Na dworze już świtało, a promienie słońca wpadające przez brudne okna pociągu, smagały twarz blondyna. Skulony na wysłużonych fotelach podciągnął odruchowo pod brodę ciemny płaszcz Sherlocka, który miał improwizować koc i sapnął wybudzając się.
- Coś cię boli jeszcze? - Usłyszał.
Ziewając podniósł się do pozycji siedzącej z bólem stwierdziwszy, że jest poważnie poturbowany.
- Hmnn?
John zmarszczył brwi. Pytania docierały do niego z lekkim opóźnieniem. Jak mniemał powinien teraz na coś odpowiedzieć, bo Sherlock siedzący na przeciw niego przyglądał mu się z zainteresowaniem.
- Co? - wycharczał tylko.
Holmes przewrócił oczami i ze znudzeniem wydął pełne wargi.
- Jak się czujesz? Jak twoje rany?
- A to - ożywił się przyszły doktor - chyba lepiej.
Ciemnowłosy wstał i podszedł do Johna uśmiechając się pogodnie, a trzeba było wiedzieć, że wyglądał tak nadzwyczaj rzadko. Musiał być w bardzo dobrym humorze, co po wydarzeniach z zeszłej nocy wydawało się wręcz absurdalne.
- A ty? - zapytał John - jak się czujesz?
Młodzieniec wzruszył ramionami i usiadł obok towarzysza.
- Jak zawsze.
- To dobrze - stwierdził John - napewno wszystko w porządku, tak? - upewnił się raz jeszcze.
Sherlock potaknął.
- Dzwoniłem do mamy z telefonu w wagonie konduktora - oznajmił nagle.
- I co?
Sherlock po raz kolejny wzruszył ramionami.
- Nic specjalnego. Każe przygotować ci pokój i poleci upichcić jakiś smaczny obiad.
Watson pobudzony ideą przyjaciela rozprostował ramiona ze zdziwieniem spostrzegając, że ma na sobie w dalszym ciągu jego odzienie wierzchnie.
- Dzięki - powiedział napotykając wzrok ciemnowłosego.
Sherlock delikatnie zdjął mu płaszcz z ramion i wstawszy założył go z gracją na siebie.
- Nie rób tej miny - zaśmiał się John gdy Holmes zaczął niby przypadkiem oglądać się w oknie pociągu.
- Co?
- Przestań - poprosił Watson - te kości policzkowe... postawiony kołnierz... jesteś taki...
Sherlock uśmiechnął się pod nosem z nie krytym zadowoleniem.
- Niebezpieczny? Tajemniczy?
- Raczej szpanerski - zaśmiał się blondyn widząc jak Sherlock unosi brwi nic nie rozumiejąc.
- Zamknij się - żachnął niby obrażony.
John zaśmiał się gdy Holmes po raz kolejny zerknął na swoje odbicie sprawdzając jak się prezentuje. Doprawdy uwielbiał tego dziwacznego człowieka.
***
Ogromna posiadłość wyłoniła się zza drzew. Sherlock szturchnął Johna gdy ten dalej siedział znudzony z opartą o drzwiczki pojazdu głową.
- Wygląda inaczej niż ostatnio - powiedział Watson.
Sherlock uśmiechnął się gdy blondyn zaczął prawie przyklejać twarz do szyby. Pozbawione wcześniej liści drzewa, teraz szumiały na wietrze, a ogród różany po prawej stronie rozrastał się w pełni okazałości.
ESTÁS LEYENDO
CAN'T HELP//johnlock
FanficRok 1913. Podczas dyskusji u dziekana na której John Watson znalazł się całkiem przypadkiem, poznaje ciekawskiego i aroganckiego bruneta - swojego przyszłego współlokatora. Tak nietypowego jak owa dyskusja, a także bez przerwy powracające pytanie "C...