IX. Podróże kształcą

534 75 28
                                    

Na dworze już świtało, a promienie słońca wpadające przez brudne okna pociągu, smagały twarz blondyna. Skulony na wysłużonych fotelach podciągnął odruchowo pod brodę ciemny płaszcz Sherlocka, który miał improwizować koc i sapnął wybudzając się.

- Coś cię boli jeszcze? - Usłyszał.

Ziewając podniósł się do pozycji siedzącej z bólem stwierdziwszy, że jest poważnie poturbowany.

- Hmnn?

John zmarszczył brwi. Pytania docierały do niego z lekkim opóźnieniem. Jak mniemał powinien teraz na coś odpowiedzieć, bo Sherlock siedzący na przeciw niego przyglądał mu się z zainteresowaniem.

- Co? - wycharczał tylko.

Holmes przewrócił oczami i ze znudzeniem wydął pełne wargi.

- Jak się czujesz? Jak twoje rany?

- A to - ożywił się przyszły doktor - chyba lepiej.

Ciemnowłosy wstał i podszedł do Johna uśmiechając się pogodnie, a trzeba było wiedzieć, że wyglądał tak nadzwyczaj rzadko. Musiał być w bardzo dobrym humorze, co po wydarzeniach z zeszłej nocy wydawało się wręcz absurdalne.

- A ty? - zapytał John - jak się czujesz?

Młodzieniec wzruszył ramionami i usiadł obok towarzysza.

- Jak zawsze.

- To dobrze - stwierdził John - napewno wszystko w porządku, tak? - upewnił się raz jeszcze.

Sherlock potaknął.

- Dzwoniłem do mamy z telefonu w wagonie konduktora - oznajmił nagle.

- I co?

Sherlock po raz kolejny wzruszył ramionami.

- Nic specjalnego. Każe przygotować ci pokój i poleci upichcić jakiś smaczny obiad.

Watson pobudzony ideą przyjaciela rozprostował ramiona ze zdziwieniem spostrzegając, że ma na sobie w dalszym ciągu jego odzienie wierzchnie.

- Dzięki - powiedział napotykając wzrok ciemnowłosego.

Sherlock delikatnie zdjął mu płaszcz z ramion i wstawszy założył go z gracją na siebie.

- Nie rób tej miny - zaśmiał się John gdy Holmes zaczął niby przypadkiem oglądać się w oknie pociągu.

- Co?

- Przestań - poprosił Watson - te kości policzkowe... postawiony kołnierz... jesteś taki...

Sherlock uśmiechnął się pod nosem z nie krytym zadowoleniem.

- Niebezpieczny? Tajemniczy?

- Raczej szpanerski - zaśmiał się blondyn widząc jak Sherlock unosi brwi nic nie rozumiejąc.

- Zamknij się - żachnął niby obrażony.

John zaśmiał się gdy Holmes po raz kolejny zerknął na swoje odbicie sprawdzając jak się prezentuje. Doprawdy uwielbiał tego dziwacznego człowieka.

***

Ogromna posiadłość wyłoniła się zza drzew. Sherlock szturchnął Johna gdy ten dalej siedział znudzony z opartą o drzwiczki pojazdu głową.

- Wygląda inaczej niż ostatnio - powiedział Watson.

Sherlock uśmiechnął się gdy blondyn zaczął prawie przyklejać twarz do szyby. Pozbawione wcześniej liści drzewa, teraz szumiały na wietrze, a ogród różany po prawej stronie rozrastał się w pełni okazałości.

CAN'T HELP//johnlock Donde viven las historias. Descúbrelo ahora