~dark sign~

3.8K 260 45
                                    

Myślicie ,że podwójne życie jest jakkolwiek proste? Otóż nie. Wcale nie jest proste. A idealnym żywym na to przykładem jest Emma Clark która raz musi wcielić się w dobroczynnego członka zakonu feniksa a innym razem w rządnego krwi bezlitościowego śmierciożerce.

Mimo wszystko jej plan na czas obecny szedł pomyślnie i strona wrogów jeszcze nie zdążyła się zorientować przynajmniej tak myślała jakie ma naprawde zamiary. I lepiej aby tak pozostało. Jednak wiedziała ,że nie ma tak lekko. Wiedziała ,że Tom Riddle jej nie ufa. W głębi czuła ,że była zawieszona przez niego w okresie próbnym i jeszcze nie raz będzie ją testował. Mimo wszystko on nie jest taki głupi. A "sprawdzian" główny miał odbyć się właśnie dziś.

Kiedy dziewczyna siedziała przytulona do opatulającego jej ciało wełnianego koca jej harmonie i spokój przerwało porządne rąbnięcie czegoś na oko ciężkiego w okno. Natychmiastowo uniosła w tamtym kierunku głowę a widząc znajome czarne pierze odetchnęła z ulgą.

- Moon.- Brat dziewczyny uchylił je by sowa miała łatwy dostęp do ich salonu. Czarna niczym węgiel z impetem bezwładnie spadła na kanape robiąc przy tym nie małą rozrube wokół siebie a w swoich żółtych nóżkach kruczowo trzymała skrawek pergaminu.

- Głupek.- skomentowała Emma z politowaniem patrząc na swoją sowe którą ma już od swojego pierwszego pobytu w Hogwarcie i miała wrażenie ,że przez ten czas wcale sie nie zmieniła. A tymbardziej nie zmądrzała.

- Weź ją wytresuj czy coś.- Leon przechwycił pismo a długonoga zwinnie zabrała mu go sprzed nosa akurat wtedy kiedy miał zabrać się za jego czytanie. Gdy przeczytała zawartą w nim treść mina jej natychmiast zrzedła.

- Od kogo?- spytał ciekawski brunet zaglądając jej przez ramie.

- Musze iść.- odparła wymijająco czym prędzej kierując się do wyjścia. Niestety albo stety z dość oczywistych powodów Leon był nieco szybszy i sprawniejszy fizycznie przez co całym swoim cielskiem zatarasował jej przejście.

- A gdzie to sie Pani wybiera hmm?- podniósł podejrzliwie jedną brew ku górze bacznie się jej przyglądając.

- Musze iść do Sandry. Porzebuje mojej pomocy.- skłamała. Gorzko skłamała. Biorąc pod uwage fakt ,że to nie miało żadnego nawet najmniejszego związku z jej przyjaciółką.

- Napewno?- A ten wciąż nie dawał za wygraną i zasypywał ją falą pytań.

- No tak cymbale. Myślisz że umawiam sie na potajemne randki ze śmierciożercami?- zirytowana jak to w jej zwyczale bywa żywo gestykulowała dłońmi kiedy ją coś irytowało co nie uszło uwadze rozbawionego jej zachowaniem brata. Od małego uwielbiał jej dokuczać. Zresztą z wzajemnością.

- Dobra leć młoda.- puścił ją w drzwiach a ta przed opuszczeniem domu zdążyła go jeszcze pod nosem pożądnie zpowyzywać.

Kiedy wyszła na zawnątrz i upewniła się ,że nie jest już pod monitoringiem swojego brata ponownie rozwinęła pergamin czytając:

Czarny Pan chce sie z tobą widzieć. Teraz.

Zapowiada sie ciekawy wieczór.

***

Bez pukania weszła do pokoju przepełnonego licznym gronem popleczników Voldemorta. Ciekawie.
Każda para oczu powędrowała w jej strone a chytry uśmieszek wkradł się na ich odrzucające twarze. Jedyny z tego towarzystwa wyróżniał się Tom który jak zwykle opanowany nie wyrażał żadnych emocji. Rozszyfrowanie jego uczuć graniczyło z cudem. Jeżeli jakiekolwiek wogóle posiadał.

- Chciałeś się ze mną widzieć Panie.- zaczęła nie owijając zanadto w bawełne. Zależało jej na jak najszybszym dowiedzeniu się w jakim celu ją tu wezwał. Co nie powiem troche ją niepokoiło.

- Owszem.- Potwierdził wstając ze swojego wcześniej zajmowanego miejsca które można było porównać z tronem.- Zebraliśmy się tutaj aby ostatecznie cię sprawdzić. Musze mieć pewność ,że jesteś odpowiednią osobą.- No tak. Emma spodziewała się takiego obrotu spraw. Była na to przygotowana lecz nie była to pod żadnym względem komfortowa dla niej sytuacja. Teraz będzie musiała się wykazać. Za cene wszystkiego.

