Rozdział 43

149 16 2
                                    

Cora nie znosiła bezczynności.

Nie miała jednak zbytniego wyboru, skoro musiała czekać na powrót Dereka w domu przywódcy stada.

Siedziała na sofie w salonie i przeglądała pozostawione przez domowników jakieś czasopismo, kiedy do pokoju wszedł Michael z dwoma kubkami.

- Cześć – przywitał się – Zaparzyłem ci kawę. Proszę – postawił przed nią parujący napój.

- Dzięki, nie trzeba było – odparła, przewracając stronę w gazecie.

Kątem oka dostrzegła, jak chłopak zajmuje miejsce na fotelu obok.

Ponieważ nie rozpoczął rozmowy, to córka Talii zdecydowała się przerwać niezręczną ciszę.

- Nie musisz tu ze mną siedzieć – oznajmiła, wciąż wertując magazyn – Nie ucieknę i nie zaatakuję nikogo. Nie musicie mnie pilnować...

- Myślisz, że jestem tutaj w charakterze twojego strażnika? – odpowiedział jej pytaniem i zaśmiał się serdecznie – Skądże znowu. Nie jesteś więźniem, jesteś naszym gościem – upił duży łyk kawy – Dotrzymuję ci towarzystwa, jak przystało na dobrego gospodarza...

Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Michael wciąż uśmiechał się życzliwie.

- Tego też nie musisz robić – oświadczyła – Nie wymagam, abyś próbował być dla mnie miły. Nie liczymy na sympatię – wyjaśniła, zerkając w jego stronę – Wasza niechęć do nas jest aż nazbyt oczywista...

Syn alfy odstawił kubek na stolik.

Najwyraźniej uwaga dziewczyny go dotknęła, bo nie patrzał już na nią. Milczał przez chwilę. W końcu jednak odezwał się spokojnym tonem:

- Przyznaję, początek naszej znajomości nie był łatwy. Mimo to myślę, że moglibyśmy się jakoś dogadać – spojrzał na nią z nadzieją – Wydajesz się być mniej... uparta niż twój brat.

- Uparta? - Cora uniosła brwi, równocześnie odkładając czasopismo i zwracając się w pełni w ku niemu – Odnoszę wrażenie, że miałeś zamiar powiedzieć co innego – zmroziła go wzrokiem – Niekoniecznie dobrego.

- Chodzi mi o to, że...

- O jego oczy – przerwała mu w pół zdania. Michael nie krył zaskoczenia – Tak, załapałam sens opowieści o historii waszego stada. Nie znosicie niebieskookich wilkołaków, takich jak Derek. Dlatego traktujecie go jak zagrożenie. Moje tęczówki są złote, więc wydaje ci się, że jestem mniej niebezpieczna niż on...

- To nie tak – bronił się blondyn – Nie jesteśmy do was uprzedzeni. Chodzi raczej o wasz stosunek względem innych. Do Jacksona, do nas i naszego porozumienia z łowcami – westchnął – Takie agresywne zachowanie przyniesie tylko więcej szkód...

- Uważasz, że robimy to wszystko dla własnej przyjemności? Że lubimy narażać własne życie oraz życie innych? A może sądzisz, że nie potrafimy panować nad swoimi zwierzęcymi instynktami? – Cora zasypała go gradem pytań, na które nie zamierzała pozwolić mu odpowiedzieć – Różnimy się od was, bo nasze życie nie było tak spokojne jak wasze... Nie masz pojęcia, czego wymaga przetrwanie choć części tego, co spotkało Dereka i mnie...

Amerykana nagle przerwała swoją tyradę.

Nie miała zamiaru roztrząsać trudnej przeszłości. To bezcelowe. Jak cała ta dyskusja.

Zrobiła szybki wdech i wydech dla uspokojenia się i patrząc na Michaela, oświadczyła stanowczo:

- Mój brat nie jest potworem. Naprawdę sądzisz, że Annabelle zdecydowałaby się z nim związać, gdyby nim był? – jej ton był już zdecydowanie mniej bojowy – Nie będziemy się przed wami usprawiedliwiać. A wy nie musicie się z nami zaprzyjaźniać. Chcemy tylko odszukać Annabelle i zabrać ją do domu – odwróciła głowę, sygnalizując chęć zakończenia rozmowy – Nie zamierzamy łamać waszych zasad, czy postanowień porozumienia. Szanujemy wasze stado – zapewniła.

Podążając wilczymi śladamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz