Piękno szarości

31 2 0
                                    

I wstając znów tak wcześnie z rana

pijąc codzienną zwykła małą czarną

jedząc ten sam chleb z nudnym już serem

Stojąc na przystanku czekając na tramwaj


Idąc tą samą co zawsze drogą

widząc jak miasto pierwszy oddech bierze

stawiając kroki w wyryte już ślady

dzień dobry mówić tym samych ludziom


Gdy tak się życie moje toczyło

powoli dzień za dniem mijał bolesny

ciężki, okrutny w swej niezmienności

Nie wiem czy nie szczęśliwszym było


Bo teraz brak mi piękna szarości

Co niezmienną swą barwą mnie kusi

Brak mi spokoju, dni codzienności

teraz, gdy dzień wyzwanie oznacza


I brak mi siły już 

by oczy otwierać co rano


I brak mi woli 

by stawać do walki


I głucho brzmią me ideały

wykute młodzieńczym dłutem na duszy


Wolne wierszeWhere stories live. Discover now