- Wiesz... Nie chcę znowu zaczynać ani nic, ale...

- Amber przysięgam, - wymamrotał nadal się nie podnosząc. - jeżeli znów będziesz mi mówić o Erin i o tym jaki jestem chujowy i jak wszystko zepsułem, to możesz równie dobrze nic nie mówić. Doskonale to wszystko wiem. Szczególnie teraz.

Szczególnie teraz? Zmarszczyłam brwi i wyjęłam z lodówki sok.

- Co to znaczy? - spytałam.

Marshall podniósł na mnie swój zmęczony wzrok.

- Naprawdę byłaś tu całą noc i nic nie słyszałaś? - wzruszyłam ramionami i upiłam trochę soku.

- Ja wszystko słyszałem.

Z salonu odezwał się nagle Aiden. Wstał z kanapy i ruszył w naszym kierunku. Żadne z naszej trójki nie wyglądało na wyspane.

- Wczoraj w nocy Marsh przyszedł do domu z koleżanką.

- Serio? Kolejna laska?

Naprawdę zaczynałam tracić wiarę w ludzkość. Albo przynajmniej w gatunek męski. Dlaczego zawsze muszą w ten sam sposób radzić sobie z problemami sercowymi? Iść i przelecieć kogoś, niezawodny sposób na znieczulenie smutku. Z własnych doświadczeń powinni umieć wyciągnąć wnioski. Takie akcje tylko wydłużają proces leczenia złamanego serca.

- Ale to jeszcze nie jest najlepsze - blondyn stanął za Marshallem, który znowu pokładał się na blacie i poklepał go po plecach. - Z tego co słyszałem, a mój słuch jest niezawodny, nie dał rady stanąć na wysokości zadania. Jeśli wiesz co mam na myśli.

Zakryłam usta dłonią.

- Nie!

- O tak - Aiden uśmiechnął się zadowolony.

- Chryste panie, jesteście straszni - Mary zszedł z krzesła i walnął się na kanapę. - To był najbardziej upokarzający moment mojego życia. Wszystko szło genialnie. Opowiadałem jej o zespole, tańczyliśmy. Od razu czułem, że chce jechać do mnie. Jeszcze żebyście ją widzieli, ona była tak dobra - znów uderzył się w czoło. Naprawdę wyglądał na zdołowanego. I jednocześnie zażenowanego. - Tłumaczyłem jej, że strasznie mi się podoba i nie wiem o co chodzi, może to przez zmęczenie czy coś. Zostawiła mnie półnagiego i bez słowa wyleciała z mieszkania. Co za upokorzenie...

- Marshall, ale tak na poważnie - usiadłam na jego wcześniejszym miejscu, obracając się w stronę salonu. - Dobrze wiesz co to znaczy. Próbujesz sam sobie wmówić, że chcesz być tym pseudo wyzwolonym Johnnym Bravo, który rucha wszystko co się rusza i za nic w świecie nie chce być w związku, ale tak naprawdę każda komórka twojego ciała próbuje ci przekazać, że jesteś zakochany w Erin. Albo zauroczony, nie wiem. Nazywaj to jak chcesz, ale twoja podświadomość chce ci przekazać, że nie chcesz ,,stawać na wysokości zadania" z nikim innym niż ona.

Aiden przyznał mi rację ruchem głowy. Mary odwrócił się do nas. Zmęczony, smutny, bezradny długowłosy facet. Wyglądał jakby oczekiwał od nas dokładnej instrukcji obsługi życia uczuciowego. Chciałabym mu pomóc i było mi go żal, ale sama bym potrzebowała takiego czegoś. Wszystko byłoby wtedy o wiele prostsze.

- Ale co z tego, jeśli ona teraz jest z jakimś fagasem.

- No cóż. Zachowałeś się jak debil. Naprawdę myślałeś, że nie znajdzie sobie nikogo?

Marshall jeszcze bardziej posmutniał.

- Czyli myślicie, że już nie ma szans? Koniec? Przepadło i finito?

- Sama nie wiem - Aiden również wzruszył ramionami.

- A nie mogłabyś jej o to wypytać? Albo może lepiej napiszę do Rache, ona przecież jest z nią blisko.

Nic już nie ogarniamWhere stories live. Discover now