Uniwersytet Cambridge rok 1913
- Sherlock?! - do pomieszczenia wparował student.
- Witaj Lestrade. Co tym razem? Ofiara była inna niż po poprzednie? - zapytał bez cienia zainteresowania.
- Przecież wiesz. Inspektor Gregson poinformował mnie o nowych śladach w sprawie. Ofiara zostawiła wiadomość. Jedziesz ze mną? To wspaniała okazja, żebym pokazał się w dobrym świetle, jako przyszły stróż prawa, ty za to będziesz mógł dokonać oględzin zwłok.
- Ach, no skoro tak stawiasz sprawę... potrzebuje jednak jakiegoś pomocnika... mamy kogoś takiego?
- Ciesz się, że w ogóle wpuszczają cię na obszar gdzie dokonano zbrodni. Mają tam swoich techników.
- Potrzebuję kogoś od nas.
- Anderson?
- Zwariowałeś? Bóg cię nie kocha czy jak?
- To jedziesz? - dopytał zniecierpliwiony.
- Oczywiście, aczkolwiek dojadę do was, jedź sam.
- No jasne! - ucieszył się i zniknął za starymi drzwiami.
- Co to było? - zdziwił się Watson.
- Jest, wreszcie! - podskoczył Holmes, zaciskając pięści - mam sprawę!
- Sprawę? Te zwłoki, policja... jesteś detektywem?
- Detektywem doradczym - poprawił go - gdy policja sobie nie radzi, wzywa mnie, a nie radzą sobie nigdy. Poza tym, to bardzo pasjonujące zajęcie.
- Oglądanie ofiar morderstw?
- Nie to, rozwiązywanie i tłumaczenie tych zagadek. To jest dopiero zajmujące - rozmarzył się.
- Nie wnikam, co kto lubi - wycofał się i wrócił do czytania artykułu o czterech podobnych samobójstwach.
Brunet pochwycił płaszcz w locie, jednak zatrzymał się nagle.
- Jesteś przyszłym lekarzem, na poprzedniej uczelni miałeś bardzo wysokie stypendium i bez problemu przyjęto cię tutaj, więc jest to twoja pasja, masz wiedzę i talent. Oprócz tego, szykujesz się do ewentualnej służby w wojsku... czyżby właśnie dlatego, że brakuję ci czegoś w twoim monotonnym życiu? - zapytał podchodząc do przyjaciela, który zdążył podnieść się z krzesła.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie wiem, to zależy czy ty chcesz zobaczyć więcej niż zwykły cywil. Będzie tam wiele śmierci, zagadek, brutalności i niebezpieczeństwa. Widzę, że już zainteresowałeś się sprawą. Chcesz?
- O mój Boże, tak!
***
- I co o tym sądzisz? - zapytał spoglądając wyczekująco w stronę przyjaciela.
- Ona jest martwa! - syknął.
- Trafna dedukcja. Brawo.
- Chłopcy, proszę was. Gregson i tak okazuje nam sporą dozę zaufania wpuszczając nas na miejsce jednego z morderstw - westchnął Lestrade.
Blondyn wypuścił powietrze i przykucnął obok ciała kobiety. Ubrana była w szkarłatną suknie do kostek z wyszytym kwiatowym wzorem, czarny kapelusz leżący metr dalej oraz buty w takim samym kolorze jak odzienie.
- Uduszenie - stwierdził - zadławiła się własnymi wymiocinami, nie była pijana więc pozostaje otrucie.
- Czyli tak jak w przypadku czterech pozostałych ofiar - podsumował inspektor Gregson wchodząc do pomieszczenia.
YOU ARE READING
CAN'T HELP//johnlock
FanfictionRok 1913. Podczas dyskusji u dziekana na której John Watson znalazł się całkiem przypadkiem, poznaje ciekawskiego i aroganckiego bruneta - swojego przyszłego współlokatora. Tak nietypowego jak owa dyskusja, a także bez przerwy powracające pytanie "C...