Rozdział 28 "Okłamałeś mnie..."

141 18 5
                                    

Piętnaście minut później siedziałam z Mią na tylnej kanapie swojego Volkswagena. Kuba prowadził. W przypływie znudzenia, zrobiłam Mii zdjęcie i wstawiłam je na Instagrama, jako instastories. Patrzyłam za okno i zastanawiałam się, jakby to było, gdyby Alvaro poznał prawdę o małej. W pewnym momencie zadzwonił telefon mojego chłopaka. Kuba odebrał, ale odpowiadał bardzo zdawkowo, więc nawet nie zorientowałam się z kim rozmawia.

–Anka?

–Co?

–Muszę zabrać coś z mojego mieszkania. Podjedziemy tam, okay?

–Okay. – odparłam.

Kilkanaście minut później byliśmy pod blokiem, w którym mieszkał Kuba. Mia zasnęła, a ja zajęłam się przeglądaniem zdjęć na Instagramie.

–Zaraz wracam.

–Jasne. – chłopak wysiadł z auta i udał się w stronę klatki schodowej. Nie wiem, ile czasu minęło od jego wyjścia, ale w pewnym momencie powietrze przeszył dźwięk dzwonka jego telefonu. Spojrzałam w tamtym kierunku, jednak zignorowałam to. Na szczęście Mia się nie obudziła. Mała często zasypiała przy włączonym telewizorze, więc była przyzwyczajona do wszelkiego rodzaju dźwięków. Po minucie telefon znów dał o sobie znać i tym razem Mia zaczęła się wiercić. Natychmiast chwyciłam komórkę Kuby i już miałam odebrać, gdy na ekranie zobaczyłam od kogo jest połączenie. "Ziga". Te cztery litery wbiły mnie w fotel. Z niedowierzaniem patrzyłam na ekran telefonu, który w końcu przestał dzwonić. Od razu przypomniałam sobie, że Ziga to (według Magika), jeden z najniebezpieczniejszych bandytów w tej okolicy. "Co Kuba ma z nim wspólnego?".

–W co Ty się wpakowałeś? – powiedziałam na głos. Wtedy uświadomiłam sobie, że Kuba mnie okłamał, kiedy powiedział, że skończył z Czarnym Rynkiem. Musiałam to z nim wyjaśnić. Natychmiast. Odpięłam fotelik Mii, owinęłam ją kocykiem, wysiadłam z auta, chwyciłam fotelik i ruszyłam w stronę klatki schodowej.

Chwilę później stałam pod drzwiami jego mieszkania. Zapukałam. Otworzyła mi Wika.

–Anka, cześć. Co Ty tu robisz? – zapytała ewidentnie zdziwiona moimi odwiedzinami.

–Gdzie jest Kuba?

–Nie ma go tu. Jakieś dziesięć minut temu przyszedł do domu, wziął jakąś małą... walizeczkę i wyszedł.

–Taką czarną walizeczkę, która bardziej przypomina kosmetyczkę?

–No, coś takiego.

–Weź ją. – powiedziałam podając Wice nosidełko. Przekroczyłam próg mieszkania i od razu skierowałam się w stronę pokoju Kuby.

–Ale ja nie umiem się zajmować dziećmi. – przystanęłam i odwróciłam się.

–Na razie śpi, jak się obudzi to... – westchnęłam. – Pośpiewaj jej, albo zawołaj mnie, okay? Ja muszę coś sprawdzić. – spojrzałam na nią.

–Tak, jasne. Jakby coś to Cię zawołam. – pokiwałam głową na potwierdzenie i weszłam do pokoju mojego chłopaka.

Od progu uderzył mnie niesamowity bałagan. Masa pozrzucanych ubrań, brudnych kubków i talerzy oraz mnóstwo butelek z piwa. Miałam tylko jeden cel: Znaleźć czarną torbę. Zaczęłam od szafy. Przekopywałam ubrania, ale niczego nie znalazłam, później przeszukałam biurko, jednak również bez rezultatów, w końcu mnie olśniło i zajrzałam pod łóżko.

–Bingo. – powiedziałam, gdy zobaczyłam czarną torbę. Sięgnęłam po nią i przysunęłam do siebie po czym chwyciłam za suwak. Nie pomyliłam się. Kuba mnie okłamał. W środku znajdowały się opakowania różnych leków. Byłam tak bardzo pochłonięta ciążą i opieką nad dzieckiem, że nie dostrzegłam jego machlojków. W torbie było coś jeszcze. Pod stertą leków znalazłam coś, czego nie widziałam od bardzo dawna. Laptop, TEN laptop, na którym były wszystkie nagrania akcji grupy Magika. Nie mogłam uwierzyć własnych oczom. Poznałam go po naklejkach z Dragon Ball, które kilka lat temu można było znaleźć w chipsach. Wyjęłam sprzęt z torby, znalazłam również ładowarkę. Usiadłam na łóżku, a po chwili udało mi się uruchomić laptopa. Ze łzami w oczach i trzęsącymi dłońmi znalazłam folder z naszych akcji. Włączyłam jedno z nagrań.

Zapomnij, jeśli kochasz. || Alvaro SolerWhere stories live. Discover now