe z bratem. Która swoją drogą utkwiła jej mocno w pamięci.

- Lepiej żeby te wypadki ci sie za często nie zdarzały.- Riddle zmierzył ją przenikliwym wzrokiem wyglądając jeszcze mroczniej niż w rzeczywistości jeżeli to wogóle możliwe przez słabą poświate mrygających lamp. Można rzec scena niczym z horroru. Z potworem w roli głównej.

- Chwyć mnie za ramie.- Rozkazał sucho a jego skamieniała twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych uczuć. Zresztą czego można sie było po nim spodziewać.

- Sama umiem sie teleportować- odrzekła z oburzeniem a ten tylko obdażył ją pogardliwym spojrzeniem.

- Nie pytałem się ciebie o zdanie. Chwyć.- uciął ostro a ta wiedziała ,że zaproponowanie sprzeciwu to zdecydowanie zły pomysł.

Tak więc uchwyciła jego zdrętwiałe ramie zaraz potem czując tak dobrze znany ucisk w okolicy brzucha. Wystarczyło kilka sekund by znaleźć się w innym państwie. Francja wita...

***

- Jak ja nienawidze obcisłych sukienek.- zirytowana na okrągło podciągała skompletowaną przez nikogo innego jak Toma sukienke. Która według niego idealnie pasowała do dzisiejszego spotkania. No może tylko według niego bo Emma miała inne zdanie na ten temat ,ale dla dobra tej misji wolała sie nie wypowiadać.

Jej strój składał się głównie z prostej czarnej, przylegającej sukienki oraz białego z dodatkowymi złotymi elementami żakietu. Jej stopy ozdabiały wysokie również w kolorze węgla szpilki a na szyji spoczywała droga biżuteria. Musiała się wkońcu jakoś prezentować przed Ministrem.

- Nie marudź tylko chodź- zbeształ ją odziany w elegancki garnitur Tom co u niego było nielada rzadkością. Trzeba przyznać ,że na swój sposób wyglądał dość przystojnie.

Kiedy wyszli zza zakrętu ich oczom ukazała się pokaźna willa a przed nią sam Minister wraz ze swoją dostojną żoną.

Tom natychmiastowo złapał pod ramie zaskoczoną Emme szepcząc- Zachowuj sie jak należy.- Ta niezdążyła już nic odpowiedzieć gdyż małóżeństwo zaczęło się z nimi witać.

- Zapraszam cię Tomie i...- Lekko osiwiały mężczyzna zaiwesił się patrząc w strone Clark.

- Emmo- uśmiechnęła się do niego promiennie co natychmiastowo odwzajemnił poprawiając:

- Tak Emmo. Zapraszamy.

Wnętrze domu wyglądało niczym pałac. Jego bogatozdobione dodatki dodawały temu miejscu niezwykłej elegancji oraz szyku. Emma przechodząc przez obszerne korytarze czuła się jak w bajkowym zamku który nieraz przyśnił jej się kiedy była jeszcze małą dziewczynką.

Gdy dotarli do równie ogromnej jak cały dom jadalni zajeli miejsce przy stole ozdobionym masą przeróżnych pyszności. Widać że domownicy naprawde się postarali.

Zaraz potem wszyscy zabrali się za jedzenie. Po tym jak Clark zjadła sałatke przyrządzoną z batatów Riddle mierzył ją gorączkowym wzrokiem. Kompletnie nierozumiała co ma na myśli.

- Jesteś brudna.- powiedział bezgłośnie a ta za chuja goblina nie była w stanie zrozumieć co chce jej przekazać.

Posłała mu pytający wzrok na co ten nieco głośniej powtórzył swoje słowa- Jesteś brudna.

- Co?- spytała wciąż nic nie rozumiejąca Emma. Najwyraźniej sam minister zwrócił na nich uwage bo zaraz wrył wzrok w próbującą się skomunikować dwójke co Tom wyczuł niemal natychmiastowo.

- Chyba sie ubruziłaś kochanie.- powiedział już głośno i wyraźnie zabierając ze stołu serwetke i jej rąbkiem starł lekką plamke z kącika ust Emmy którą ta scena zupełnie zbiła z tropu.

Kochanie? Czy on nawdychał sie amortencji czy wpływ ministra tak na niego działa?

Po skończonej kolacji. Albert przeczesując swoje wypłowiałe włosy zadał następujące pytanie w strone Riddla.

- A więc Tomie w jaka sprawa cię do nas sprowadza?- Tom szczelniej poprawił swoją marynarke prostując się automatycznie na krześle.

- Chciałbym wprowadzić pewne zmiany w świecie czarodzieji. Oczywiście kierując się przede wszystkim dobrem i bezpieczeństwem naszego magicznego społeczeństwa. Niestety wiele ludzi nie popiera moich dobrych intencji i za wszelką cene chce je zlikwitować razem ze mną. Przykro mi że większość ludzi boi sie zmian. A szczególnie tych na lepsze. Obawiam się że może to doprowadzić do wojny. Nie chce cie namawiać do moich poglądów. Chce mieć tylko pewność Albercie ,że mi nie zaszkodzisz.

Nastąpiła głucha cisza. Widać że twarz ministra przybrała zamyśloną forme i ciężko główkował nad słowami Voldemorta.

- Jeśli moge się wtrącić.- Wtedy Emma mimo wielokrotnych zakazów ze strony Riddla by bez polecenia nie zabierała głosu postanowiła złamać tą zasade co skutkowało jego śmiercionośnym wzrokiem.

- Dość długo znam Toma i wiem że to co robi to jedynie w dobrej intencji. Jest bardzo wrażliwy i nie byłby w stanie skrzywdzić muchy. Jestem pewna że ci co go tępią mylą się i to strasznie. Bo jak nie on to nikt nie jest w stanie zapewnić nam bezpieczeństwa.- zakończyła wygodniej opierając się na krześle. Emma okazała się być jeszcze lepszą aktorką niż Riddle bo zaraz potem Albert powastał ze swojego miejsca mówiąc:

- W takim razie chyba nie mam wyboru. Mój kraj będzie dla ciebie przyjazny Panie Riddle.- wyciągnął ręke w kierunku czarnookiego którą ten natychmiastowo uścisnął.

- Jesteśmy ci dozgodnie wdzięczni.- podziękował raz jeszcze z bijącą na kilometr dumą z samego siebie. Nie mieszając w to faktu że to tak naprawde Emma ostatecznie przekonała ministra.

- Mariane nalej nam wina.- złotowłosa, smukła i na oko dużo młodsza od swojego męża kobieta udała się w strone drewnianego barku z którego wyciągnęła butelke z ciemnoróżowym trunkiem. Starannie nalała każdemu podobną porcje alkocholu po czym zajęła wcześniej zajmywane przez siebie miejsce.

Faceci wdali się w jakąś bezsensowną dyskusje natomiast Emma była zapatrzona w swój kieliszek co jakiś czas podpijając jego zawartość.

- Razem z Tomem jesteście już zaręczeni?- kiedy to pytanie padło z ust Mariane brązowowłosa o mało nie plunęła wiśniowym winem i desperacko zaczęła się krztusić czym zwróciła na siebie uwage pozostałych.

- Ale że my zaręczeni?- wybałuszyła oczy szukając w oczach towarzyszki chęć zrobienia jakiegoś nieśmiesznego żartu. Niestety jej nie znalazła. Ona mówiła całkiem poważnie.

- Narazie planujemy.- położył lodowatą dłoń na plecach Emmy a ta omało nie omdlała.

Planujemy? Planujemy? Ty Riddle sobie żartujesz.

Nie miała już z kim planować ślubu tylko z Voldemortem. Merlin chyba ostatecznie postanowił ją opuścić.

Clark natychmiastowo odwróciła głowe w jego strone domagając się wyjaśnienia. Ten jedynie zacisnął ręke na jej plecach posyłając przy tym morderczy wzrok a ona chyba wkońcu załapała iluzje.

- A tak tak. Planujemy.- wysiliła się na uśmiech mówiąc to w taki sposób jakby sama nie była pewna swoich słów.

Reszta wieczoru minęła dość spokojnie. Obyło się bez dopywań o ich "związek" ze strony żony ministra czego Emma by już chyba nie zdołała przeżyć...

Death EaterUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum