Rozdział 15

277 30 0
                                    

W parku Golden Square było sporo ludzi.

Zapewne dlatego wilkołaki wytypowały właśnie ten teren jako miejsce spotkania. Na neutralnym gruncie, w miejscu publicznym. Czuły się tu pewniej i bezpieczniej.

Jednak to miało też swoje minusy.

Członkowie stada wiedzieli z kim mają się spotkać. Przewagę dawało im to, że mogli obserwować Jacksona i Annabelle, samemu będąc niezauważonym. W dodatku, w razie jakichkolwiek kłopotów, specyfika lokalizacji i lepsza znajomość miasta, umożliwiała im szybką ewakuację.

Jeśli tak by się stało, szansa na przyłączenie się do nich, mogłaby zniknąć bezpowrotnie.

Świadomość tego, napawała dziewczynę lekiem.


Whittemore zdawał sobie sprawę, że jego towarzyszka się denerwuje. Zdradzała ją trzęsąca się sylwetka i ciągłe rozglądanie się na strony.

- Spokojnie – chwycił jej drobne dłonie w swoje – Wszystko będzie dobrze – zapewnił ją.

- Koncentrowałam się na tym, aby znaleźć stado. W ogóle nie zastanawiałam się nad tym, co zrobię jak je odnajdę... – mówiła bardziej do siebie niż do niego – A jeśli nie przekonam ich, żeby pozwolili mi do nich dołączyć? - spojrzała w jego oczy, które w tym świetle wydawały się zielonkawe – Co wtedy?

- Masz mnie – zadeklarował, uśmiechając się do niej ciepło – Nie ważne jak potoczy się to spotkanie. Będę przy tobie, cokolwiek się wydarzy...

- Jackson... - zaczęła cichym głosem, gdy nagle z oddali ktoś inny również zawołał chłopka po imieniu.

Spojrzeli w tamtym kierunku.

Na widok zmierzającego w ich stronę mężczyzny, serce Annabelle zatrzymało się na sekundę.

Derek? Nie, to niemożliwe.

Istotnie, nieznajomy był bardzo podobny do młodego Hale'a.

Był porównywalnie wysoki i miał tak samo ciemne, krótkie włosy. Nawet jego zarost wydawał się być utrzymany w taki sam sposób jak u Dereka. W dodatku ubrany był w czarną skórzaną kurtkę.

Towarzysząca mu dziewczyna miała na sobie jeansy i czarny bezrękawnik z nadrukowanymi białymi cyframi 4004. Kruczoczarne włosy był modnie przycięte – krótsze z tyłu, z przodu dłuższe.

Nim Annabelle zdążyła zastanowić się nad tym, jaki słowami powinna ich przywitać, odezwał się przybysz:

- Słyszałem, że przebyłaś szmat drogi, aby nas poznać.

Miał bardzo przyjemny głos.

Brzmiał inaczej niż typowy Brytyjczyk. Możliwe, że pochodził z innej części Zjednoczonego Królestwa.

- Jestem Will – przedstawił się – A to moja siostra, Raven – skinął lekko w jej stronę.

- Belle... - odpowiedziała rudowłosa.

Nastała niezręczna chwila ciszy, zupełnie jakby cała czwórka rozważała, co powiedzieć.

Jackson postanowił przejąć inicjatywę.

- Dziękujemy, że zgodziliście się z nami spotkać – jasnowłosy zwrócił się do Will'a z pytaniem – Będziemy rozmawiać tutaj, czy pójdziemy w jakieś bardziej ustronne miejsce?

- To bez większego znaczenia – odparł tamten nieco beznamiętnym tonem – Nie nastawiałbym się na długie pogawędki, bo jeśli nie spodoba mi się to, co macie do powiedzenia... – rzucił mu spojrzeniem wyzwanie – ... nie będzie żadnych dalszych rozmów – następnie przeniósł wzrok na Amerykankę – Nie zaprowadzę was do przywódcy stada, jeśli uznam, że stanowicie zagrożenie...

Podążając wilczymi śladamiWhere stories live. Discover now