Rozdział 20 "Po co mi to dajesz?"

120 14 4
                                    

Maraton (02.08) część 5/5

Po powrocie do domu dopadła mnie depresja. I nie mogłam być pewna, czy jest spowodowana odstawieniem narkotyku, o nazwie Alvaro Soler, czy ciążą. Tak czy owak czułam się mniej więcej tak, jak rozbitek na bezludnej wyspie beznadziejnie czekający na ratunek. Choć to porównanie nie było wystarczająco obrazowe, żeby mogło określić jak dokładnie się wtedy czułam. Siedząc na kanapie, rozmyślałam o Alvi'm. Jego postawie wobec mnie, poczuciu humoru, wyznaniu miłości i wybaczeniu, na które tak długo czekałam. Moje jakże głębokie przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka telefonu. Spojrzałam na ekran. To był Kuba.

–Halo.

–Siemka Pchełko. Już po randce z grajkiem? – przewróciłam oczami.

–Hej, tak. Już jestem w domu.

–I jak było? – westchnęłam.

–Hm, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, powspominaliśmy... Nic nadzwyczajnego. A Ty co tam?

–Zaraz do Ciebie wpadnę.

–Okay, to czekam.

–Narka.

–Pa.

Dwadzieścia minut później Kuba wmaszerował do mojego mieszkania z tajemniczą torbą na ramieniu. TĄ torbą, o której kazał mi zapomnieć. Położył ją na podłodze pod wieszakiem na odzież wierzchnią. Chłopak był ubrany w niebieską koszulkę, skórzaną kurtkę, czarne jeansy oraz szaro– białe air max'y. Jak zawsze przywitał mnie tym swoim seksownym uśmiechem, od którego aż robi się gorąco.

–Cześć. – podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.

–Hej, po co to tu przyniosłeś?

–Mam coś dla Ciebie. – zmarszczyłam brwi.

–Nie wiem czy chcę cokolwiek z tej torby. – chłopak bez słowa podszedł do torby, rozsunął ją i wyciągnął małe, różowo– białe opakowanie jakichś tabletek, po czym wrócił do mnie.

–Masz.

–Co to jest? – zapytałam oglądając tajemnicze pudełeczko. Nie było na nim zbyt wielu napisów, tylko łacińskie nazwy substancji i trochę informacji w nie znanym mi języku.

–To... tabletki poronne. – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

–Po co mi to dajesz? – zapytałam zirytowana.

–Anka, posłuchaj... Nie mam nic złego na myśli, po prostu... nie planowałaś tej ciąży.

–Dlatego mogę zabić swoje dziecko? Jak możesz proponować mi coś takiego? Sam straciłeś dziecko, a teraz dajesz mi... te... tabletki? Ono nie jest niczemu winne!

–Tak, wiem. –Kuba wziął głęboki oddech. –Wczoraj powiedziałaś, że nikt Cię nie pytał, czy chcesz mieć dziecko czy nie. Nie mówię, że masz je zażyć, ale daje Ci wybór, którego wcześniej nie miałaś. Sama możesz zdecydować. Świadomie i z pełną odpowiedzialnością. Niech to będzie Twoja decyzja. – za łzami w oczach spojrzałam na opakowanie z tabletkami. Ręce mi się trzęsły na samą myśl jaką moc trzymam w dłoniach. Tak, to była moc, która mogła wybawić mnie od sytuacji, w której się znalazłam.

–Jak to działa?

–W środku jest instrukcja po polsku... – Kuba podszedł do mnie, położył dłoń na mojej brodzie i pociągnął do góry. –Bez względu na to jaką podejmiesz decyzję, będziesz miała moje wsparcie.

–Więc to nosisz w tej torbie? – chłopak zmarszczył czoło. –Tym się zajmujesz? – zerwałam się i minęłam go. Chciałam odkryć jego sekret, jednak zanim zdążyłam podjeść do torby Kuba chwycił mnie za ramie i mocno pociągnął do tyłu. –Puść mnie!

Zapomnij, jeśli kochasz. || Alvaro SolerWhere stories live. Discover now