chapter one; zemsta

391 45 26
                                    

일장; 복수

Ostatnia piosenka, wreszcie. Nie to, że mam coś do koncertów, a w szczególności takich długich. Nic z tego, ja po prostu nie lubię udawać i okłamywać fanów. Czasami sobie myślę, że mogę to skończyć i kupić sobie mały domek gdzieś poza krajem. Jednak nie mam ochoty nikogo zawieść taką decyzją, więc ciągle zostaje.

— Ahh — zaczął Junmyeon. — To było przyjemne spędzone sto dwadzieścia minut — zaśmiał się, a fani razem z nim. — Dziękuję, że jesteście tu dzisiaj z nami. Wiem, że ostatnie tygodnie nie były dla nas najlepsze, ale damy rade, gdy będziemy wszyscy razem. — Tymi słowami zakończył swoje przemówienie, widzę, że nasz lider nie chciał dzisiaj zbyt dużo mówić. Zdarza się. Lubię Myeona, jest przesympatyczny i można się z nim dobrze napić.

Lightsticki mieniły się wieloma kolorami, co chwilę zmieniały kolory. Podobało mi się to, wszystkie napisy typu - Baekkie, Baekhyun, trzymaj się Baekhyun - były niezwykle pokrzepiające. Nasza grupa ostatnio nie ma się za dobrze, Jongin skręcił sobie kostkę, Kyung ma chore gardło, a ja nie radzę sobie z choreografiami.

Nagle poczułem na talii czyjeś dłonie, obejmowały mnie mocno. Chanyeol. Kurwa, niech on zabiera te spocone łapska, bo zaraz nie wytrzymam. Nie lubię typka, mimo tego, że wszędzie piszą jakimi my to jesteśmy największymi przyjaciółmi i tak dalej to nie wierzcie temu komercyjnemu gównie. My siebie nienawidzimy wręcz. Dlaczego? Tego wam nie mogę narazie powiedzieć, wszystko w swoim czasie.

— Uśmiechaj się.

Przewróciłem oczami. Nie będzie mi mówił co mam robić. Co to to nie. Odwróciłem się do niego z lekkim uśmiechem. Fanki zaczęły piszczeć, a to dobry znak. Mam nadzieję, że będą jakieś zdjęcia z tego co mam zamiar zrobić.

Zbliżyłem niebezpiecznie blisko nasze ciała, Park miał zdezorientowany wzrok. Tego nie było w naszym skrypcie. Stanąłem na palcach, tak, żeby ustami dosięgnąć do jego ucha.

— Chanyeol, jesteś chujem. I nigdy Ci nie wybaczę tego co mi zrobiłeś. — wyszeptałem kładąc ręce na jego biodrach po czym wbiłem w nie paznokcie. Tak, aby zabolało. Jeszcze kopniak w krocze by się przydał, ale to przy innej okazji.

Każdy z zespołu się na nas patrzył ze zmartwieniem. Oni też nie wiedzieli co się stało, poza Sehunem. Z nim mówiłem o wszystkim, był moją bratnią duszą. Nie w romantycznym znaczeniu, tak dla jasności między nami.

Przeszedłem jeszcze raz po scenie machając i uśmiechając się do Eris. Od razu po koncercie jechaliśmy na chwilę do dormu by zabrać walizki i potem na lotnisko. Takie jest nasze życie.

Zeszliśmy ze sceny radośni, dalej machając. Nie miałem ochoty zmieniać stroju w którym występowałem, a była to zwykła obszerna bluza i podarte jeansy, więc pożegnałem się z całym staff'em i powiedziałem im, że dobrze się spisali po czym poszedłem do busa. Czekanie na resztę trwało wieki, jednak cisza mi nie przeszkadzała. Czasami miło sobie posiedzieć samemu.

Wyciągnąłem telefon i wszedłem na Twittera oczekując, że zobaczę tam eksplozję zdjęć z koncertu. Tak jak myślałem. Nie brak było zdjęć w lepszej i gorszej jakości z przesłodzonymi opisami. Wiele osób także nie zapomniało wspomnieć jak to my się bardzo kochamy. Jakby tylko wiedzieli o naszej jakże wspaniałej relacji budowanej na wieloletnim zaufaniu i pielęgnowanej miłości.

— Co znowu mu powiedziałeś? — usłyszałem nagle głos Sehuna, spojrzał się na mnie po czym dosiadł się do mnie. Zabrał mi telefon z rąk po czym zwyczajnie się we mnie wtulił. Wiedział, że nie jest mi łatwo udawać emocje oraz, że ten czas jest dla mnie trudny.

— Że nie ważne jakby się starał i tak mu nie wybaczę, i tyle. Nie musisz się o mnie martwić Hunnie. — zaśmiałem się lekko i zamknąłem oczy. Uścisk młodszego był przyjemny.

W busie było ciemno, a jedynym źródłem światła były zamontowane ledowe, niebieskie panele na podłodze.

— Jak przeżycia po koncercie? Wydarzyło się coś ciekawego? — spytałem Sehuna. Pokręcił głową.

— Taki sam jak zwykle, przykro mi tylko, że Chanyeol jest chujem, a ty jeszcze większym. Wiem, że Cię skrzywdził, ale pora odpuścić, Baekhyunnie. On jest dobrym człowiekiem, to była pomyłka.

Jak on mógł tak mówić? Przecież wiedział, jako jedyny co on mi zrobił. Czyli on też jest przeciwko mnie?

— Skoro tak, porozmawiam z nim. Zobaczymy jak zareaguje. Zrobię wam domowy fan-service z chan-gównem. Podoba się? Mam nadzieję, że tak. — uśmiechnąłem się do niego słodko. Ten tylko wywrócił oczami.

— Zgoda, rób jak chcesz. Tylko potem nie przychodź do mnie w nocy.


-----

❄︎ stresuję się. Nie mam pojęcia czy będzie to ktoś czytał. Mam nadzieję, że tak, bo skończyłam pisać już trzeci rozdział i zaraz zabieram się za czwarty. ❄︎

off stage; bbhxpcy Where stories live. Discover now