Rozdział 12.

2.8K 275 357
                                    

Perspektywa: Magnus.

Chciałem po prostu dać nauczkę Alecowi, że mnie się nie upokarza. Idealnym bowiem wyjściem było go nastraszyć i nagrać to, ale w życiu nie spodziewałbym się tego, że wypchnie mnie z drugiego piętra. Właściwie, to raczej wina barierki, której się złapałem, bo jednak nie zrobił tego zbyt mocno. 

Gdy poczułem jego ręce na swoim ciele, a potem metal pod swoimi dłońmi, który w wyniku mojego ciężaru ciała oderwał się od betonowej konstrukcji podłogi, wyleciałem, spadając na dół.

Krzyknąłem z przerażenia i myślałem, że jest to już mój koniec, lec z poczułem, że nagle na czym zawisam. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że dopiero co znaleziony sweter zahaczył o jakiś wystający pręt. Złapałem się mocniej rękawów, aby przypadkiem się nie wyślizgnąć i zastanawiałem się, w jaki sposób mogę się uwolnić. Wolałbym nie ryzykować skakaniem, bo jeszcze złamię nogę i dopiero będzie.

Przeniosłem swój wzrok na Aleca, a raczej chciałem, gdyż chłopaka nie było widać w zasięgu mych oczu, ignorując przez ten cały czas krzyki kolegów z dołu i wściekły ton głosu Jeffa. Hałas z dołu był coraz bardziej głośny, a po chwili usłyszałem kroki na górze. Spojrzałem i dostrzegłem Alexandra. W oczach chłopaka, na którego padał blask księżyca widniało przerażenie, a jego twarz w tym świetle była blada niczym te ściany w szpitalu. 

Chłopak powolnym krokiem szedł ku dołowi, przypominając przy tym zjawę, której tak bardzo się boi. Uśmiechnąłem się zwycięsko i wiedziałem, że on będzie mój. Gdyby mu nie zależało, to olałby fakt, że wypchnął mnie z barierki.

Alexandrze, jeszcze będziesz mój, czy tego chcesz, czy nie.

Perspektywa: Dylan.

Zauważyłem, że Alec i ten chłopak, którego imienia jeszcze nie pamiętam, kłócą się zaciekle na piętrze. Znałem trochę Lightwooda, ale w życiu bym się nie spodziewał, że wypchnie chłopaka z piętra. Patrzyłem w szoku na to, jak ten biedak zaraz roztrzaska się na kawałki w wyniku zderzenia z podłogą. Szok, jaki mnie owładną uniemożliwiał mi przez chwilę jakikolwiek ruch.

Magnus, bo chyba tak się nazywał, krzyczał przerażony, a Jeff wściekł się niemiłosiernie na Aleca za to, co zrobił. Uważam, że to była przesadza i zdecydowanie rozmówię się z nim, ale to potem.

- Magnus, Jezus Maria! – krzyknął Thomas. – Kurwa trzeba coś zrobić!

- Kurwa mać, czy Ciebie pojebało debilu?! – wrzasnął Jeff do Aleca. – Na łeb upadłeś w niemowlęctwie?! 

- Boże, on się zabije! – powiedział przerażony Brad i zaczął się wachlować rękoma, aby jakoś się uspokoić. – Jezusie i Maryjko, on zaraz umrze!

- Brad, uspokój się, ok? – rzekł do niego Liam. – Oddychaj, wdech i wydech, wdech i wydech.

- Patrzcie! – powiedziałem głośno i wskazałem na chłopaka. Zauważyłem, że Magnus nagle zatrzymał się i zawisnął na swetrze, który zahaczył o jakieś wystające, metalowe elementy. Całe szczęście, że nic mu się nie stało, ale musieliśmy działać szybko, bo nie wiadomo ile tak materiał wytrzyma, dźwigając ciało chłopaka.

- Nic Ci nie jest? – spytałem, lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Magnus najprawdopodobniej był w dużym szoku.

- W tej chwili macie zapierdalać na górę i ściągnąć bachora z tego pręta. – nakazał naprawdę groźnym i zdenerwowanym tonem Jeff, po czym postanowiłem z Thomasem, Scottem, Minho i Liamem szybko zainterweniować.

- Zaraz do Ciebie przyjdziemy, nie ruszaj się. – powiedział Liam.

- Wiesz, niespecjalnie się gdzieś wybieram. – odpowiedział Magnus, a Jeff przybił sobie facepalma i wkurwiony poszedł gdzieś w głąb pomieszczeń.

Prisoner of the heart | Dylmas, Briam, Malec, Larry, Brainho & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz