Rozdział 17 "Nie jestem na to gotowa..."

101 12 4
                                    

Maraton (02.08) część 2/5

Marta patrzyła na mnie z zatroskam wyrazem twarzy.

–A możesz być? – zapytała po chwili milczenia.

–Nie... Raczej nie... Nie wiem... – coraz trudniej było mi opanować atak paniki. Wyłączyłam logiczne myślenie i skupiłam się na swoim dziwnym samopoczuciu w ciągu ostatnich kilku dni.

–Jak to nie wiesz? Zabezpieczasz się?

–Tak, biorę tabletki. Poza tym Kuba używa gumek...

–A możliwe, żebyś zapomniała wziąć tabletki? – mój świat legł w gruzach, kiedy przypomniała sobie, że po wyjściu ze szpitala kilka razy zdarzyło mi się nie wziąć pigułki.

–Raz czy dwa zapomniałam... – odpowiedziałam spanikowana. Poczułam jak w oczach wzbierają mi łzy. "Ja nie chcę być w ciąży!" – pomyślałam.

–Cholera...

–Marta ja nie mogę mieć teraz dziecka! Nie jestem na to gotowa... – wizja bycia w ciąży, przejścia przez poród i podjęcia się odpowiedzialności wychowania małego człowieka przyprawiała mnie o zawroty głowy. Poza tym ja, dziewczyna o przestępczej przeszłości, narkomanka, która przyłożyła rewolwer do głowy ukochanego i pociągnęła za spust miałabym zostać matką? To byłoby więcej niż niewłaściwe.

–Spokojnie... – przyjaciółka wstała na równe nogi. –Nie panikuj. To może być zwykłe zatrucie.

–Tak myślisz? – słowa Marty dodały mi otuchy i wpuściły w moje serce trochę nadziei.

–Nie ma co gdybać. Ubieraj się. Pójdziemy do apteki, kupimy test i będziesz miała jasność. – tego mi wtedy było trzeba. Jasnego i nieskomplikowanego planu działania.

Jak Marta zarządziła, tak zrobiłyśmy. Pierwszy raz w życiu stresowałam się będąc w aptece. Prosząc farmaceutkę o test ciążowy zaschło mi w gardle. Marta przez cały czas starała się mnie pocieszać i uspokajać, ale prawda byłam taka, że robiłam dobrą minę do złej gry. Bałam się i chociaż to uczucie nie było mi obce to tym razem paraliżowało mnie w zupełnie inny sposób niż zazwyczaj. Ciąża to odpowiedzialność nie tylko za siebie, lecz również za drugiego, małego i bezbronnego człowieka. Trzeba poświęcić swoje ciało i życie dla dziecka. Nie byłam na to gotowa.

Pół godziny później razem z Martą siedziałyśmy w łazience. W trzęsących dłoniach ściskałam płytkowy test ciążowy. Miałam ochotę uciec albo zapaść się pod ziemię. "Proszę niech będzie negatywny!" – chwyciłam się tej pokrzepiającej myśli i za nic na świecie nie chciałam jej puścić. Nerwowo tupałam nogami co chwilę zerkając na zegarek w telefonie.

–Przestać tupać. To mnie drażni. – powiedziała Marta.

–A mnie uspokaja... – odparłam. W tym momencie powietrze przeszył dźwięk alarmu zwiastujący, że już czas na wyrok. Przełknęłam głośno ślinę, a Marta wyłączyła irytującą melodyjkę. Spojrzałam na przyjaciółkę, która delikatnie uniosła kąciki ust.

–Będzie dobrze.

–Ta... – zamknęłam oczy, otworzyłam dłoń, uniosłam powieki i spojrzałam w dół. Mój świat się zatrzymał, kiedy dostrzegłam dwie czerwone kreski. "Tylko nie to!" – pomyślałam. Jedno słowo jest w stanie opisać to, co wtedy czułam. Rozpacz. Czarna rozpacz i poczucie beznadziei. Nie chciałam w to wierzyć.

–Jesteś w ciąży. – po moich policzkach spływały łzy.

–To nie może być prawda. Może ten test jest wadliwy. – powiedziałam zapłakana. Marta wstała i spojrzała do umywalki.

Zapomnij, jeśli kochasz. || Alvaro SolerWhere stories live. Discover now