[T.I] POV
Czuję się, jakbym oszukiwała własną przyjaciółkę... po części tak właśnie jest. Oszukuję ją. Ona o mnie dba, stara się, a ja po prostu znikam bez śladu. Chcę przestać iść.
Nie mogę.
Coś mnie ciągnie w stronę tego lasu.
Na jego brzeg.
Muszę wiedzieć.
Przyspieszyłam kroku. Po moim czole spływały krople potu. Im bliżej jestem, tym jest ich więcej. Nogi miałam jak z waty. Mój umysł ogarnęła ekscytacja, któren nie potrafię pojąć.
Las ma już całkiem wyraźne kontury.
Widzę pojedyncze gałęzie, liście.
Juź jestem w stanie rozróżnić gatunki drzew.
Wkrótce zauważyłam kontury igieł i moje upragnione miejsce, w którym pojawiło się owe dziwne zjawisko.
Widać tam wyraźny zarys koła, z którego powyrywano trawę. Zchyliłam się. Zauważyłam kawałki niebieskich żyłek leżących w trawie. Podniosłam jedną, zaczęłam się jej przyglądać.
Wtedy straciłam możliwość oddychania. Cieki sznur wbijał mi się coraz głębiej w skórę, moje pole widzenia ograniczają mroczki....
To był błąd...
155 słów, przepraszam że krótko ;-;
YOU ARE READING
Now, click delete (Error x Reader) |ZAKOŃCZONA|
FanfictionNIC WAM NIE POWIEM Ale tak fr Pisalam to już kilka lat temu, nie spodziewaj się niczego dobrego lmao