×1× " You would not believe your eyes "

559 71 16
                                    

Jeszcze kilka lat temu, Kim Taehyung był małym, roześmianym dzieckiem, które dopiero co postawiło swą małą stópkę w szkole podstawowej i ze łzami w oczach pożegnało matkę, która z ciepłym uśmiechem pomachała mu na pożegnanie i zostawiła zdenerwowaną osóbkę w nowym miejscu, aby mogło odkrywać, poznawać ludzi i przyswajać wiedzę. Chwile takie jak tamta były niezwykle trudne, niemniej jednak przynosiły doznania i chwilę, które mogły dalej rozwijać się niczym skrzydła odlatującego ptaka. Po tym pożegnaniu wszytko toczyło się tylko lepiej mimo stresu, a chłopiec z wielkim uśmiechem na ustach podbiegł do rodzicielki po skończeniu lekcji, przytulił ją, a potem oboje pokierowali się do domu, by ten mógł opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami przy szklance ciepłej herbaty i ciasteczku.

Dni takie jak te mijały, powoli zamieniając się w miesiące, lecz Taehyung pozostawał taki sam - zawsze wesoło bawił się z rówieśnikami i z zaciekawieniem słuchał nauczycielki w godzinach lekcyjnych. Czasy dzieciństwa pochłaniały go tak bardzo, że nawet nie zauważył plam na swojej skórze - czasami były to kreski narysowane długopisem, czasami mnóstwo kolorowych odcisków z boku dłoni, jakby przyłożył ją do kartki świeżo porysowanej pisakami. Lecz przecież on nie miał pisaków, jedynie zestaw dwunastu kolorowych kredek ołówkowych, schowanych do ślicznego, żółtego piórnika na zamek.

Często nie zauważał tych małych rysunków i plan, jednakże kiedy już przykuły one jego uwagę, przekonany był, iż przez przypadek sam się porysował, lub że zrobił to któryś z jego kolegów z ławki. Mimo tego, że prawda była inna, on wtedy nie martwił się tym - był młodziutki i pełen energii, z chęcią wykorzystywania każdego dnia w pełni.

Ową prawdę odkrył dopiero wiele lat później.

Stało się to pewnego dnia, kiedy to chłopak zmęczony wrócił ze szkoły. Miał już dziewiętnaście lat i uczęszczał do liceum plastycznego, a matura zbliżała się do niego wielkimi krokami, jednak on wiedział, że da sobie na niej radę - entuzjazm z dzieciństwa został gdzieś w nim, co skutkowało w ogromnej wierze w siebie.

Tego dnia wrócił do domu dość późno, gdyż miał jeszcze dwie godziny zajęć dodatkowych - poza tym w mieście jak zwykle były ogromne korki, a jego autobus spóźnił się o godzinę. Był zmęczony, przez co po właściwym przywitaniu rodzicieli zjadł ciepły obiad, a po nim od razu udał się po schodach do swojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi i opadł na łóżko, wydając z siebie głośne westchnięcie i przymykając ciemne, ciężkie ze zmęczenia oczy. Właśnie wtedy, ledwo kilka chwil później, poczuł on mrowienie w okolicach nadgarstka. Ponownie uchylił oczy i z ciekawości spojrzał na odsunięty kawałek skóry, po to tylko, aby ujrzeć jak powoli i precyzyjnie; linia do linii, punkt do punktu, na jego skórze maluje się niewielkich rozmiarów kwiat.

Usiadł on raptownie i wpatrywał się w pojawiające się na jego skórze kształty w szoku.

Był jak w transie, nie mógł uwierzyć własnym oczom. I właśnie w tamtym momencie rozpoczęła się historia jego, oraz jego bratniej duszy.

×-------------------------------------------------×

Witajcie misiaczki!
Jestem nowa na Wattpadzie i jest to moje pierwsze opowiadanie. (  ó㉨ò)ノ
Rozdziały będą pojawiać się co kilka dni, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo nadal chodzę do szkoły plus rysuję, jednak zawsze znajduję chwilę na pisanie. (^‿^✿)
Mam nadzieję, że nie narobiłam dużo byków, i że opowiadanie będzie wam się podobać!
Miłego wieczoru oraz nocy! (*´꒳'*)

firefliesWhere stories live. Discover now