- Co mam zrobić?- spytała wyzywająco łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Jego spojrzenie było zdecydowanie jednym z tych mrożących krew w żyłach. Bezduszne, mroczne i domagające się cierpienia. Nikogo wzrok nie robił na niej takiego wrażenia jak jego. Rozumiała strach przed nim ale co dziwne jej samej ciężko go było doświasczyć. Nie bała się go. Samej jej wydaje się to abstrakcją ale taka jest prawda. Nie rozumiała jak i dlaczego ale tak było.

- Mulciber!- zignorował jej pytanie wołając jednego ze swoich sług który na zawołanie jak z procy wyskoczył zza drzwi.

Jednak nie był on sam. Za nim wlokła się kobieta o średnim wieku i widocznie przepracowanej twarzy. Była kontrolowana jak marionetka przez trzymaną na jej szyji różdżke Mulcibera. Emma powoli skaładała fakty i domyśła się co tu sie święci a z pewnością nic dobrego.

Kobieta została brutalnie powalona na posadzke tuż pod ich nogami. Clark zaczęła jej w duszy współczuć. Biedna nie wiedziała co ją czeka.

Riddle podszedł do blondynki patrząc sie na nią jak na najgorszą odraze.

- Mugol.- syknął odskakując od niej jakby bał się ,że samym dotykiem zarazi się śmiertelną chorobą lub stanie w płomieniach.- I pomyśleć ,że czarodzieje tolerują to.. coś.- prychnął z niedowierzeniem.

Brunetka stała jedynie w bezruchu bojąc się dalszego rozwoju akcji który jak sie domyśla nie będzie przyjemny. Swoimi myślami zwołała Toma który zwrócił się teraz do niej:

- Pokaż swoją niechęć do tej zarazy. Udwodnij. Udowodnij że jesteś godna bycia śmierciożercą.- uśmiechnął się. Lecz nie jak to mają w zwyczaju pogodni ludzie. Był to uśmiech conajmniej psychopatyczny.

Emma niepewnie wyciągnęła różdżke a po sali rozniósł się szmer w różnoraki sposób komemtujących ją śmierciożerców.

Skierowała ją w kobiete która była już na skraju rozpaczy. Niechciała tego robić. Tak bardzo tego nie chciała. Ale do tego właśnie przygotowywał ją Moody. To ona dostała tą misje. Nie mogła zawieźć ani się poddać. To do niej nie pasowało.

- Błagam.- zawyła szlochająca blondyna patrząc się błagalnie na nią swoimi szmaragdowymi tęczówkami.

Przepraszam- Powiedziała w myślach Emma wypowiadając kolejno zaklęcie:

- Crucio.

Z bólem patrzyła na torturowaną przez nią kobiete. Niewiedziała czy kiedyś to sobie wybaczy. Po pewnym, dłużącym się już czasie zaprzestała czekając na reakcje Czarnego Pana.

- Imponująco.- skwitował bezemocjonalnie po czym skierował swoją różdżkę w ledwo dychającą mugolke.- Avada Kedavera.- Zielone światło uderzyło w jej bezwładnie upadające ciało. Dla Emmy to było zdecydowanie za dużo na dziś. Owiele za dużo i napewno szybko o tym nie zapomni.

Zabijanie przychodziło mu z tak przerażającą łatwością ,że miała ona wrażenie jakby była to dla niego zwykła codzienna czynność jak spanie czy jedzenie. To było niepojęte.

- Nadgarstek.- odparł lodowatym tonem który zbił ją z tropu.

- Co?

Bez uprzedzenia szarpną za jej ręke odsłaniając nadgarstek. A ona bacznie mu się przyglądała kompletnie nie wiedząc co się tu właściwie dzieje.

Nagle wbił w niego różdżkę a na jej skórze powoli zaczął tworzyć się znak. Spojrzał na nią z satysfakcją spodziewając się w jej oczach bólu. Ale jak się okazało głęboko się rozczarował. W jej oczach nie zastał nic. Zero najmniejszego bólu. Była to dla niego zupełnie niecodzienna sytuacja. Wszyscy jego poplecznicy zwijali w męczarni. Bo trzeba przyznać nie był to za przyjemny zabieg. A ona? Zupełnie nic. Zero bólu, jęknięcia czy choćby skrzywienia się. Jakby w życiu spotkały ją owiele gorsze rzeczy.

Chwile potem na jej przedramienniu w całej swojej okazałości widniał już mroczny znak...

Death EaterWhere stories live. Discover now