23. Wola

10.9K 887 183
                                    

Cześć :)

Nie jestem pewna, czy postępuję właściwie, naciskając przycisk ,,publikuj''. Jest to rozdział, który od 5 dni wyzwala we mnie wiele wątpliwości.

Tak czy inaczej, liczę na Wasze szczere opinię, bo dzięki nim moja praca staje się lepsza, a ja sama uczę się nowych rzeczy.

Życzę Wam miłego czytania :)

ps. Perspektywa Thorina.

Beta uciszył zebrany w sali tłum, po czym zwięźle zapowiedział nasze przybycie. Mimowolnie kpiący uśmiech wkradł się na moją twarz, gdy usłyszałem jego marną próbę zbudowania podniosłego nastroju.

- Dziś nadszedł dzień, którego wyczekiwaliśmy od wielu lat. Dlatego godnie powitajcie swojego Alfę i przyszłą Lunę. - Powiedział Werner, a ja bez słowa podałam swoje ramię Amandzie.

Dziewczyna posłusznie objęła je, po czym wolną dłonią nerwowo zaczęła gładzić swój warkocz. Przez chwilę obserwowałem, jak nieudolnie stara się zatuszować swój strach fałszywym uśmiechem, który nijak nie pasował do jawiącego się w jej oczach przerażenia. I choć najchętniej w tym momencie odesłałbym ją do jej dawnej watahy, to nie mając wyjścia, musiałem ciągnąć tę fikcję dalej. Dlatego wchodząc do sali, pozwoliłem sobie przypomnieć jej o naszym układzie, mówiąc.

- Pamiętaj, o swojej rodzinie.

Na dźwięk mojego głosu Amanda błyskawicznie spięła mięśnie, a jej ciało pokryła gęsia skórka. Jej poczucie strachu przy mnie było moją gwarancją, że nie zrobi nic głupiego. Dlatego nie zaprzątając sobie nią głowy, skupiłem się na dotarciu do obranego celu. Szedłem pewnym miarowym krokiem, mijając po drodze oddających mi szacunek gości. Gdy nagle z setki wymieszanych ze sobą zapachów, wychwyciłem znajomą woń.

„Ona tu jest".- Zaskomlał niespodziewanie mój wilk, zaciągając się z każdym krokiem coraz silniejszym zapachem niebiańskiej łąki. Kojący zapach zafascynował mnie i zmusił do spełnienia pragnienia mojego wilka, który w zebranym tłumnie chciał odszukać Ester. Doskonale wiedziałem gdzie stoi dziewczyna, więc natychmiast zauważyłem jej postać w oddali.

„Ester..." - Zawył radośnie, przyprawiając mnie o chwilowy ból głowy, gdy ujrzał pokłonioną przed nami dziewczynę. - „Moja prawdziwa mate".- Dodał, a ja powstrzymałem się przed wszczęciem dyskusji na ten temat. W innych okolicznościach z chęcią bym mu przypomniał, co myślę o tej całej więzi „mate" i jego wybrance, lecz teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie. Musiałem przekonać watahę, że Amanda jest moją bratnią duszą.

- Proszę.- Powiedziałem, odsuwając tron Luny.

„To nie jest jej miejsce".- Warknął mój wilk, gdy Amanda stanęła przed nim.- „To miejsce należy się Ester!" - Krzyczał, a ja zaczynałem tracić powoli do niego cierpliwość.

- Podajcie szampana.- Rozkazałem, patrząc w stronę Ester. Jej trupia sylwetka i wyraziste blizny z bliska wyglądały jeszcze gorzej. Nie rozumiałem, jak mój wilk mógł wybrać dla nas kogoś takiego. Nie mogłem na nią patrzeć dłużej niż kilka sekund, a on chciał z nią spędzić całe życie. Kompletnie tego nie rozumiałem. „Już lepiej by było, gdybyśmy nigdy nie odnaleźli tej szkarady".- Stwierdziłem, a moje drugie ja warknęło ostrzegawczo.

-„Pożałujesz swoich słów Thorinie".

- „Nie wątpię, lecz ty wraz ze mną" - Zakpiłem, po czym dodałem.- „A teraz wybacz, czas rozpocząć przedstawienie".

Po tej krótkiej wymianie zdań przeniosłem swoją uwagę na moich podwładnych i zajmując należne mi miejsce, rozpocząłem swoją przemowę:

- Dzisiejszy wieczór jest szczególny.- Wyraźnie zaakcentowałem ostanie słowo, odbierając kieliszek od podczaszego.- W końcu nasza wataha zajmuje wiele rozległych terenów i nie bez powodu przyjmuje przeróżne określenia od okolicznych stad przerażonych naszą potęgą. Nazywają nas Koszmarnymi, Śmiercionośnymi lub od mojego przydomku Krwawymi Wilkami. Jednak jako wasz Alfa...- W tym momencie mój głos się załamał, a wzrok utkwił na napełniającej kieliszek Ester. Na ułamek sekundy czas stanął w miejscu, a ja patrzyłem na nią jak na coś świętego. „Co się ze mną dzieje!". Pomyślałem, szybko otrząsając się z tej chwilowej dekoncentracji, by następnie kontynuować przemowę.- Alfa „Bezimiennych Wilków", których odwagi, lojalności i zaciętości walce nie da się nazwać. Wiem, że do tej pory czuliście się niepewni swojej przyszłości, jednak ta przyszłość już nadeszła i stoi dziś obok mnie. Dlatego moi drodzy wypijmy dziś zdrowie mojej wybranki i wszystkich tych, którzy z racji odległości lub obowiązków nie mogą być tu z nami. Wznieśmy więc ten toast, myśląc o wilkach świętujących bez Luny w pozostałych 5 podległych domach. Za nas i naszą świetlaną przyszłość! - Uniosłem kieliszek, a moi podwładni zawtórowali mi, wznosząc toast. - Życzymy wam udanego wieczoru.- Zakończyłem, dając znak do rozpoczęcia kolacji i zasiadłem do stołu.

Dostrzec PięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz