XII. Niedokończone sprawy

476 61 44
                                    

             Wczorajszego wieczoru wszystko co budowali od wielu lat skończyło się. Jedno słowo, które padło wtedy z ust Johna było wystarczającym potwierdzeniem. Sherlock nie miał mu tego za złe. Tak naprawdę na to właśnie liczył.

Chciał mieć powód żeby zakończyć porachunki z Moriartym, który ostatnio często zostawiał dla niego małe wskazówki.

Kilka seryjnych morderców, dwie kradzieże sławnych dzieł, przemyt. Było tego sporo. Nie mówił nic Watsonowi, bo tamten miał wystarczająco dużo na głowie w przychodni. Jako początkujący lekarz musiał dużo pracować.

Gdy po wieczornej kłótni wstał (a w zasadzie przestał leżeć) po blondynie nie było nawet śladu. Euros powiedziała, że wyjechał z rana zamówionym samochodem.

– To wszystko twoja wina, uwodziłaś go i czuł się nie swojo – syknął w odpowiedzi na komunikat siostry.

– Nie chciałam...

– Nie kłam! To wszystko przez ciebie! – wykrzyczał jej w twarz – przez ciebie...

W ostatniej chwili powstrzymał się od rozpłakania jak dziecko.

– Mój pies też uciekł przez ciebie. To zawsze twoja wina. Brzydzę się tobą!

– To nie moja wina, że jesteś uszkodzony!

Ciemnowłosa przykryła usta dłonią zamierając gdy zdała sobie sprawę co powiedziała.

Holmes zamrugał zdziwiony. Nie spodziewał się, że niebieskooka może mu coś takiego powiedzieć.

– Dobrze – rzekł opanowanym tonem – jak Mycroft wróci powiedz, że zostawiłem mu list w gabinecie. Tymaczasem wyjeżdżam.

– Ale gdzie?

– Skończyć to co zacząłem.

I wyszedł.

***

              John miał mętlik w głowie. Nie był pewien czy to jaką podjął dziś decyzję nie odbije się na Sherlocku. Z drugiej strony jeśli chciał prowadzić takie życie z jakiego dumni byliby rodzice i on sam, musiał to zakończyć. I tak za dużo czasu bawił się w ten zakazany romans.

Tak czy inaczej musiał zapomnieć. Nie było już odwrotu.

– Ojcze – powiedział gdy zebrali się przy stole na kolacji – muszę wam coś oznajmić.

– Dobrze synu, co to takiego? – zapytał gdy jego rudowłosa żona dosiadł się obok niego.

Wahał się chwilę czy to na pewno dobry pomysł, ale musiał im powiedzieć. Z gramofonu dobiegły go pierwsze, ciche nuty Nocturny do której tańczył razem z Holmesem wtedy w domku na łodzie.

To utwierdziło go w decyzji.

– No więc... – zaczął – długo nad tym myślałem i postanowiłem, że zostanę wojskowym medykiem. Jutro rano wyjeżdżam z armią.

***

          Mycrofy był załamany. Przełożono proces, bo kluczowy świadek nie mógł dotrzeć, ale mimo to Gregory wciąż pozostawał w areszcie. Holmes zaczynał odchodzić od zmysłów.

– Będzie dobrze Myc. – Lady Smallwood przyciągnęła go do siebie i pocałowała w czoło – Greg wróci. Będziemy szczęśliwi.

– Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił – wyszeptał z trudem – a co jeśli go skażą? A co jeśli dowiedzą się o naszym układzie? Co z tym wszystkim...

CAN'T HELP//johnlock Where stories live. Discover now