Świt

37 2 0
                                    

Ciągle się boję drobnego blasku
Świetlistej zorzy
Słońca ziewania

Co obwieszcza że dzień już nastaje
Nieubłaganie kolejny poranek

Nowy świt który spotkałem

Bo wystawiłem znów Morfeusza
I na spotkanie się nie zjawiłem

A boję się że ktoś mu doniesie
Co nocą robiłem
W jakie myśli byłem odziany
Że gardziłem dniami 
Lecz w poduszkę głucho łkałem

Obiecuję w duchu
Jutro pójdę na spotkanie
W pokorze przed nim stanę
I pozwolę się mamić pięknymi kłamstwami.

Wolne wierszeWhere stories live. Discover now