Dla nastroju możecie włączyć sobie muzykę. Polecam._________________________________________________
TRYMESTR ŚWIĄTECZNY Uniwersytet Cambridge rok 1913.
- Zjem ci jedno jabłko Anderson - powiadomił go Holmes i wziął owoc, aby w następstwie go skonsumować. - Co czytasz? - zapytał przechadzając się po pokoju.
- Sofoklesa - odrzekł znudzonym tonem.
- Hmnn... zwracaj większą uwagę na postaci niżeli na autora, to bardziej interesujące - polecił gryząc ponownie jabłko.
John obserwował jak brunet beztrosko spaceruje po pokoju i trzymając w dłoniach skrzypce mężczyzny przytknął do nich ostrożnie smyczek. Od tygodni ćwiczył to z Holmesem, jednak wciąż coś nie pasowało.
- Nie tak szybko bo zerwiesz struny! - krzyknął Sherlock podchodząc do Watsona i ujął dłoń przyjaciela w której znajdował się smyczek, aby zwolnić tempo utworu.
Blondyn spłonił się gdy poczuł zdecydowany, lecz delikatny dotyk mężczyzny. Modlił się w duchu, aby wszystko widzący Sherlock nie zauważył jego reakcji. Jego modły najwyraźniej zostały wysłuchane, ponieważ już po chwili czuł jak brunet kieruje jego ręką, a z instrumentu zaczyna płynąć spokojna muzyka.
Do pomieszczenia wszedł Lestrade.
- Wita... co...?
Anderson tylko podniósł głowę z nad książki i rzekł:
- Witaj, integrujemy się poprzez symfonię muzyki.
Przybysz kiwnął głową, rzucił kurtkę na komodę i udał się w stronę barku z alkoholem.
- Jestem wykończony - westchnął nalewając sobie trunek do szklanki - co tam u ciebie słychać Holmes? - zapytał nagle.
Ciemnowlosy opuścił rumieniącego się Johna i podjął się ponownego spaceru po pokoju.
- Jutro jadę na przyjęcie Świąteczne z okazji zaręczyn mojego brata - prychnął.
Lestrade nagle spróchniał jeszcze bardziej. Chociaż od dostania listu był już jakiś nieswój.
- Muszę znowu oglądać ten teatrzyk, jakby na ostatnim ślubie mojej kuzynki nie było mało - oburzył się - ciągle tylko ktoś próbują cię zeswatać.
- Nie masz nikogo? - wyrwało się Watsonowi, który nagle zrobił się jeszcze bardziej czerwony niż wcześniej.
Anderson tym razem odłożył lekturę i zaczął się śmiać.
- Nikt by nie chciał takiego świra, zresztą no proszę cię. Czy on w ogóle chce się angażować w jakąkolwiek relację?
- Przymknij się Anderson, twoje nieśmieszne żarty są doprawdy dobijające - warknął Holmes.
- Dziwak - prychnął i wstał z kanapy udając się do łazienki.
- Dziwka - odpyskował mu.
Watson zwrócił wzrok w stronę Lestrade'a, który chciał utopić swoje smutki i zmartwienia w szklance whisky.
- To my będziemy się zbierać, dzięki za jak zwykle miły wieczór - oznajmił Watson wręczając brunetowi skrzypce.
- Dobranoc - westchnął mieszkaniec pokoju i przechyli ponownie szklane naczynie.
***
- Pakujesz się? - Watson podniósł głowę z nad książek, które przeglądał na biurku.
YOU ARE READING
CAN'T HELP//johnlock
FanfictionRok 1913. Podczas dyskusji u dziekana na której John Watson znalazł się całkiem przypadkiem, poznaje ciekawskiego i aroganckiego bruneta - swojego przyszłego współlokatora. Tak nietypowego jak owa dyskusja, a także bez przerwy powracające pytanie "C...