19. Plan

710 24 4
                                    

Poniedziałek oznacza, początek tygodnia oraz, że trzeba iść do szkoły. Tak dobrze mi się spało, jednak budzik zadzwonił w najmniej odpowiednim momencie. Powoli uniosłam jedną powiekę do góry, a później drugą. Wzrok wbiłam w białym sufit. Moje myśli po raz kolejny, powędrowały do wczorajszych wydarzeń. Po prostu mój mózg nie mógł przeskanować tej dwójki, a wątroba przetrawić. Z trudem wstałam z pod rozgrzanej kołdry. Szybko ogarnęłam twarz i włosy. Podeszłam do szafy wyciągając pierwszd lepsze ciuchy. Zakładając je, okazało się że trafiłam na standardowy strój. Ciemne jeansy i obcisłą czarną bluzkę. Z krzesła zgarnęłam zapinaną czarną bluzę, a z podłogi torbę z książkami. Zbiegłam ze schodów, usiadłam na obrotowym krześle przy wysepce w kuchni. Obok siedział już mój tato, a na przeciwko nas mama zaparzała kawę.

- Jak się spało? - Zagadnęła nawet się nie odwracając.

- Jak zwykle - odpowiedziałam. Co mam powiedzieć, że " nie, nie wyspałam się, zresztą nie wysypiam się odkąd tu przeprowadziliśmy, bo codzień, widzę twarz tego palanta Leroy'a? ".

- Kłamiesz..- odezwał się ojciec, podnosząc wzrok znak gazety.

- Nie, skąd że.. - Przewróciłam oczami.

- Chcesz z nami jechać? Przy okazji wysadzimy cię obok szkoły? - Zapytała kobieta, tym razem odwracając się do mnie.

- Nie dzięki. Już jestem umówiona z Lukiem. Ma przyjść do mnie i razem pójdziemy do szkoły. - Szybko odpowiedziałam wstając. Podeszłam do drzwi gdzie stały buty i ubrałam czarne huarache( tak to się pisze?XD- aut.). Zarzuciłam na siebie kurtkę, ciemno zieloną, a puszek miała rażąco czerwony. Wzięłam torbę, w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Otwierając, powoli dostrzegałam blond czupryne przyjaciela. Uśmiechnęłam się przyjacielsko. - Wychodzę!- krzyknęłam zamykając drzwi.

- I jak? - Zapytał spoglądając na mnie.

- Tak jak ty..

- Czyli chujowo..- westchnął. Czas zacząć, ten bezsensowny tydzień!

  ***

Mój wzrok, po raz kolejny w ciągu pięciu minut powędrował na specjalne miejsce na stołówce. W najbardziej rzucajacym się dla oka miejscu, siedzieli oni. Ten cały Leroy i Rorre. Po długim przemyślaniu stwierdziłam, że o co ja się tak wkurzam? Nie mogę być zła na Aurorre, bo wiele razy uświadamiałam jej, że w żadnym stopniu ten palant mi się nie podoba. Ale szczerze,  rozsadza mnie od środka gdy widzę ich razem. Nie, on mi się nie podoba. Może i jest przystojny, wysoki i na dodatek umięśniony.. STOP! Nie, jak on może się jakiejś dziewczynie podobać? Fu.

- Nie patrz się tak na nich..- zaśmiał się przyjaciel, siadając naprzeciwko mnie. Szybko potrząsnęłam głową, zwróciłam wzrok na blondyna.

- Nie patrzę się - Prychnęłam.

- Wcale. - Wbiłam wzrok w tace z jedzeniem, widelcem bawiłam się sałatką na talerzyku. Nie mam na nic siły. Westchnęłam.

- Ej!- Luke uniósł mój podbródek ku górze - Nie przejmuj się nimi. Zrób tak jak ja!

- To znaczy? - Odłożyłam widelec na bok.

- Miej ich w dupie, skup się na mnie - puścił mi oczko na dodatek uśmiechając się szarmancko. Zachichotałam.

- Chciałbym- zaczęłam. 

- Skupić się na mnie? Wiem, każdy by chciał by być w centrum mojej uwagi- momentalnie zaczesał swoje włosy w tył.

- Nie przerywaj. Widzę, że masz wysoką samoocenę - podparłam się łokciami o blat. 

- Jak każdy w tej szkole- Prychnął niezadowolony.

- Kontynuując - Wyprostowałam się - chciałabym mieć ich w dupie, ale się nie da. Co chwila widzę ich razem i rozsadza mnie w środku - wskazałam na brzuch.

- Serce? - Zmarszczył brwi.

- Brzuch debilu! - Zaśmiałam się.

- Ale nie wmówisz mi, że serce tez cie nie boli? - Założył ręce na brzuchu.

- Czemu nie siedzisz z nimi? - Wskazałam głową na stolik niedaleko nas.

- Nie zmieniaj tematu! - Oburzył się.

- Odpowiedz na moje pytanie.- ponownie oparłam się łokciami o blat.

- Bo.. - Zamyślił się przez chwilę - wole siedzieć z tobą - uśmiechnął się jak głupi do sera.

- Jaasne - przeciągnęłam "a", z oczywistych powodów. Luke nie chce siedzieć ze swoją ekipa, że względu na ciemnooką blondynkę. On może zaprzeczać, ale ja wiem swoje.

- Nadal nie mogę w to uwierzyć, że oni są razem... - Zadumał.

- Mi się wydaje, że coś musiało się stać. To niemożliwe, aby tak o- pstryknęłam palcem - zaczęli ze sobą chodzić. Ona taka nie jest..

- On też- westchnął. - W sumie, on jest do tego zdolny, ale nie pomyślałbym, że to będzie Aurorre - Spuścił wzrok na podłogę. Automatycznie spojrzałam na tamten stolik, jednak to co tam zobaczyłam, nie zdziwiło mnie zabrdzo. Wzrok, wręcz tak nachalny, że aż można by było się zlęc. Blondynka, gdy tylko napotkała mój wzrok, odwróciła głowę w stronę swojego " chłopaka ". Szepnęła parę wyrazów na ucho, aby ten spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Spojrzał ponownie na blondynkę i złączył ich usta w bardzo, bardzo długim pocałuneku. Ponownie spojrzałam na przyjaciela przede mną. Natomiast jego zachowanie mnie zdziwiło. Chłopak bawił się frytkami, mówiąc po cichu, a ja to usłyszałam " ZA NARNIE!"

- Ej, blondasku. Dokończysz swoją zabawę w domu, a teraz chodź ze mną - Zaśmiałam się wstając.

- Co ty nie oglądałaś Narnii? W jakim ty świecie żyjesz?!- Wstał i dorównał mi kroku.

- W serialach, kochanie. To inna era.- siekrowałam się do wyjścia.

***
 
- AŁA! Amelie! Gałąź wbija mi się w odbyt!  - Marudził blondyn.

- Cicho! - Przyłożyłam mu dłoń do ust,  lecz po chwili tego pożałowałam- FU! Debilu! Obślilniłeś mnie!

- No, a mnie krzak gwałci.- wiercił się, przez co przewrócił się na mnie. Teraz to on leżał na mnie, a nie siedział obok tak jak parę sekund wcześniej.

- Najwidoczniej wpadłeś mu w oko...- skarciłm go wzrokiem. Chłopak śmiejąc się cicho, zszedł ze mnie i usiadł obok. - Csii.  Idą! - Szepnęłam. Aurorre i Leroy właśnie wychodzili z budynku, w ostatniej chwili gdy blondynka miała odchodzić w swoją stronę, brunet złapał ją za nadgarstek. Ta pytająco spojrzała na niego.

- Kocham cie  - Zagadnął szybko.

- Ja ciebie też...- Wyrwała się z jego uścisku.

- To do jutra, kochanie - dał nacisk na ostanie słowo.

- Do jutra..- Rzuciła i odeszła. Gdy zniknęła z pola widzenia brunet odwrócił w stronę naszej " kryjówki " i się zaśmiał.

- Nie radzę wam podsłuchiwać. To nie ładnie - uśmiechnął się cwaniako i odszedł. Spojrzałam na przyjaciela który był równie zszokowany co ja.

- A to palant! - Oparłam się o mur za mną. Blondyn usiadł po turecku i się zgarbił.

- Japierdziele.. - Załamał się - to co? Realizujemy mój plan?

- Ehh - złapałam się za skroń. - Jeśli trzeba. - Luke od razu rozweselił się. Doskoczył do mnie, zamykając mnie w strzelnym uścisku.

- To chodź! - Złapał mnie za rękę wyciągając z krzaka.

- Co ty robisz? - Zaśmiałam się.

- No jak to co? To co robi dobry chłopak. Odprowadza swoją dziewczynę do domu- objął mnie ramieniem. Zachichotałam i ułożyłam swoją rekę na jego biodrze.

~~~~~~~~

To jak?

Chrisorre?

Czy jednak

Lukelie? 

Nie umiem wymyślać shiphow Y-Y

Zły chłopczyk & Zła dziewczynka ✅Where stories live. Discover now