21. Wirujący... seks?

12K 1K 619
                                    

Jeśli wcześniej uważałam, że cała ta sytuacja nie mogła być bardziej niezręczna, myliłam się.

Z każdą sekundą towarzystwo Parkera krępowało mnie coraz bardziej, choć sama na to zezwoliłam... A raczej – choć sama tego chciałam. Czułam się dziwnie obnażona i wcale nie chodziło o ubrania, bo w pewnym momencie po prostu wymknęłam się do łazienki, gdzie naciągnęłam na nogi długie spodnie dresowe i nawet stanik znalazł się już na swoim miejscu. Miałam jednak wrażenie, że nagle odsłoniłam przed nim wszystkie emocje, a to z kolei bardzo mi się nie podobało.

Wstawiałam właśnie popcorn do mikrofalówki, jednocześnie obserwując Parkera nalewającego nam soku pomarańczowego. Pochylał się nad stołem, całkowitą uwagę poświęcając dwóm szklankom i kartonikowi, który trzymał w rękach.

Dlaczego właściwie chciał zostać? Przecież mu na mnie nie zależało.

Jasne, od samego początku los dziwnie łączył nas ze sobą, a w ostatnim czasie wiele się zmieniło w naszej relacji i spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu, przez co mógł przyzwyczaić się do mojej obecności. Ale czy to nie ograniczało się do jedzenia razem lunchu, rozmawiania ze sobą na próbach przedstawienia i denerwowaniu siebie nawzajem na korytarzu? Pewne znajomości po prostu sprowadzały się do wspólnego chodzenia do szkoły, a kończyły się poza jej murami i miałam wrażenie, że tak właśnie było z Parkerem.

Ale nasze drogi krzyżowały się nie tylko tam i przemknęło mi przez głowę, że Parker faktycznie mógł naprawdę mnie lubić.

Chyba że...

— Czy ty to robisz dla tego głupiego zakładu? — wyrzuciłam z siebie nagle i odwróciłam się do niego, opierając o blat jednej z szafek.

To był prawdopodobny scenariusz.

— Nie — zaprzeczył od razu. — Przecież zakład jest już nieaktualny, skoro się o nim dowiedziałaś.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, ale wcale tak nie było. Nie chciałam jednak, by Parker zauważył, jak wielką uwagę poświęcałam analizie całej tej sytuacji, więc po prostu zamilkłam, a on zrobił to samo.

Miałam wrażenie, jakbym przeżywała déjà vu, w końcu już kiedyś zastanawiałam się, czego chciał ode mnie Parker, gdy próbował się ze mną umówić. Ale tym razem było inaczej. W końcu nie chodziło już tylko o to, czego on chciał ode mnie, ale czego ja chciałam od niego. I czy w ogóle czegoś chciałam?

Relacje damsko-męskie zawsze były dla mnie odległym tematem, bo widziałam je tylko w filmach, serialach i książkach, a przecież nie mogłam oczekiwać, że siedząc pół życia w pokoju, nagle usłyszę wołającego mnie przez okno księcia na białym koniu (ewentualnie granatowym Mustangu), który od razu skradnie moje serce, a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie. A skoro nie mogłam żyć długo, to szczęśliwie też chyba nie?

Nawet teraz, choć nie byłam już zamknięta na świat, jedynymi facetami w moim życiu byli:

a) Romio, który nie wykazywał zainteresowania moją płcią,

b) Patterson, czyli mój szkolny psycholog i dziwak do potęgi, w dodatku będący w wieku mojej mamy,

c) Parker Presley, którego nie znosiłam.

Nie było więc mowy, bym myślała w romantycznym sensie o którymkolwiek z nich, czego byłam absolutnie pewna. I proszę, nagle okazywało się, że Parker przyspieszał bicie mojego serca i powodował, że brakło mi tchu.

Nie byłam na tyle głupia, żeby nie zauważać sygnałów, które dawało mi moje ciało, ale też nie do końca wiedziałam, co tak właściwie próbowało mi ono powiedzieć.

Before I GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz